Rozmowa z Piotrem Małachowskim: w święta kalorii liczyć nie muszę

2014-12-21 12:00:00 (ost. akt: 2014-12-20 14:51:59)
Piotr Małachowski: — Jeżeli tylko będę zdrowy i ciężko potrenuję, wtedy na pewno powalczę o medal mistrzostw świata

Piotr Małachowski: — Jeżeli tylko będę zdrowy i ciężko potrenuję, wtedy na pewno powalczę o medal mistrzostw świata

Autor zdjęcia: Fot. Marek Biczyk/pzla.pl

Podziel się:

— Plusem jest, że mój sezon zaczyna się dopiero w maju, czerwcu, więc nawet jeśli pozwolę sobie na pewien kulinarny luz, to mam pół roku, żeby z tym powalczyć — mówi dyskobol Piotr Małachowski, wicemistrz olimpijski z Pekinu.

— Musi pan liczyć kalorie, siadając do świątecznego stołu?
— Nie, no bez przesady. Nie muszę liczyć kalorii, chociaż wiadomo, że każdy stara się oszczędzać i nie obżerać. Musimy przecież wrócić do treningów i dołożyć wtedy więcej starań, by waga była odpowiednia. Plusem jest, że mój sezon zaczyna się dopiero w maju, czerwcu, więc nawet jeśli pozwolę sobie na pewien kulinarny luz, to mam pół roku, żeby z tym powalczyć.

— Dopiero zaczyna pan przygotowania do kolejnego sezonu. Na jakim są etapie?
— Na razie trenuję raz dziennie, bo dopiero wdrażam się w trening. Po nowym roku zaczynam już normalną ciężką pracę, czyli zajęcia dwa razy dziennie, dużo rzutów, dużo siłowni. Teraz, można powiedzieć, odbudowuję się: biegam, skaczę, chodzę na siłownię, gdzie wykonuję wiele ćwiczeń, ale nie tylko tych standardowych, potrzebnych do dysku, lecz także innych, żebym całe ciało miał odbudowane.

— Wszystko przebiega bez problemów?
— Na razie jest OK. Troszkę pobolewa mnie "dwójka" (mięsień dwugłowy uda — red.), bo na wakacjach naderwałem sobie kilka włókienek, ale mogę normalnie trenować. Problem mam tylko z szybkim bieganiem.

— Najważniejszą imprezą w sezonie będą mistrzostwa świata w Pekinie, które odbędą się w sierpniu.
— Dla mnie to będzie powrót do przeszłości. Będę chciał zdobyć tam medal. Jeżeli tylko będę zdrowy i ciężko potrenuję, wtedy na pewno o niego powalczę. Dla mnie ważne też będą światowe igrzyska wojskowe, które odbędą się w Korei Południowej. Do nich też będę musiał dobrze się przygotować.

— Udział w tegorocznym Biegu Niepodległości w Warszawie to też element przygotowań?
— Wziąłem w nim udział, bo po prostu chciałem uczcić pamięć ludzi, którzy walczyli za Polskę. Biegłem razem z ministrem obrony narodowej i było bardzo fajnie. Biegam od pięciu lat. Jeżeli tylko mogę, to zawsze biorę udział w Biegu Niepodległości. Jeżeli nie, wówczas staram się wystartować gdzieś indziej, na przykład w Biegnij Warszawo lub Orlen Maratonie.

— Jako sportowca na pewno cieszy pana, że Polacy masowo biegają, zaczynają się ruszać?
— To jest fajne, że Polska staje się krajem zdrowym. W sobotę po pracy ludzie nie siedzą w domu, tylko robią coś dla siebie i wychodzą na rowery, na rolki lub pobiegać.

— Wracając do tegorocznych mistrzostw Europy w Zurychu, to chyba ciężko było oglądać sukcesy kolegów i koleżanek, kiedy samemu nie można było "dołożyć się" do tego bardzo dobrego dorobku medalowego?
— Gdyby to było takie proste, że medale zdobywają zawodnicy z najlepszymi wynikami w tabelach, to nie trzeba by było rozgrywać zawodów. Piękno sportu polega na tym, że ten najlepszy nie zawsze wygrywa. Patrząc na koleżanki i kolegów, cieszyłem się, bo po to każdy z nas oddaje kawał swojego serca, mnóstwo harówy, a przecież do tego dochodzą kontuzje, czasami niesamowite bóle. Wiadomo, było mi przykro po finale, że nie zdobyłem medalu, byłem tym zawiedziony, ale taki jest sport. Ważne, że zdobywali je młodzi lekkoatleci. To dobry prognostyk przed igrzyskami w Rio de Janeiro.

— A pan myśli o igrzyskach w Brazylii?
— A jak pan myśli?

— Myślę, że pan myśli.
— No właśnie. Jeżeli bym o nich nie myślał, to bym zakończył karierę. Dla każdego sportowca celem są igrzyska. Jest wielu zawodników, którzy mają medale mistrzostw świata, ale nie mają z olimpiady i z chęcią oddali by wszystkie krążki za ten jeden z igrzysk. Jestem dobrej myśli. Jeśli tylko będę zdrowy, powalczę o kolejny medal.

— Wracając do ME w Zurychu, gdzie polska reprezentacja zdobyła aż 12 medali. Był to efekt dobrego szkolenia i wsparcia utalentowanej młodzieży przez Polski Związek Lekkiej Atletyki?
— Warunki co roku są zapewnione: są wyjazdy zagraniczne, zgrupowania klimatyczne, więc nie ma co narzekać. Wiadomo, każdy z nas chciałby mieć warunki, jakie mają Niemcy, czy Amerykanie, ale nie ma tragedii i można dobrze się przygotować.

— Zapytałem o wsparcie związku, bo po powrocie z Zurychy Kacper Kozłowski z Olsztyna mówił, że przez dwa ostatnie sezony nie otrzymał ze związku żadnych pieniędzy.
— Zawodnik musi zdobyć medal lub prezentować naprawdę dobrą formę na mityngach. Jeżeli ktoś formy nie ma, związek nie ma podstaw, by dać mu pieniądze.

— Jest coś, czego pan w swojej dyscyplinie nie lubi?
— Nie. Mam to szczęście, że kocham to, co robię. Moja praca nie sprawia mi żadnego problemu, a wręcz przeciwnie: jestem z niej bardzo zadowolony.

Grzegorz Kwakszys

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. asd #1616249 | 37.152.*.* 22 gru 2014 23:15

    moja praca też mi nie sprawia problemu. No może jeden. Kasa. Dlatego szukam wyzwań, za lepsze pieniądze, a i tak firma na mnie zarobi.

    ! - + odpowiedz na ten komentarz