Elity finansowe a demokracja: rosnący wpływ miliarderów na politykę USA
2024-11-08 10:30:26(ost. akt: 2024-11-08 10:38:18)
Tegoroczne wybory prezydenckie w USA przeszły do historii jako najdroższe w Stanach Zjednoczonych. Prognozowane wydatki sięgają 15.9 bilionów dolarów, w tym 2.7 miliardów zebranych na sam wyścig prezydencki, dzięki wsparciu największych amerykańskich miliarderów. Tak astronomiczne sumy pokazują jak ogromne znaczenie ma biznes na kształtowanie polityki.
Wybory prezydenckie 2024 w Stanach Zjednoczonych dobiegły końca, ale ich wyniki będą jeszcze długo rezonować w amerykańskiej polityce. Po raz pierwszy od lat więcej niż stu miliarderów wsparło kampanie kandydatów na prezydenta, co podkreśla rosnącą rolę elit finansowych w kształtowaniu sceny politycznej kraju. Choć większość spośród 813 najbogatszych Amerykanów pozostała na uboczu, 83 z nich zdecydowało się wesprzeć kampanię Kamali Harris, a 52 udzieliło wsparcia Donaldowi Trumpowi. Bloomberg zauważa, że wybory te różnią się od poprzednich ze względu na wysokie stawki polityczne i społeczne oraz ogromny potencjał wpływu na kierunek przyszłej polityki gospodarczej.
Według informacji opublikowanych przez Forbes, Elon Musk, założyciel Tesli i Space przekazał oficjalnie na kampanię Donalda Trumpa i zewnętrzne komitety wspierające, tak zwane PAC (Political Action Committee), ponad 120 milionów dolarów. Spekuluje się jednak, że miliarder mógł wydać drugie tyle w ramach innych, mniej oficjalnych darowizn. Musk aktywnie korzystał także ze swojej platformy X (dawniej Twitter), aby promować Trumpa. Eksperci szacują, że wartość działań reklamowych przez platformę, biorąc pod uwagę liczbę obserwujących i algorytmy promujące jej treści, może wynosić nawet 100 milionów dolarów.
W odróżnieniu od Muska, Bill Gates, współzałożyciel Microsoftu, oficjalnie nie poparł żadnego kandydata, jednak prywatnie przekazał 50 milionów dolarów na rzecz organizacji non-profit, wspierającej kampanię Harris. Choć Gates unikał w przeszłości jawnego angażowania się w politykę, tym razem uznał, że wynik wyborów jest kluczowy nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale i dla reszty świata. Innym dużym darczyńcą wspierającym Harris był Michael Bloomberg, którego zaangażowanie finansowe wyniosło niemal 100 milionów dolarów. Bloomberg wielokrotnie podkreślał, że jego wsparcie dla Harris wynika z osobistych przekonań i troski o uczciwość w polityce.
Co ciekawe, Jeff Bezos, założyciel Amazona i czwarty najbogatszy człowiek na świecie, nie opowiedział się oficjalnie za żadnym kandydatem, jednak w ostatnich tygodniach przed wyborami zablokował możliwość publikacji poparcia Kamali Harris na łamach gazety, należącej do jego medialnego imperium, The Washington Post. Taka działanie wywołało podejrzenia o jego sympatie polityczne wobec Trumpa, co wzbudziło protesty czytelników i doprowadziło do anulowania tysięcy subskrypcji.
Również Mark Zuckerberg, trzeci najbogatszy człowiek świata, postanowił zachować neutralność polityczną, podobnie jak miało to miejsce w wyborach w 2016 i 2020 roku, i nie zadeklarował oficjalnego poparcia żadnemu kandydatowi. Mimo to, w wywiadzie dla New York Magazine Trump utrzymywał, że w odpowiedzi na próbę zamachu na jego życie w lipcu tego roku, Zuckerberg miał mu powiedzieć w prywatnej rozmowie, że w takiej sytuacji „nie mógłby zagłosować na Demokratę”.
W gronie innych darczyńców wspierających wybory 2024 znalazły się osoby znane z lewicowych sympatii, jak Laurene Powell Jobs czy Melinda French Gates, które przekazały po kilkadziesiąt milionów dolarów na pro-demokratyczne organizacje i komitety PAC. Tymczasem Trump otrzymał również wsparcie od takich miliarderów jak Timothy Mellon, który zainwestował ponad 100 milionów dolarów – aż 10% swojego majątku – aby wspomóc kandydata republikańskiego.
Zaangażowanie finansowe najbogatszych Amerykanów w wybory wywołuje liczne kontrowersje, bowiem zakłada się, że wielu a nich traktuje swój wkład w kampanie jako biznesową czy strategiczną inwestycję. Powrót Trumpa do Białego Domu może na przykład przynieść znaczne korzyści firmom Muska, takim jak SpaceX, która dostarcza satelity dla amerykańskiego rządu. Poparcie dla Trumpa oznacza również większe szanse na lukratywne kontrakty oraz na wprowadzenie regulacji sprzyjających Tesli. Co więcej, Trump wielokrotnie obiecywał Muskowi, że jeśli wygra wybory zaprosi go do swojej administracji. Nieoficjalnie mówi się, że Musk byłby osobą odpowiedzialną za cięcie wydatków federalnych.
Zdaniem ekspertów, rosnący wpływ miliarderów na wybory budzi poważne pytania o demokrację w USA. Krytycy twierdzą, że wybory przestają być walką o idee, a stają się konkurencją między zasobami najbogatszych, którzy postrzegają politykę jako platformę realizacji swoich interesów. Coraz więcej obywateli wyraża obawy, że demokracja w Stanach Zjednoczonych coraz bardziej zależy od decyzji finansowych elit, a przyszłość polityki będzie w dużej mierze zależeć od jednostek, które inwestują miliony, by zabezpieczyć swoje interesy.
Źródło: BBC, Forbes, The Week, NPR
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez