Wjechali czołgiem w tłum
2024-02-20 13:17:47(ost. akt: 2024-02-20 14:17:48)
Trochę niezauważona przeszła kolejna rocznica przyjazdu do Olsztyna pierwszych kolejarzy w lutym 1945 roku, którzy 19 lutego wywiesili pierwszą polska flagę w Olsztynie na domu przy obecnej Zientary-Malewskiej.
Kiedy wjeżdżali do miasta, Olsztyn płonął po raz drugi. W 1945 roku Rosjanie palili Olsztyn w dwóch falach, niedługo po zdobyciu miasta, a potem od 17 do 19 lutego. To wtedy zniszczyli między innymi olsztyński dworzec z 1871 roku.
— Według olsztynianki ukrywającej się wówczas w okolicach ulicy Emilii Plater, pierwsze pożary z lutego objęły głównie centrum miasta (Stare Miasto) i ulice do niego przyległe (...) w pierwszej połowie lutego 1945 roku obiekty dworcowe stały nienaruszone. Przez stację przejeżdżały liczne transporty towarowe ze zrabowanym przez Rosjan mieniem poniemieckim. Budynki dworcowe zostały podpalone dopiero później. Płonęły 17 lutego-akurat wtedy, kiedy do Olsztyna przyjechali białostoccy kolejarze — pisze Stanisław Piechocki w książce "Olsztyn. Styczeń 1945".
— Rosjanie nie tylko palili i grabili, ale też mordowali i gwałcili. Codziennie wieczorami słychać było przeraźliwy krzyk kobiet. Rano znajdowano ich ciała. O tym nadal trudno mówić — wspominał po latach jeden z nich, Kazimierz Żołdak.
— Cały dworzec płonął… przy dworcu była sodoma i gomora, na skwerku leżało z 50 trupów w szpitalnych ubraniach popalonych, nagie kobiety opalone, czarne jak węgiel… Przy skwerku był schron – zajrzałem do środka, na wstępie leżał gruby urzędnik kolejowy, w uniformie, głową w dół, obok kobieta, dalej widać było nogi, pozawalane nabitymi koszami z bielizną, tobołami, walizkami – wszystko to porozwalane, pokrwawione i zabłocone — wspominał Karol Hochlajtner, który przybył do Olsztyna właśnie 17 lutego z pierwszą grupą polskich kolejarzy.
Jeszcze bardziej tragiczne wydarzenia rozegrały się na dworcu w styczniu 1945 roku, w czasie zdobywania Olsztyna.
— Schron był przepełniony, ale do środka ciągle wciskali się ludzie. Na zewnątrz odgłosy silników [czołgowych] i serie karabinów maszynowych, krzyki, lamenty, wołania o pomoc! Odgłos silnika umilkł a wejście do naszego schronu prawie szczelnie zamknięte było martwymi i rannymi cywilami. Matka przygarnęła nas do siebie. My byliśmy w bezpiecznym obszarze, ale nawet nie trzy kroki od nas drgali ranni i umierający — wspominał po latach niemiecki Warmiak Herbert Monkowski w książce "Warmia i Mazury. Mozaika kultur i narodów.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez