Dwie konwencje

2024-08-23 14:50:11(ost. akt: 2024-08-23 14:51:02)

Autor zdjęcia: PAP

Niewiele ponad miesiąc temu Donald Trump przeżył próbę zamachu na swoje życie. Świat obiegły zdjęcia byłego prezydenta z zakrwawioną głową zaciskającego pięść. Nad nim powiewała amerykańska flaga. Panowało przekonanie, że to zdjęcie pozwoli Trumpowi wygrać wybory. Jego rywal był słaby, a wigor Trumpa po nieudanej próbie zamachu kontrastował z fizyczna słabością Bidena. Następnie przyszła republikańska konwencja w Milwaukee. Republikański aktyw był w siódmym niebie. Przekonanie o nieunikniony triumfie było powszechne. Trump zdecydował się na wybór na kandydata na wiceprezydenta JD Vance’a. To miał być wybór dokonany przez polityka pewnego, że wygra. Vance bowiem nie był wyborem mającym zapewnić Trumpowi zwycięstwo czy w tym zwycięstwie pomóc. To wybór ideologa, który miał pomóc w rządzeniu, a tak naprawdę zadbać o czystość dziedzictwa trumpizmu, czyli nowej odmiany ruchu konserwatywnego, znacznie bardziej populistycznej i izolacjonistycznej. Trump był pewien, że wygra, i meblował konsekwencje swojej wygranej.

Aż tu nagle nastąpiło trzęsienie ziemi. Biden się wycofał. Namaścił Kamalę Harris, która przez lata była postrzegana jako polityczka o sporych ograniczeniach. Gdy Kamala wysunęła się na pierwszy plan, wszystkie jej ograniczenia i słabości zniknęły. Wyborców demokratów zalała fala entuzjazmu. Na wiecach pojawiały się tysiące zwolenników. Na ich zdalnych odpowiednikach na platformie Zoom ponad 100 tys. na jednym spotkaniu. Internet zalały entuzjastyczne memy. I w takich nastrojach demokraci dojechali do swojej konwencji krajowej. Podziękowano Bidenowi. Następnie demokraci pokazali wszystko, co najlepsze. Od Hillary Clinton do Berniego Sandersa. Oczywiście ze specjalnym udziałem małżeństwa Obamów. Partia demokratyczna znowu stała się zjednoczona i wierząca w zwycięstwo. Analitycy tonują nastroje. Mówią, że Trump i Harris idą łeb w łeb i każdy wynik jest możliwy. Ale to jakościowa zmiana w porównaniu z dniami po zamachu na Trumpa, kiedy to jego zwycięstwo wydawało się nieuniknione. Dzisiaj tak na pewno nie jest. Trump czuje, że sukces może wyślizgnąć mu się z rąk. To zwiastuje zaostrzenie retoryki byłego prezydenta. Do wyborów zostało niewiele ponad 70 dni.

Fot. biuro posła

Marcin Kulasek, wiceminister aktywów państwowych

Źródło: Gazeta Olsztyńska