Otworzyli serca dla dzieci, potrzebują wsparcia w remoncie domu
2024-09-12 16:38:28(ost. akt: 2024-09-12 22:34:49)
Stworzyli pełen miłości dom dla dzieci, które nie otrzymały jej od najbliższych. Pani Celina wraz ze swoim mężem tworzą jedyny rodzinny dom dziecka w Olsztynie i mają pod swoją opieką 9 dzieci, w tym jedno własne, biologiczne. Postanowili rozpocząć zbiórkę na rozbudowę domu, która pozwoli im normalnie funkcjonować.
W Olsztynie funkcjonuje tylko jeden rodzinny dom dziecka. Prowadzą go Celina i Jarek Milewiczowie. Oprócz swojego własnego dziecka w ich domu serce i ciepło znalazło 8 kolejnych dzieci w wieku od 4 do 11 lat. W sumie w ich domu miłość i bezpieczeństwo znalazło już 10 dzieci.
Celina wychowała się w rodzinnym domu dziecka
Pobrali się w 2006 roku, a 5 lat po ślubie na świecie pojawił się ich syn Wojtuś. Mieli pracę, mieszkanie i byli szczęśliwi
Pobrali się w 2006 roku, a 5 lat po ślubie na świecie pojawił się ich syn Wojtuś. Mieli pracę, mieszkanie i byli szczęśliwi
— Sama jestem wychowanką rodzinnego domu dziecka. Pochodzę ze Srokowa za Kętrzynem — mówi pani Celina. — Rodzice moi nie żyją. Mama zmarła, jak miałam 8 lat, i trafiłam pod opiekę babci. Mam 5 rodzeństwa. Niestety babcia zachorowała i zmarła, więc w wieku 10 lat zostaliśmy przewiezieni do pogotowia opiekuńczego w Olsztynie. A potem los sprawił, że trafiliśmy do rodzinnego domu dziecka w Jedwabnie. Było nam tam dobrze.
Pani Celina mówi, że ma dobre wspomnienia i kontakt z rodziną. W domu w Jedwabnie było ich 17 osób. Zawsze pełno, zawsze gwarnie. Myśl o stworzeniu rodziny zastępczej kiełkowała w niej długo.
— Zawsze wierciłam mężowi dziurę w brzuchu, żebyśmy dali też szansę innym dzieciom i stworzyli im dom — opowiada. — Mi było łatwiej, bo sama to przeżyłam. Wiedziałam, na czym to polega. Mąż potrzebował trochę czasu, ale w końcu podjął to wyzwanie.
Otworzyli serca dla dzieci
Na co dzień wychowują i opiekują się dziećmi, których los wyjątkowo ciężko doświadczył: opuszczonymi przez biologicznych rodziców, z trudnych środowisk, często z bardzo smutną, wręcz dramatyczną historią. Stworzyli dom dla tych, którzy bardzo potrzebują miłości. Otworzyli dla dzieci swoje serca i swój dom. To bardzo ważna i trudna rola. To od nich przecież zależy, czy dzieci odzyskają zaufanie do dorosłych...
Na co dzień wychowują i opiekują się dziećmi, których los wyjątkowo ciężko doświadczył: opuszczonymi przez biologicznych rodziców, z trudnych środowisk, często z bardzo smutną, wręcz dramatyczną historią. Stworzyli dom dla tych, którzy bardzo potrzebują miłości. Otworzyli dla dzieci swoje serca i swój dom. To bardzo ważna i trudna rola. To od nich przecież zależy, czy dzieci odzyskają zaufanie do dorosłych...
Pani Celina i jej mąż Jarek prowadzą jedyny rodzinny dom dziecka w Olsztynie. Stworzyli dom dla 8 dzieci z pieczy zastępczej, mają również swoje biologiczne dziecko, więc razem tworzą jedenastoosobową, fantastyczną rodzinę.
— Mamy 3 pary rodzeństwa i 2 dzieci, z których każde jest z innej rodziny. Dzieci są z nami już jakiś czas — mówi pani Celina. — Przez ten czas nauczyły się nas, stały się bardziej ufne. Wiedzą że tu mają dom, że tu mogą czuć się bezpieczne, mimo że gdzieś są też ich rodzice.
Niektóre dzieci są odwiedzane przez rodziców, zabierane na urlopy. Są też takie, których rodzice mają ograniczone całkowicie prawa rodzicielskie. Dzieci są świadome, na tyle, ile wiek im pozwala, swojej sytuacji prawnej. Dom to nie tylko budynek, to przede wszystkim rodzina, gdzie dorastają dzieci darzone szczerą i bezwarunkową miłością, gdzie spełniają się ich marzenia. Nasz dzień nie różni się od tego, który spędzają inne rodziny. Jest czas na naukę, zabawę, na chwile spędzone razem...
Małżonkom bardzo zależy na tym, by dzieci, które są u nich, odnalazły się, wyrosły na dobrych ludzi, ale przede wszystkim były szczęśliwe.
— Każde dziecko jest inne, przychodzi do nas z całym bagażem różnych doświadczeń — tłumaczy Celina. — Dzieci są różne, w różnym wieku, z różnymi problemami, chorobami i przyzwyczajeniami. Nie jest łatwo i zdarza się, że różnie reagują. Bywa, że jest pięknie i mówią do nas: mamo, tato, a czasem krzyczą, że jestem głupia, że nas nie lubią, że się wyprowadzają... A wieczorem przychodzą do łóżka i potrzebują się przytulić. Rodzicielstwo zastępcze to blaski i cienie; musimy mieć różne zdania, jednak najważniejsze jest to, aby spotkać się w połowie drogi. Czasem dzieci nas zaskakują — są sytuacje śmieszne, ale są i te smutne. Próbowaliśmy przez pewien czas nauczyć naszego 7-latka jeździć na rowerze, ale nie chciał. Inne dzieci szybko się nauczyły, a on nie chciał nawet spróbować. W końcu powiedział, że mama mu kiedyś powiedziała, że teraz on nie może i że ona go sama nauczy. Jest u nas już 2 lata, więc zadzwoniłam do jego mamy i z nią porozmawiałam. Kiedy powiedziała mu, że ciocia może go nauczyć, to w ciągu 2 tygodni się nauczył. A czekał tak długo, bo był przekonany, że zrobi to mama...
Codzienne wyzwania
Zakopani w papierach: dokumentach, fakturach, rachunkach, planują codzienną pracę, wypoczynek i znów kolejne dni — działają niczym małe firmy, ale różnią się od nich wielkim sercem i miłością oferowanymi swoim dzieciom. Przy tak licznej gromadce nawet najprostsze potrzeby i czynności stają się ogromnym wyzwaniem.
Zakopani w papierach: dokumentach, fakturach, rachunkach, planują codzienną pracę, wypoczynek i znów kolejne dni — działają niczym małe firmy, ale różnią się od nich wielkim sercem i miłością oferowanymi swoim dzieciom. Przy tak licznej gromadce nawet najprostsze potrzeby i czynności stają się ogromnym wyzwaniem.
Mają 2 samochody 9-osobowe, bo muszą dzieci zawieźć do przedszkola i do szkół.
— Musimy wszystko logistycznie
zaplanować — opowiadają. — W tym roku mamy 3 dzieci, które poszły do pierwszej klasy. Najmłodsza, 4-latka, chodzi do przedszkola. Najstarszy jest Wojtek, nasz biologiczny syn. Jest autorytetem dla innych dzieci. W domu włączamy dzieciaki do obowiązków; pomagają nam w drobnych czynnościach, takich jak wypakowanie zmywarki czy wyniesienie śmieci. Największa awantura jest o sprzątanie pokoi.
zaplanować — opowiadają. — W tym roku mamy 3 dzieci, które poszły do pierwszej klasy. Najmłodsza, 4-latka, chodzi do przedszkola. Najstarszy jest Wojtek, nasz biologiczny syn. Jest autorytetem dla innych dzieci. W domu włączamy dzieciaki do obowiązków; pomagają nam w drobnych czynnościach, takich jak wypakowanie zmywarki czy wyniesienie śmieci. Największa awantura jest o sprzątanie pokoi.
Potrzeby tak dużej rodziny są duże: jedzenie, opłaty, leki... Ale państwo Milewscy chcą, by dzieci miały dobre i szczęśliwe dzieciństwo. Do pełni szczęścia brakuje im tylko większego metrażu. W chwili obecnej dzieci mieszkają w 2 4-osobowych pokojach. Taki stan rzeczy nie pozwala na wygospodarowanie miejsca do nauki dla każdego z nich, o potrzebie wyciszenia i intymności nie wspominając...
Marzą o większym metrażu
Mówią, że marzenia się spełniają. Rodzina rozpoczęła remont domu polegający na zabudowie dwóch tarasów w celu uzyskania dodatkowych pomieszczeń dla dzieci, które od września są w większości w wieku szkolnym.
Mówią, że marzenia się spełniają. Rodzina rozpoczęła remont domu polegający na zabudowie dwóch tarasów w celu uzyskania dodatkowych pomieszczeń dla dzieci, które od września są w większości w wieku szkolnym.
— Dzieci tak bardzo się cieszą, że będą miały więcej przestrzeni i swojego miejsca. Z nadzieją każdego dnia wracają i spoglądają na postępy prac budowlanych — opowiada pani Celina. — Trudno się mieszka w domu, w którym trwa remont ale dajemy radę. Mamy nadzieję, że już na święta Bożego Narodzenia będziemy po remoncie. Dzieci już nie mogą się doczekać; wybierają już sobie łóżka (dotychczas były piętrowe), pościele, meble. Są takie dumne i zadowolone. Żeby jednak te marzenia się spełniły, potrzebujemy wsparcia finansowego, bo niestety nie posiadamy takich środków na remont i wyposażenie. Dlatego została założona zbiórka, nad którą czuwają dobry anioł w osobie Anety Terlikowskiej-Kuchty oraz aktorka Magdalena Różczka, ambasadorka akcji „Otwórz serce, podziel się domem. Zostań rodziną zastępczą!”, założycielka fundacji Ukochani. Dziękujemy za każdą wpłatę, bo pozwoli nam ona zapewnić uśmiech i dać szczęście dzieciom, które go nie miały.
Celem zbiórki jest remont oraz wyposażenie pokoi dziecięcych dla Justynki, Martynki, Monisi, Oliwki, Natana, Oskara, Aleksa i Andrzejka.
Warto zmienić czyjeś dzieciństwo
Choć w ich domu jest już 11 osób, to bez wahania mówią, że gdyby jakieś dziecko potrzebowało ich miłości, przyjmą je pod swój dach. Chcieliby, by idea pieczy zastępczej była bardziej popularna.
Choć w ich domu jest już 11 osób, to bez wahania mówią, że gdyby jakieś dziecko potrzebowało ich miłości, przyjmą je pod swój dach. Chcieliby, by idea pieczy zastępczej była bardziej popularna.
— Śmieję się, że zostałam promotorem rodzicielstwa zastępczego — mówi pani Celina. — Ale to jest to, co dla dzieci jest najlepsze. Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, czy zostać rodziną zastępczą, to nie bójcie się, naprawdę warto dać coś od siebie i zmienić czyjeś dzieciństwo. Moje życie zmieniło i ja to dobro chcę przekazywać dalej... Mam nadzieję, że nasze dzieci będą wiedziały, że zawsze mogą do nas przyjść, że jesteśmy ich rodziną i że mogą na nas liczyć w każdej sytuacji.
Aby pomóc tej cudownej rodzinie, można dokonać wpłaty na stronie lub na profilu FB Licytacje na Remont Rodzinnego Domu Dziecka w Olsztynie licytować różne produkty, usługi i wyroby.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez