Ukraina wkracza do Rosji, czyli ryzykowna gra Kijowa
2024-08-23 14:52:24(ost. akt: 2024-08-23 14:54:37)
Dziś lekcja realizmu w kontrze do myślenia życzeniowego. Bardzo znane powiedzenie byłego polskiego premiera Leszka Millera, że „mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna” odnosi się również do ostatniego etapu wojny Rosji z Ukrainą. I tu uwaga semantyczno-merytoryczna: od tygodnia zwyczajowe, używane od dwóch i pół lat określenie „wojna Rosji z Ukrainą” jest już nieaktualne. Od momentu wkroczenia przeszło 6000 żołnierzy naszego wschodniego sąsiada na terytorium Rosji i zajęcie przez nich blisko 100 miejscowości jest to już także wojna Ukrainy z Rosją. Tak, oczywiście jest to skutek wcześniejszej napaści Moskwy w lutym 2022 roku, jednak mimo że to następstwo agresji wojsk nowego cara Włodzimierza Putina na ziemie ukraińskie, to owo przeniesienie teatru wojennego na teren Federacji Rosyjskiej jest nową jakością.
Wbrew entuzjastycznym komentarzom w polskich mediach, nie jestem w tej kwestii hurraoptymistą. Wręcz przeciwnie. Nie uważam, aby ta militarna akcja Kijowa zakończyła się na dłuższą metę sukcesem. Utrzymanie aż 1250 kilometrów kwadratowych wydaje się być mało prawdopodobne, nawet jeśli traktuje się to jako argument przetargowy w kontekście wymiany jeńców lub też oddania tego, co Rosja zdobyła na terenie obwodu donieckiego i ługańskiego („handel” Krymem nie wchodzi dla Rosji w grę ze względów prestiżowo-polityczno-historycznych).
Ważniejsze jednak są względy stricte polityczne. Zachodnie rządy, a zwłaszcza zachodni podatnik mógł przez lata wspierać Kijów finansowo i stricte militarnie, skądinąd ze słabnącym w tej kwestii entuzjazmem społeczeństw państw europejskich – przede wszystkim dlatego, że była to swoista „samoobrona” ze strony Ukrainy i wojna toczyła się na jej terytorium. Chęć łożenia na wojnę przeniesioną na terytorium Rosji już gwałtownie maleje i będzie maleć w praktyce do zera.
Z kolei wydłużenie frontu przez stronę ukraińską i prawdopodobne jednak odcięcie wojsk Zełenskiego od dostaw z Ukrainy może nie dziś, nie jutro, nie za tydzień, ale jednak zakończyć się może militarną klęską. Tym bardziej że Kijów zabrał kilka tysięcy żołnierzy, którzy mogli bronić terenów Ukrainy Wschodniej, gdzie Rosja cały czas posuwa się naprzód. Zaś militarna klęska Ukrainy w Rosji może już całkiem wyzerować chęć pomocy finansowo-wojskowej dla niej ze strony Zachodu.
Obawiam się, że obecna ukraińska kontrofensywa na ziemiach Rosji może okazać się pyrrusowym zwycięstwem. A cena, jaką może za to zapłacić Kijów – w wymiarze i militarnym, i politycznym – po prostu olbrzymia.
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez