Wojnowo – przestrzeń poza czasem

2024-08-24 14:54:23(ost. akt: 2024-08-24 14:54:46)

Autor zdjęcia: Materiał nadesłany

Wakacyjne wędrówki mają niezwykłą moc nauki, ponieważ pozwalają nam na bezpośrednie doświadczenie świata w sposób, który jest trudny do osiągnięcia w innych okolicznościach. Dostarczają one nie tylko odpoczynku i relaksu, ale również wzbogacają nas o nowe doświadczenia, wiedzę i umiejętności, które pozostają z nami na całe życie. To połączenie przyjemności z edukacją czyni je tak wartościowymi. Często prowadzą nas do miejsc o bogatej historii, która staje się bardziej realna i namacalna. A to otwiera nas na różnorodność świata, pozwala zyskać nowy punkt widzenia, podkręca ciekawość poznawania nowych miejsc. Tak było i tym razem.
Moje osobiste odkrycie Wojnowa to nie odkrycie Ameryki, ponieważ wioska ta jest dość dobrze znana miłośnikom Mazur, czytelnikom Melchiora Wańkowicza czy Emilii Sukertowej-Biedrawiny.

Tym niemniej wielu moich znajomych nie było w niej, wielu nie słyszało o tym miejscu, nie wiedząc, jakie perełki kultury skrywa. Przyznam, że byłam kilka dekad temu w Wojnowie, ale zatrzymałam się jedynie przy prawosławnej cerkwi pod wezwaniem Zaśnięcia Matki Bożej i tamtejszym monasterze Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.

Fot. Materiał nadesłany

Nie pamiętam, dlaczego nie dotarłam ciut dalej, na koniec wsi, do klasztoru staroobrzędowców, należącego niegdyś do parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, położonego w malowniczej scenerii nad jeziorem Duś, do którego można także dopłynąć rzeką Krutynią, gdzie znajduje się obecnie Muzeum Ikon i Kultury Staroobrzędowców.

Odłączeni

Kim są staroobrzędowcy, którzy Wojnowo założyli w pierwszej połowie XIX wieku? To uciekinierzy ze wschodu, wyznawcy starorosyjskiego odłamu prawosławia w Rosyjskim Kościele Prawosławnym, które było prześladowane w carskiej Rosji. Zwani są też starowiercami. Ich początek sięga 1667 roku, gdy patriarcha moskiewski Nikon zdecydował się na przeprowadzenie reformy liturgicznej, chcąc ujednolicić obrzędy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego z obrzędami greckimi.

Wydano wówczas nowe księgi liturgiczne, zmieniono dotychczasowe, typowo ruskie rytuały i zasady wiary, które zaczęto uznawać za herezję. Stare księgi zaś, które ze czcią przechowywano jako święte, nakazano palić i niszczyć. Część przerażonych wiernych, która chciała pozostać przy tradycyjnych obrzędach, wobec działań Nikona zaczęła się buntować, głosząc, że jego reformy to dzieło szatana, którego uosobieniem jest on sam.

Protest i postawa oporu starowierców była na tyle silna, że car razem z dostojnikami kościelnymi, którzy bali się rozbicia Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, traktował przeciwników reformy jako buntowników. Zaczęły się zatem okrutne prześladowania, tortury, palenie na stosie. Staroobrzędowcy musieli uciekać, chronić się w odludnych miejscach, kierując się w stronę Syberii, ale też i na zachód, w kierunku ziem polskich, znanych z tolerancji religijnej.

Na przełomie XVIII i XIX wieku, po rozbiorach państwa polskiego, wystąpili z prośbą do króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III o zakup ziemi na Mazurach i prawo osiedlenia się na niej. Król chętnie się zgodził, ponieważ chciał zasiedlić okolice Puszczy Piskiej, miejsca wówczas dzikiego, o surowych warunkach do życia, trudnej do uprawy glebie, które były omijane szerokim łukiem przez innych przybyszów. Przesiedleńcy spotkali się z życzliwym przyjęciem. Byli przez sześć lat zwolnieni z podatków, pierwsze pokolenie mężczyzn nie podlegało poborowi do wojska, a przede wszystkim bez przeszkód mieli prawo do wyznawania swojej wiary.

Fot. Materiał nadesłany

Założyli jedenaście wiosek: Gałkowo, Iwanowo, Kadzidłowo, Mościska, Ładne Pole, Piaski, Zameczek, Osiniak, Piotrowo. Pierwszą wioską było Onufryjewo nad Bełdanami, lecz największą rolę w dziejach staroobrzędowców na Mazurach odegrało właśnie Wojnowo, ufundowane przez Sidora Borysowa pochodzącego z rosyjskiego Wojnowa w guberni witebskiej, który na pamiątkę wsi rodzinnej dał nazwę swojej nowej siedzibie: Wojnowo.

Wioska jednak w dokumentach pruskich do 1945 roku nazywała się Eckertsdorf od nazwiska pruskiego nadleśniczego, który pilotował osiedlanie się staroobrzędowców. Dzięki jego zapiskom wiemy, jak wyglądał ten niezwykle trudny, żmudny, czasochłonny i pełen poświeceń proces powstawania wioski. Po dwóch latach były już postawione specyficzne domy z nieociosanych bali, a obok nich stanęły łaźnie parowe, czyli banie, z ogromnym piecem na drewno obłożonym kamieniami.

Tradycja bani w tych okolicach przetrwała do dziś. W bani kąpano się raz w tygodniu przed niedzielnym nabożeństwem. Staroobrzędowcy mieli specyficzny wygląd. Mężczyźni nie strzygli bród, ubierali się w koszule z zapięciem z boku, takim jak w rosyjskich rubaszkach, a kobiety na głowie nosiły chusteczki zawiązane pod brodą i marszczone spódnice sięgające do połowy łydek. Wiedli prosty, ascetyczny tryb życia, ponieważ ich religia zakazywała im używania alkoholu, herbaty, kawy i tytoniu.

Osoba, która spożyła alkohol, musiała jako pokutę wykonać przed świętymi obrazami 1000 pokłonów do samej ziemi. Staroobrzędowcy z Wojnowa pochodzili z jednego z najbardziej konserwatywnych odłamów swej wiary i nazywani byli filiponami. Nurt ten wywodził się od mnicha Filipa z Pustelni Wygowskiej, który nie zaakceptował decyzji swojej wspólnoty, aby w modlitwach zbiorowych modlić się za panującego cara. Filip więc wraz ze swoimi zwolennikami porzucił macierzysty klasztor i założył własną wspólnotę.

Przetrwała ona do 1742 roku, gdy jej członkowie, nie chcąc wpuścić na teren monasteru carskiej inspekcji, dokonali samospalenia, niszcząc także zamieszkiwane dotąd budynki.

Trudne początki

Na początku swego pobytu osadnicy nie mieli szkół, a więc po wsiach staroobrzędowców chodzili starcy, którzy uczyli dzieci rosyjskiego alfabetu i zasad wiary. Dużo później, z polecenia władz pruskich, zaczęły powstawać szkoły, w których musiały uczyć się także dziewczynki, co nie było wcześniej praktykowane przez starowierców. Już w 1837 roku wybudowano pierwszą świątynię – dom modlitwy, czyli molennę.

Molenna, warto wspomnieć, przypomina budynek cerkwi, nie jest jednak miejscem sprawowania Eucharystii, ponieważ starowiercy nie mają konsekrowanych osób duchownych. Nabożeństwa prowadzi i przewodniczy życiu religijnemu tak zwany nastawnik (starik). Kolejną większą i wystawną molennę wykonaną z drewnianych ciosanych bali oraz dzwonnicę z trzema dzwonami w środku, wystawiono w Wojnowie w roku 1846. Odtąd wieś stała się centralnym miejscem kultu staroobrzędowców na Mazurach. A król pruski cenił starowierców za ich pracowitość, skromność, uczciwość, przestrzeganie zasad życia społecznego.
W latach 30. do Wojnowa przybył ze wschodu Ławrentij Rastropin, który nad jeziorem Duś wybudował sobie pustelnię.

Po latach na jej miejscu wybudowano klasztor męski, czyli Monaster Zbawiciela i Trójcy Świętej, którego przeorem został bardzo rzutki, wykształcony mnich Piotr Iwanowicz Ledniew, zwany Pawłem Pruskim, który dość szybko rozwinął klasztor, czyniąc z niego ceniony ośrodek kultu dla staroobrzędowców Prus Wschodnich i nie tylko.

Paweł postawił nowe budynki przy klasztorze, drukował księgi liturgiczne w założonej drukarni w Piszu, urządził bibliotekę. Wraz z innymi mnichami nauczał dzieci, założył też klasztor żeński w Puppen (Spychowie). Próbował też wprowadzić pewne cywilizacyjne zmiany, jak przyjmowanie nazwisk przez staroobrzędowców, rejestrowanie małżeństw, dopuszczanie małżonków do wspólnych modlitw. Chęci reform jednak nie spotkały się z uznaniem wiernych, z których tylko część mieszkańców go poparła, przechodząc wraz z nim i innymi piętnastoma mnichami do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego jako jednowiercy, czyli staroobrzędowcy akceptowani przez cara i prawosławnych patriarchów.

Paweł zaś wyjechał do Rosji, skąd prowadził ożywioną działalność misyjną. W latach 1922-1927 jednowiercy wybudowali na północnym krańcu wsi w Wojnowie wspomnianą przeze mnie niebieską cerkiew pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Po wyjeździe Pawła klasztor zaczął tracić na znaczeniu, aż wreszcie na tyle podupadł, że został przejęty przez staroobrzędowca Uljana Słowikowa, od którego – w roku 1885 – klasztor i folwark przynależny do klasztoru odkupiła Helena Dikopolska, mniszka z Rosji, która zamieniła go na klasztor żeński.

Sprowadziła do niego mniszki z Rosji, ze spalonego klasztoru w Pupach oraz z Majdanu. Zgromadzenie doskonale funkcjonowało aż do czasów powojennych. Potem działalność klasztoru zaczęła zamierać. Z Rosji Sowieckiej nie przyjeżdżały nowe mniszki, powołań lokalnych nie było, a klasztorowi groziło przejęcie przez władze PRL. Dlatego też ostatnia przeorysza klasztoru, roztropna matka Antonina Kondratiewna poprosiła o pomoc w ratowaniu klasztoru Leona Ludwikowskiego, byłego podporucznika AK, który przybył na Mazury wraz z żoną, sanitariuszką również z AK i przepisała mu, w zamian za dożywocie, opiekę, klasztor i należący do niego folwark.

Przełożona klasztoru odeszła w 1972 roku, a w 2006 roku zmarła ostatnia siostra Afimia Kuśmierz, która mieszkała przy rodzinie Ludwikowskich. Tym samym zakończyła się obecność żeńskiego klasztoru w Wojnowie.

Jedyny w Europie właściciel klasztoru

Na tym jednak historii nie koniec. Rodzina Ludwikowskich na szczęście nie sprzedała tego wyjątkowego miejsca, gdyż nadal znakomicie opiekuje się nim wnuk Leona, Tomasz Ludwikowski wraz ze swym synem, którego uczy zarządzania muzeum i folwarkiem. Tomasz Ludwikowski okazał się pasjonatem tego miejsca.

Jego staraniem, przy wsparciu środków z Unii Europejskiej, dofinansowaniu z Ministerstwa Rolnictwa i Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego udało się odremontować obiekty klasztoru: molennę wraz z dzwonnicą i dzwonem, a także przyległy spichlerz i magazyn oraz cmentarz, na którym pochowane są siostry oraz mieszkańcy Wojnowa. Na cmentarzu znajduje się także grobowiec rodziny Ludwikowskich, w którym pochowany jest wraz z żoną Haliną wspomniany, długoletni opiekun klasztoru śp. Leon Podejko-Ludwikowski oraz jego syn.

Pan Tomasz, z którym rozmawiałam, jest mocno przywiązany do tego przepięknego skrawka ziemi. Poświęca mu swój czas, wysiłek, energię na podtrzymywanie trwania i zachowania od niepamięci jakże ważnego fragmentu historii Mazur, za co należą mu się słowa najwyższego uznania. W muzeum można oglądać zbiór kilkudziesięciu ikon, z najcenniejszymi pochodzącymi z XVI wieku, przepiękny żyrandol z ciekawą historią w tle, na którym znajdują się zrobione jeszcze przez siostry świece, księgi liturgiczne, zdjęcia, przedmioty kultu, pamiątki po siostrach.

Muzeum Ikon i Kultury Staroobrzędowców można odwiedzać codziennie przez cały rok od godziny 9.00 do 18.30. W dawnej oborze znajduje się kawiarnia, gdzie można napić się znakomitej kawy przygotowywanej przez syna pana Tomasza, Kacpra.

Zachęcam do odwiedzin Wojnowa jeszcze w te wakacje, aby zanurzyć się w historię, w malownicze krajobrazy, w naturalne piękno i spokój. Tu czas zdaje się płynąć wolniej, a natura otacza nas z każdej strony. Woda jeziora Duś mieni się w słońcu, a otaczające go lasy i łąki tworzą sielankowy widok. Spacerując brzegiem jeziora, można poczuć się jak w innym świecie. Cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków i szumem drzew, tworzy idealne warunki do relaksu i medytacji. To miejsce, które na długo pozostaje w pamięci każdego, kto je odwiedzi!

Zdzisława Kobylińska