Chcę wychować wnuczki na dobrych ludzi
2024-10-27 08:00:00(ost. akt: 2024-10-27 10:17:32)
Pani Jadwiga wychowała z mężem dwójkę dzieci. Kiedy przeszła na emeryturę marzyła, że będzie realizować swoje pasje. Życie napisało inny scenariusz... Po śmierci córki musiała zaopiekować się wnukami. — Bycie mamo-babcią stawia wiele nowych wyzwań. Od czasu naszych babć wszystko się diametralnie zmieniło. Na szczęście jedno pozostało niezmienne. To miłość, bezpieczeństwo i czas, które mogę podarować moim wnukom — tłumaczy pani Jadwiga.
Mówią, że bycie babcią to najpiękniejsza rola jaką kobiety mają szansę spełniać zaraz po byciu mamą. To zbieranie plonów naszego życia i oddawanie wnukom tej miłości, którą pielęgnujemy i rozwijamy przez całe nasze życie. Pani Jadwiga ma 65 lat i jest żoną wspaniałego męża Krzysztofa. Małżeństwem są od 42 lat. Wciąż patrzą na siebie zakochanym wzrokiem i trzymają się za ręce.
— Lepszego męża nie mogłam sobie wymarzyć — zapewnia pani Jadwiga. — Choć początkowo nie podobało mi się w nim to, że jest małomówny. Ja uwielbiam rozmawiać, buzia mi się nie zamyka. Zawsze byłam odważna, gadatliwa i aktywna. Energia wprost mnie rozpierała, a Krzyś taki spokojny, cichy ale dobry i pomocny człowiek z niego. Byliśmy przeciwieństwami, a jak wiadomo one się zawsze przyciągają.
Tworzyli szczęśliwą rodzinę
Miłość zaprowadziła ich przed ołtarz. Wypowiadając sakramentalne "tak" oczy mieli pełne łez wzruszenia a serca przepełnione szczęściem. Pracowali, wybudowali dom i zostali rodzicami dwóch córek: Kasi i Iwonki. Rodzina była dla nich najważniejsza.
Miłość zaprowadziła ich przed ołtarz. Wypowiadając sakramentalne "tak" oczy mieli pełne łez wzruszenia a serca przepełnione szczęściem. Pracowali, wybudowali dom i zostali rodzicami dwóch córek: Kasi i Iwonki. Rodzina była dla nich najważniejsza.
— Z rodzinnych domów wynieśliśmy mnóstwo miłości, więc swoim dzieciom też staraliśmy się ją przekazywać — mówią małżonkowie. — Córki były dla nas ósmym cudem świata. Kochaliśmy je bardzo ale uczyliśmy zawsze szacunku do starszych, rozróżniania dobra od zła, poszanowania pracy i pieniędzy. Chcieliśmy, żeby wyrosły na dobrych ludzi. Byliśmy dumni, gdy dziewczynki przynosiły świadectwa z czerwonym paskiem ale jeszcze bardziej cieszyło nas to, że mają w sobie wiele empatii do ludzi i miłości do zwierząt. Nie potrafiły obojętnie przejść wobec krzywdy i nieszczęścia. Cieszyliśmy się, gdy wychodziły za mąż, i gdy rodziły się im dzieci. Dla każdego rodzica szczęście dzieci jest chyba najważniejsze...
Choroba córki wywróciła ich życie
Starsza córka Kasia została mamą dwóch uroczych dziewczynek: Agnieszki i Ali, natomiast Iwona urodziła zdrowego chłopca Igora. Rodzina bardzo się cieszyła, że w ich domu słychać tupot maleńkich nóżek i dziecięcy śmiech.
Starsza córka Kasia została mamą dwóch uroczych dziewczynek: Agnieszki i Ali, natomiast Iwona urodziła zdrowego chłopca Igora. Rodzina bardzo się cieszyła, że w ich domu słychać tupot maleńkich nóżek i dziecięcy śmiech.
— Niestety nasze szczęście się skończyło tuż po drugim porodzie Kasi... Ala urodziła się zdrowa, jednak okazało się, że dwa miesiące po porodzie Kasia ma nowotwór szyjki macicy — opowiada pani Jadwiga. — To był dla nasz ogromny szok, niedowierzanie. Choroba postępowała szybko... Jeździliśmy z córką po lekarzach, badaniach, naświetleniach itd. Gasła nam w oczach. Wszyscy walczyliśmy o nią ze wszystkich sił. Ona sama mówiła, że tak bardzo chciałaby wychować swoje dzieci na dobrych ludzi, patrzeć jak rosną, uczą się a kiedyś same zostają mamami... Nie pomogły starania lekarzy ani nasze modlitwy. Kasia odeszła w śnie. Dzień wcześniej prosiła nas byśmy zaopiekowali się jej dziećmi. Zięć pracował za granicą, więc nie było innej możliwości. Po pogrzebie zabraliśmy dziewczynki do naszego domu.
Śmierć dziecka boli najbardziej
Dla rodzica nie ma nic gorszego niż śmierć dziecka. Pani Jadwiga i jej mąż nie mogli rozpaczać ani przeżywać żałoby samotnie. Były dwie małe istoty, które bardzo ich potrzebowały. Wnuczki były zbyt małe, by zrozumieć co się dzieje. Często płakały, starsza pytała "gdzie jest mama".
Dla rodzica nie ma nic gorszego niż śmierć dziecka. Pani Jadwiga i jej mąż nie mogli rozpaczać ani przeżywać żałoby samotnie. Były dwie małe istoty, które bardzo ich potrzebowały. Wnuczki były zbyt małe, by zrozumieć co się dzieje. Często płakały, starsza pytała "gdzie jest mama".
— Okazało się, że w tej całej tragedii, musieliśmy stanąć od razu na wysokości zadania i zająć się dziewczynkami — mówi pani Jadwiga. — To one najbardziej ucierpiały, choć nam też serca krwawiły. Musieliśmy otrząsnąć się i zastąpić dziewczynkom mamę. Nawet jak dziś o tym myślę, to łzy napływają mi do oczu. Gdyby nie to, że musiałam być silna dla nich to nie wiem, jak przeżyłabym śmierć córki. Kiedy przestało bić jej serce, to część mojego razem z nią umarła. Nie jest łatwo żegnać ukochane dziecko, nie taka powinna być kolejność. Do dziś nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.
Wychować na dobrych ludzi
Pani Jadwiga choć już na emeryturze swój dzień ma wypełniony "po brzegi". Pan Krzysztof jeszcze pracuje zawodowo, ale ilość obowiązków po powrocie do domu też nie pozwala na nudę. To on zajmuje się naprawami w domu, paleniem w piecu, ogrodem. Jest też prywatnym kierowcą swoich kobiet oraz organizatorem wycieczek. Pani Jadwiga oprócz zajmowania się domem, opieką nad wnuczkami w wolnych chwilach uwielbia szydełkować. To jej odskocznia od problemów i czas na relax.
Pani Jadwiga choć już na emeryturze swój dzień ma wypełniony "po brzegi". Pan Krzysztof jeszcze pracuje zawodowo, ale ilość obowiązków po powrocie do domu też nie pozwala na nudę. To on zajmuje się naprawami w domu, paleniem w piecu, ogrodem. Jest też prywatnym kierowcą swoich kobiet oraz organizatorem wycieczek. Pani Jadwiga oprócz zajmowania się domem, opieką nad wnuczkami w wolnych chwilach uwielbia szydełkować. To jej odskocznia od problemów i czas na relax.
— Wszystko w moim życiu kręci się teraz wokół moich wnuczek. Gotowanie, pranie, sprzątanie, zabawa i tak w kółko odkąd z nami zamieszkały — tłumaczy babcio-mama. — Ala teraz ma już pięć lat, ale zamieszkała ze mną jak miała osiem miesięcy, Agusia miała 4 latka, teraz to już 8-latka. Od tego czasu większość mojego życia, a nawet całe życie spędzam na opiece nad nimi. Wszystko kręci się wokół nich. Ale za nic bym nie chciała tego zmienić. Wystarczy, że z rana się uśmiechną, przytulą i powiedzą babciu kocham cię... Nic więcej do szczęścia mi potrzebne nie jest. No muszę być zdrowa, bo przecież muszę wychować dziewczynki. Chciałabym, żeby wyrosły na mądre i dobre osoby. Kiedy na nie patrzę, to widzę ich ogromne podobieństwo do córki. Zdarza się, że i łezka popłynie... Staram się żyć przyszłością, bo przeszłości zmienić nie mogę. Wiem, że córka czuwa nad nami. Marzę, że doczekamy z mężem chwili kiedy dziewczynki będą już dorosłe, założą swoje rodziny, zostaną matkami. Wtedy będziemy mogli spokojnie odejść. Teraz mamy misję do spełnienia - dac im szczęśliwy i bezpieczny dom oraz wychować je na dobrych ludzi...
fot. Arch. prywatne
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez