Natalia Tejs spełnia marzenia w stuletnim domu
2024-06-30 09:00:00(ost. akt: 2024-06-25 15:47:08)
Na artystyczne projekty Natalii Tejs wpływ miały narodziny jej syna – Krzesimira. Z artystką rozmawiamy o macierzyństwie, twórczości i inspiracjach z Warmii oraz pracowni w domu z historią.
— Jak wyglądają poranki z Krzesimirem?
— Zupełnie inaczej, niż było to jeszcze niedawno, ponieważ na początku roku wróciłam do pracy. Oczywiście zawsze staram się, byśmy od razu nie zrywali się na nogi i spędzili choć chwilę na wspólnej zabawie, ale potem muszę go bardzo przekonywać, że jednak trzeba iść do pracy. Niespieszne poranki zdarzają się w weekendy, kiedy możemy trochę dłużej poleżeć w łóżku, poczytać książki. Po śniadaniu wychodzimy na długi spacer, bo Krzesimir jest piechurem i mimo że ma niewiele ponad dwa lata, może pokonać nawet kilka kilometrów.
— Zupełnie inaczej, niż było to jeszcze niedawno, ponieważ na początku roku wróciłam do pracy. Oczywiście zawsze staram się, byśmy od razu nie zrywali się na nogi i spędzili choć chwilę na wspólnej zabawie, ale potem muszę go bardzo przekonywać, że jednak trzeba iść do pracy. Niespieszne poranki zdarzają się w weekendy, kiedy możemy trochę dłużej poleżeć w łóżku, poczytać książki. Po śniadaniu wychodzimy na długi spacer, bo Krzesimir jest piechurem i mimo że ma niewiele ponad dwa lata, może pokonać nawet kilka kilometrów.
— Jaki wpływ miało macierzyństwo na twoją twórczość?
— Miało ogromny wpływ, bo zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób malować z małym dzieckiem. Przez pewien czas prowadziłam nawet na ten temat warsztaty, gdzie moim nauczycielem był mój synek. Chciałam też, by obrazki, które są wynikiem takich warsztatów, sprawiały radość dzieciom, ale miały taki kształt, by móc je potem powiesić na ścianie. Wiadomo, że dwulatek jeszcze nie stworzy niesamowitego dzieła. Dzięki oprawie i właściwym wyeksponowaniu mogą mieć jednak kształt ciekawej ilustracji czy abstrakcji. Wpływ Krzesimira ma odzwierciedlenie również w mojej twórczości. Wcześniej moje obrazy były bardzo ponure, a dzięki niemu pojawia się w nich więcej koloru. Zajęłam się też ilustracją.
— Miało ogromny wpływ, bo zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób malować z małym dzieckiem. Przez pewien czas prowadziłam nawet na ten temat warsztaty, gdzie moim nauczycielem był mój synek. Chciałam też, by obrazki, które są wynikiem takich warsztatów, sprawiały radość dzieciom, ale miały taki kształt, by móc je potem powiesić na ścianie. Wiadomo, że dwulatek jeszcze nie stworzy niesamowitego dzieła. Dzięki oprawie i właściwym wyeksponowaniu mogą mieć jednak kształt ciekawej ilustracji czy abstrakcji. Wpływ Krzesimira ma odzwierciedlenie również w mojej twórczości. Wcześniej moje obrazy były bardzo ponure, a dzięki niemu pojawia się w nich więcej koloru. Zajęłam się też ilustracją.
— Co jest ich tematem?
— To nieodłącznie natura, las. Mieszkam blisko przyrody, więc tematy leśne musiały się tam pojawić. Potem pojawił się pomysł, by do tych ilustracji dołączył tekst, więc zaczęłam tworzyć rymowanki. Kiedy miał zaledwie kilka miesięcy okazało się, że Krzesimir idealnie przy nich zasypia. Stworzyłam dla niego „Zaklęcie na zaśnięcie, czyli wierszyki Mamy Czarownicy”. To będzie dla niego pamiątka z dzieciństwa. Staram się, by dzieciństwo synka było jak najbliżej natury. Krzesimir uwielbia biegać boso, kąpać się w jeziorze, nawet jeśli woda jest lodowata, co wcale mu nie przeszkadza. Zna podstawowe zioła, uwielbia zrywać miętę i oregano i jeść zerwane prosto z ogrodu.
— To nieodłącznie natura, las. Mieszkam blisko przyrody, więc tematy leśne musiały się tam pojawić. Potem pojawił się pomysł, by do tych ilustracji dołączył tekst, więc zaczęłam tworzyć rymowanki. Kiedy miał zaledwie kilka miesięcy okazało się, że Krzesimir idealnie przy nich zasypia. Stworzyłam dla niego „Zaklęcie na zaśnięcie, czyli wierszyki Mamy Czarownicy”. To będzie dla niego pamiątka z dzieciństwa. Staram się, by dzieciństwo synka było jak najbliżej natury. Krzesimir uwielbia biegać boso, kąpać się w jeziorze, nawet jeśli woda jest lodowata, co wcale mu nie przeszkadza. Zna podstawowe zioła, uwielbia zrywać miętę i oregano i jeść zerwane prosto z ogrodu.
— Pokazujesz, że warto zachęcać do twórczości od najmłodszych lat.
— Tak, to jest przecież sensoplastyka, gdzie wspieramy rozwój zmysłów, dbamy o usprawnienie ruchowe, poprzez wspólne działania pogłębiamy nasz kontakt emocjonalny z dziećmi. Poszerzamy umiejętności, wyobraźnię. Mój synek, choć ma dopiero 2,5 roku, potrafi nazwać wszystkie kolory, łącznie z odcieniami.
— Tak, to jest przecież sensoplastyka, gdzie wspieramy rozwój zmysłów, dbamy o usprawnienie ruchowe, poprzez wspólne działania pogłębiamy nasz kontakt emocjonalny z dziećmi. Poszerzamy umiejętności, wyobraźnię. Mój synek, choć ma dopiero 2,5 roku, potrafi nazwać wszystkie kolory, łącznie z odcieniami.
— Wciąż też zaskakujesz kolejnymi projektami. Współpracujesz z Martą Andrzejczyk, dla której stworzyłaś ilustracje do Teatru Opowieści.
— Marta była moją mentorką w Miejskim Ośrodku Kultury, gdzie poznałyśmy się i razem pracowałyśmy w jednym dziale. Marta już nie pracuje w MOK-u, ale wciąż mamy ze sobą kontakt, bardzo się lubimy i wspieramy. Ogromnie ucieszyłam się, że to mnie zaproponowała stworzenie ilustracji, bo jest bardzo wymagająca i takie wyzwania lubię. Obie jesteśmy też animatorkami, więc wiele tematów nas łączy.
— Marta była moją mentorką w Miejskim Ośrodku Kultury, gdzie poznałyśmy się i razem pracowałyśmy w jednym dziale. Marta już nie pracuje w MOK-u, ale wciąż mamy ze sobą kontakt, bardzo się lubimy i wspieramy. Ogromnie ucieszyłam się, że to mnie zaproponowała stworzenie ilustracji, bo jest bardzo wymagająca i takie wyzwania lubię. Obie jesteśmy też animatorkami, więc wiele tematów nas łączy.
— W twoich projektach jest wiele tego miejsca, w którym mieszkasz. Kilkanaście lat temu spełniłaś swoje marzenie i zamieszkałaś w stuletnim wiejskim domu. Od tamtej pory w twojej twórczości bardzo wybrzmiewa warmińskość.
— To marzenie udało mi się spełnić. Tak, Warmia i jej przyroda jest niezwykle inspirująca, ma też ogromny wpływ na to, co robię plastycznie. W twórczości zaczęłam wykorzystywać stare drewniane deski z przydomowej stodoły po rozbiórce. Moje prace różnią się od tych, które widziałam wcześniej, czyli sielskich obrazków z życia wsi. W swoich obrazach i ilustracjach uwieczniam to, co bezpowrotnie przemija, dziedzictwo kulturowe Warmii. Scalam z materiałem, który wykorzystuję. Dlatego są to czarno-białe obrazy, których tematem jest architektura i pejzaż wsi.
— To marzenie udało mi się spełnić. Tak, Warmia i jej przyroda jest niezwykle inspirująca, ma też ogromny wpływ na to, co robię plastycznie. W twórczości zaczęłam wykorzystywać stare drewniane deski z przydomowej stodoły po rozbiórce. Moje prace różnią się od tych, które widziałam wcześniej, czyli sielskich obrazków z życia wsi. W swoich obrazach i ilustracjach uwieczniam to, co bezpowrotnie przemija, dziedzictwo kulturowe Warmii. Scalam z materiałem, który wykorzystuję. Dlatego są to czarno-białe obrazy, których tematem jest architektura i pejzaż wsi.
— Warmię wciąż można odkrywać?
— Tak, a muszę powiedzieć, że pisałam pracę magisterską dotyczącą sztuki ludowej Warmii. Wtedy jeszcze nie było tylu źródeł, do których można dotrzeć. Głównie dotyczyły rzeźby ludowej z kapliczek. Wtedy jeździłam po regionie i fotografowałam kapliczki, miałam też możliwość skorzystania z archiwum Muzeum Warmii i Mazur.
— Tak, a muszę powiedzieć, że pisałam pracę magisterską dotyczącą sztuki ludowej Warmii. Wtedy jeszcze nie było tylu źródeł, do których można dotrzeć. Głównie dotyczyły rzeźby ludowej z kapliczek. Wtedy jeździłam po regionie i fotografowałam kapliczki, miałam też możliwość skorzystania z archiwum Muzeum Warmii i Mazur.
— Ostatnio zaciekawił mnie też twój projekt zatytułowany „Zmora”.
— To z kolei wynik mojej fascynacji szeroko pojętą kulturą słowiańską. Tryptyk „Zmora” pojawił się w czasie wyjątkowej wystawy, która odbyła się w Jezioranach. „Rodnik – Sztuki Alternatywne” odbył się tam po raz trzeci, a tegorocznym tematem był sen, który pięknie wpisał się w Jeziorańską Noc Muzeów. Wystawa była wspaniale skomponowana, wyważona, a prace nietuzinkowe. Jestem dumna, że mogłam uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, obok wyjątkowych twórców. Wystawa odbywa się w industrialnej przestrzeni budynku starej mleczarni.
— To z kolei wynik mojej fascynacji szeroko pojętą kulturą słowiańską. Tryptyk „Zmora” pojawił się w czasie wyjątkowej wystawy, która odbyła się w Jezioranach. „Rodnik – Sztuki Alternatywne” odbył się tam po raz trzeci, a tegorocznym tematem był sen, który pięknie wpisał się w Jeziorańską Noc Muzeów. Wystawa była wspaniale skomponowana, wyważona, a prace nietuzinkowe. Jestem dumna, że mogłam uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, obok wyjątkowych twórców. Wystawa odbywa się w industrialnej przestrzeni budynku starej mleczarni.
— Jakie masz teraz plany?
— Chcę kontynuować projekt warmińskich prac na deskach i marzy mi się, by w mojej pracowni, która powstała w moim domu, odbywały się warsztaty. Jeszcze do niedawna nie miałam takiej przestrzeni. Dziś już mam i jestem z niej dumna. Kto wie, może właśnie tu powstanie cykl ilustracji, bo te też mi się marzą.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— Chcę kontynuować projekt warmińskich prac na deskach i marzy mi się, by w mojej pracowni, która powstała w moim domu, odbywały się warsztaty. Jeszcze do niedawna nie miałam takiej przestrzeni. Dziś już mam i jestem z niej dumna. Kto wie, może właśnie tu powstanie cykl ilustracji, bo te też mi się marzą.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Natalia Tejs – urodzona w 1987 roku w Olsztynie, absolwentka Wydziału Sztuki UWM. Brała udział w kilkunastu wystawach zbiorowych i indywidualnych. Pracuje w Miejskim Ośrodku Kultury w Olsztynie. W 2019 roku otrzymała m.in. drugą nagrodę Olsztyn Street Art Garden Festiwal za sowę nad Jeziorem Długim. W 2022 roku - nagrodę za pamiątkę z Warmii i Mazur na Wojewódzkim Przeglądzie Rękodzieła.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez