Magiczna końcówka Mistrza Polski. Jagiellonia wygrała z Kopenhagą!

2024-10-04 14:37:46(ost. akt: 2024-10-04 14:43:11)

Autor zdjęcia: PAP/EPA/LISELOTTE SABROE

Polskie kluby stawały przed trudnym wyzwaniem w inauguracyjnej kolejce Ligi Konferencji, a Jagiellonia Białystok znalazła się w najtrudniejszej sytuacji. Ich starcie w Kopenhadze było debiutem w europejskich rozgrywkach na tym poziomie, a przeciwnik był faworytem. O podobnym wyniku, jak w meczu Legii z Realem Betis, nie mogło być mowy.
Mistrzowie Polski mieli potencjał, by zaskoczyć uznanego rywala, jednak różnice między europejskimi rozgrywkami a Ekstraklasą stały się widoczne już w pierwszych minutach meczu w Danii. Jagiellonia nie przypominała drużyny, która zdobyła uznanie w polskiej lidze.

Od początku spotkania na boisku dominowali Duńczycy, co było do przewidzenia. Jednak to, co zaskoczyło, to brak reakcji Jagiellonii, która nie próbowała nawet utrudnić przeciwnikom zadania. Zawodnicy z Białegostoku wyglądali na znerwicowanych swoim debiutem w pucharach, a stwarzanie sytuacji bramkowych okazało się dla nich niezwykle trudne.

FC Kopenhaga szybko skorzystała z przewagi. Już w 13. minucie, dzięki nieudolnej postawie obrońców Jagiellonii w polu karnym, Pantelis Hatzidiakos strzelił gola po znakomitym dośrodkowaniu Marcosa Lopeza z rzutu rożnego.

Jednak to nie zaspokoiło ambicji Kopenhagi. Zespół dążył do powiększenia przewagi, wiedząc, jak ważne są bramki w rozgrywkach ligowych. Nie zamierzali marnować nadarzających się okazji.

W składzie Jagiellonii zabrakło kluczowych graczy, takich jak Mateusz Skrzypczak i Taras Romanczuk, którzy prawdopodobnie zostali oszczędzeni na ligowe starcie z Legią Warszawa. Ich nieobecność była bardzo odczuwalna, ponieważ goście nie zdołali stworzyć żadnej realnej sytuacji bramkowej w pierwszej połowie.

Zespół potrzebował impulsu, który mógłby dać Taras Romanczuk wchodząc na boisko zamiast Jesusa Imaza. Wzmocnienie środka pola przyniosło pożądane efekty, a gospodarze szybko znów zaczęli atakować. Wydawało się, że zdobyli bramkę, jednak sędzia odgwizdał spalonego przed trafieniem Mohameda Elyounoussiego.

Wkrótce sytuacja na boisku się odwróciła. Jagiellonia zaskoczyła rywali! Po sześciu minutach drugiej połowy Afimico Pululu wykorzystał świetne podanie z lewej strony pola karnego i technicznym strzałem piętą zaskoczył zarówno obrońcę, jak i bramkarza Nathana Trotta. Polacy wykorzystali swoją szansę i mogli się cieszyć z wyrównania, na które nikt by nie postawił.

W drugiej połowie na boisku działo się znacznie więcej. Kopenhaga kontynuowała ataki, ale Jagiellonia zaczęła tworzyć groźne kontry. Przy jednej z nich Pululu był bliski zdobycia drugiego gola, jednak po chwili VAR sprawdzał, czy nie należy mu się czerwona kartka za zagranie łokciem. Na szczęście napastnik uniknął kary.

Te informacje były istotne dla Jagiellonii, ponieważ Angolczyk dobrze radził sobie w defensywie, a także przy kontranatarciach. Nawet gdy nie udawało mu się przejąć piłki, często bywał faulowany. Dzięki temu goście mogli dłużej utrzymać się przy piłce, a każda mijająca minuta przybliżała ich do sukcesu, jakim byłby remis w Kopenhadze.

Drużyna Adriana Siemieńca kończyła mecz z zimną krwią, kontrolując piłkę i wykorzystując przerwy na oddech w doliczonym czasie. Nawet wprowadzenie na boisko Andreasa Corneliusa z Kopenhagi nie przyniosło oczekiwanych efektów. Jagiellonia skoncentrowała się na obronie w ostatnich minutach, nie dając przeciwnikom żadnych dogodnych okazji do strzelenia gola.

Mimo aż siedmiu minut doliczonego czasu, drużyna z Podlasia zachowała korzystny wynik. W nieprawdopodobnych okolicznościach Darko Czurlinow zdobył bramkę, korzystając z sytuacji sam na sam z bramkarzem, co zapewniło Jagiellonii zwycięstwo.

To zdarzenie było trudne do uwierzenia. Jeszcze 45 minut wcześniej Jagiellonia wyglądała na zespół bez formy, a teraz mogła opuścić Kopenhagę z najlepszym możliwym rezultatem. Wynik ten znacznie zwiększał ich szanse na awans do kolejnej rundy. To był naprawdę wyjątkowy dzień dla polskich drużyn w europejskich pucharach.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

sj