„Pasażer z wyłudzoną zniżką inwalidzką”, czyli najnowsza Gawęda Wodza [FELIETON]
2024-11-13 10:01:09(ost. akt: 2024-11-13 10:03:08)
Kiedy ktoś przytacza w swojej wypowiedzi słynny esej Francisa Fukuyamy z 1989 roku, zatytułowany „Koniec historii”, wtedy zwyczajnie przestaję go słuchać.
Robię to, ponieważ praca owa jest wyświechtana przez wszystkie czasy, osoby, liczby pojedyncze, mnogie i przypadki deklinacji, a także – tutaj wtrącę moje osobiste zdanie – z tylko sobie znanych powodów, autor błędnie założył, że, co prawda demokracja, ale koniecznie ta okraszona słówkiem „liberalna” jest najlepszym ustrojem z całego wachlarza dostępnych. Dziś, po upływie trzech i pól dekady od wykonania dzieła już wiemy, że demokracja musi być bezprzymiotnikowa, gdyż w każdym innym przypadku ulega zwyrodnieniu. Przekonaliśmy się wszyscy, że stałe i ciągłe zwiększanie mocy „liberalizmu” we frazie „demokracja liberalna”, powoduje atrofię członu „demokracja” i, finalnie, zwrot ku totalitaryzmowi. Odbywa się to choćby poprzez brutalne zepchnięcie na pobocze wszystkich tych, którzy nie są fanatykami owego ustroju, nie będąc jednocześnie jego przeciwnikami; działa zasada: „kto nie z nami, ten przeciw nam!”. Należy również napomknąć, że jakość demokracji liberalnej jest silnie uzależniona od gospodarki, albowiem marksistowska teza głosząca, że „byt kształtuje świadomość", ma się w tym środowisku znakomicie. Przykład? Służę uprzejmie! Wiodącym demokracjom liberalnym Europy, pouczającym Polskę wprost z Olimpu swego zadufania we własną doskonałość, nie przeszkadzało kupowanie kopalin energetycznych od kremlowskiego satrapy i sprzedawanie mu systemów elektronicznych, będących elementami składowymi czołgów ze wstęgą świętego Jerzego na burtach. Tak, moi Czytelnicy już wiedzą, że pozwoliłem sobie przywołać Niemców, największych beneficjentów podmorskiej rury z syberyjskim gazem ziemnym oraz Francuzów, w których sprzęt cyfrowy, a konkretnie w kamery termowizyjne wyposażono ponad 1 000 rosyjskich wozów bojowych. Wszystkim ewentualnym obrońcom nadsekwańskiego wolnego handlu przypomnę tylko, że firmy Thales i Safran – czyli podmioty handlujące z Władimirem Władimirowiczem Putinem – są kontrolowane przez państwo, które jest ich większościowym udziałowcem. O, i jeszcze jedno, gdyby ktoś pytał! To Jacques René Chirac, były premier Francji – tej utrzymującej swoje pułki Legii Cudzoziemskiej w Europie, Afryce, Azji i Ameryce Południowej – jest autorem słynnej frazy: „stracili dobrą okazję do milczenia”, która tyczyła także Polski, a wygłosił ją na wieść o tym, że Warszawa poprała Waszyngton w sprawie Iraku. Czyż to nie jest esencja demokracji liberalnej?
Liberalizm, rozumiany jako konieczne uzupełnienie demokracji, był systemowym błędem myślenia Francisa Fukuyamy, ale nie najgroźniejszym. Bardziej brzemiennym w skutki stało się założenie, że wraz z upadkiem Związku Radzieckiego nastąpił kres komunizmu, i, co za tym idzie, dobiegł końca konflikt pomiędzy dominującymi systemami politycznymi. Czas pokazał, że komunizm, w sposób niedostrzegalny, przyodział szaty zarezerwowane do tej pory dla wszelakiej maści bojowników o wolność dla najprzeróżniejszych grup mniejszościowych, ale tylko po to, by następnie uczynić z nich dominatów. W zachodniej części Starego Kontynentu jakakolwiek krytyka ulicznej aktywności jakiejkolwiek mniejszości jest natychmiast etykietowana jako „mowa nienawiści”, a jej autorzy są umieszczani na marginesie debaty publicznej. Psychiczno-siłowe zmuszanie większości do demonstracyjnego wielbienia mniejszości – realizowane przy użyciu mediów i aparatów nacisku prawnego zarezerwowanych dla państwa – spowodowało sztuczne zinfantylizowanie życia społecznego. W konsekwencji, zanikło przyczyno-skutkowe myślenie o zjawisku, które towarzyszy człowiekowi od zawsze, a mianowicie o wojnie.
Wojna przypomniała o sobie zsekularyzowanej, zidiociałej i zliberalizowanej Europie Zachodniej dokładnie 24 lutego 2022 roku, w czwartek. Tego dnia rosyjskie czołgi, ad literam te wyposażone we francuską elektronikę, ruszyły w kierunku Kijowa, ale – na szczęście dla nas wszystkich – zostały powstrzymane przez Ukraińców amerykańskimi pociskami Javelin. Po pierwszym szoku dokonano inwentaryzacji środków walki, jakimi dysponują państwa NATO leżące między Odrą a Duero i okazało się, że w armijnych składach nie mają prawie nic. Po upadku Muru Berlińskiego, przywódcy europejscy zgłupieli tak skutecznie, że całkowicie rozbroili swoje kraje, a dzieła owego dokonali w czasie nieco tylko przekraczającym jedno pokolenie. Były pieniądze na wszystko, oprócz armii, albowiem twierdzono, że wydatki militarne niepotrzebnie obciążają budżety. Jeśli ktoś nawoływał do opamiętania się, wówczas był sekowany i publicznie wyśmiany.
Publicznie wyśmiany został również Donald Trump, kiedy we wrześniu 2018 roku, podczas Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, mówił Niemcom, że są zagrożeni całkowitym uzależnieniem od rosyjskich dostaw gazu i ropy naftowej. Kpiący z Amerykanina delegaci znad Sprewy, najwierniejsi partnerzy handlowi Moskwy, którzy dostarczyli jej tyle Euro, że ta mogła sobie pozwolić finansowo na wojnę z Ukrainą, nie zrobili tego bez powodu. Osobiście podejrzewam, że była to zemsta Teutonów za akcję Trumpa z 30. szczytu NATO, zorganizowanego w Brukseli w dniach 11–12 lipca 2018 roku, gdy 45. prezydent Stanów Zjednoczonych w dość obcesowy sposób wezwał Berlin do zwiększenia wydatków na zbrojenia. Przeparta do muru kanclerz Angela Merkel dała kilka mglistych obietnic, ale nic z tego nie zostało spełnione. Dziś dokładnie widać, jaka dopadła nas militarna degrengolada.
Publicznie wyśmiany został również Donald Trump, kiedy we wrześniu 2018 roku, podczas Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, mówił Niemcom, że są zagrożeni całkowitym uzależnieniem od rosyjskich dostaw gazu i ropy naftowej. Kpiący z Amerykanina delegaci znad Sprewy, najwierniejsi partnerzy handlowi Moskwy, którzy dostarczyli jej tyle Euro, że ta mogła sobie pozwolić finansowo na wojnę z Ukrainą, nie zrobili tego bez powodu. Osobiście podejrzewam, że była to zemsta Teutonów za akcję Trumpa z 30. szczytu NATO, zorganizowanego w Brukseli w dniach 11–12 lipca 2018 roku, gdy 45. prezydent Stanów Zjednoczonych w dość obcesowy sposób wezwał Berlin do zwiększenia wydatków na zbrojenia. Przeparta do muru kanclerz Angela Merkel dała kilka mglistych obietnic, ale nic z tego nie zostało spełnione. Dziś dokładnie widać, jaka dopadła nas militarna degrengolada.
Militarna degrengolada została dostrzeżona także przez liberała Marka Ruttego, sekretarza generalnego NATO. On to, już oficjalnie, w listopadzie 2024 roku powiedział, że wydatki Niemiec na zbrojenia są wciąż zbyt niskie, pomimo tego, że Berlin w ostatnim czasie je zwiększył. Trudno rzec, co powodowało byłym premierem Holandii, że odważył się na tak śmiały krok, ale można przypuszczać, iż nie bez znaczenia pozostały postępy wojsk rosyjskich w Donbasie oraz włączenie do wojny Moskwy z Kijowem tysięcy ochotników z Korei Północnej. Olaf Scholz zapewnił, że Niemcy wyasygnują dodatkowe środki na Bundeswehrę i tym razem wierzę Teutonom – nawet, jeśli nastąpi u nich partyjna zmiana struktury obozu rządzącego – i nie dlatego, iż nagle stałem się germanofilem, ale dlatego, że po 20 stycznia 2025 roku, Rutte dostanie potężne wsparcie z Białego Domu. Uważam, że czeka nas kolejne otwarcie w budowaniu machiny światowego bezpieczeństwa i tuszę, iż Niemcy – powszechnie zwane „chorym człowiekiem Europy” – wreszcie zaangażują się jej konstruowanie finansowo, albowiem od lat są jedynie pasażerem z wyłudzoną zniżką inwalidzką.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 13 listopada 2024 r.
Tȟašúŋke Witkó, 13 listopada 2024 r.
Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez