Nowacka odkrywa historię na nowo: kto zostanie zapomniany?

2024-09-24 07:40:10(ost. akt: 2024-09-24 11:32:03)

Autor zdjęcia: PAP

Barbara Nowacka po raz kolejny postanawia „odchudzić” historię, sugerując, że mniej faktów to więcej zrozumienia. Pytanie tylko, czy po tej diecie z naszej przeszłości nie zostanie sam ideologiczny szkielet, wygodny dla lewicowej narracji.

Neutralna historia według Nowackiej: czy da się zinterpretować przeszłość bez... interpretacji?


Barbara Nowacka po raz kolejny wkracza na teren debaty o nauczaniu historii, stawiając przed sobą zadanie nadania tej dziedzinie nowej formy – rzekomo neutralnej, niezależnej od polityki i ideologii. Jej deklaracja, że „nauka historii nie może służyć niczyim interesom”, może wydawać się słuszna na pierwszy rzut oka, jednak budzi pewne wątpliwości, zwłaszcza gdy spojrzymy na przeszłe inicjatywy polityków związanych z lewicą. Kto, jak nie lewica, wielokrotnie starał się reinterpretować przeszłość, aby wpisywała się w ich własne wizje przyszłości?

Nowacka zwraca uwagę, że historia jest przedmiotem szczególnie podatnym na interpretacje i przekłamania. To z pewnością prawda, ale warto zadać pytanie: czy wprowadzenie „nowoczesnej” edukacji obywatelskiej i proponowane przez ministerstwo zmiany rzeczywiście nie będą służyć żadnym interesom? W końcu próba „budowania wspólnoty” poprzez zmiany w programie nauczania historii może być narzędziem o wiele bardziej subtelnego kształtowania świadomości społecznej, niż to, co próbuje się ukazać jako obiektywizm.

Wydaje się, że zbyt łatwo przyjmujemy za pewnik, iż zmiana sposobu nauczania historii będzie lepsza tylko dlatego, że obiecuje oderwanie od polityki. Historia, z natury rzeczy, nigdy nie była i nie będzie zupełnie neutralna. Każda epoka, każdy system, każdy rząd kształtował narrację historyczną pod kątem swoich wartości i priorytetów. Przekonywanie, że Nowacka chce tego uniknąć, brzmi naiwnie, zwłaszcza gdy mowa o lewicowych propozycjach, które od lat próbują rozmywać tożsamość narodową na rzecz wizji kosmopolitycznej. Kiedy słyszymy, że edukacja obywatelska ma „uczyć o Polsce na scenie europejskiej i globalnej”, należy zastanowić się, czy aby na pewno to nie kolejna próba zepchnięcia na margines istotnych elementów naszej historii na rzecz bardziej „światowego” spojrzenia.

Interesujące jest również, że Nowacka wspomina o autonomii nauczycieli, jednocześnie podkreślając ich odpowiedzialność za budowanie społeczeństwa „wspólnotowego i spójnego”. Jest to sformułowanie, które samo w sobie może być interpretowane jako subtelne narzucenie kierunku, w jakim ma iść edukacja historyczna. Autonomia nauczycieli, jeśli ma być prawdziwa, powinna oznaczać swobodę w interpretacji faktów historycznych, a nie jedynie narzędzie do promowania określonej wizji społeczeństwa.

Odchudzanie historii – nowa dieta edukacyjna?


Ciekawym wątkiem w całej tej debacie jest także kwestia „odchudzenia” programu nauczania historii. Wspomina o tym Agnieszka Jankowiak-Maik, zwracając uwagę, że przeładowanie faktami, datami i nazwiskami nie sprzyja młodzieży. Owszem, zgoda, że czasami mniej znaczy więcej, ale czy ograniczanie ilości materiału naprawdę służy pogłębieniu zrozumienia? Czy może prowadzi raczej do wybiórczego traktowania przeszłości? Czy „odchudzona” historia nie jest przypadkiem historią uboższą o istotne konteksty i niuanse, które kształtowały nasz kraj?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej pozornie neutralnej debacie o nauczaniu historii kryje się coś więcej. Barbara Nowacka ma oczywiście prawo do swojej wizji edukacji, jednak dobrze by było, gdybyśmy zachowali czujność, by nie przekształciła się ona w jednostronną reinterpretację tego, co istotne dla polskiej tożsamości. Nauka historii to nie tylko daty i wydarzenia – to także wartości i tożsamość, których nie należy zbyt pochopnie „odchudzać” ani przekształcać w imię nowoczesnych, ideologicznych koncepcji.


Barbara Mikulska-Rola