Wścieklizna na Lubelszczyźnie. Pierwszy przypadek u bydła od 15 lat i kolejne ogniska wirusa w regionie
2024-11-25 09:34:34(ost. akt: 2024-11-25 10:52:00)
Wścieklizna, jedna z najbardziej śmiercionośnych chorób odzwierzęcych, znów przypomina o swoim istnieniu. W województwie lubelskim odnotowano nowe przypadki zakażeń, w tym pierwszy od 15 lat wśród bydła. Eksperci ostrzegają przed zagrożeniem i apelują o zachowanie szczególnej ostrożności oraz przestrzeganie zasad profilaktyki.
W Lubelskim wykryto 21. ognisko wścieklizny, tym razem w miejscowości Jurów w powiecie tomaszowskim. Choroba pojawiła się w stadzie bydła, co jest niezwykle rzadkie, ponieważ wścieklizna zazwyczaj dotyka zwierzęta mięsożerne. Jak poinformowała dr Monika Michałowska, rzeczniczka Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie, u jednej z krów wystąpiły niepokojące objawy, takie jak ślinotok, przeciągłe ryczenie oraz agresywne zachowanie. Zwierzę szybko padło, a badania potwierdziły obecność wirusa. To pierwszy taki przypadek w regionie od 15 lat.
Niepokojąca sytuacja w regionie narasta – między 13 a 19 listopada na Lubelszczyźnie odnotowano cztery nowe ogniska wścieklizny. W jednym z nich, w miejscowości Ratyczów, wirusa wykryto u psa, co dodatkowo zwiększa ryzyko transmisji na ludzi. W związku z tym wojewoda lubelski Krzysztof Komorski rozszerzył obszary objęte obowiązkiem szczepień przeciwko wściekliźnie na koty powyżej trzeciego miesiąca życia, co w innych częściach Polski dotyczy wyłącznie psów.
Eksperci alarmują, że choć w Polsce wścieklizna nie dotyka ludzi od ponad 20 lat, rosnące liczby zachorowań u zwierząt i narażenia na kontakt z wirusem budzą obawy. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH, do 15 listopada tego roku niemal 10 tys. osób miało styczność ze zwierzętami mogącymi być nosicielami wirusa, co stanowi wzrost o 800 przypadków w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Wścieklizna, przenoszona głównie przez kontakt zakażonej śliny ze skórą lub błonami śluzowymi, to jedna z najgroźniejszych chorób odzwierzęcych. Wirus atakuje układ nerwowy, powodując objawy neurologiczne, takie jak wodowstręt, drgawki, światłowstręt czy zmiany w zachowaniu, w tym agresję. Po wystąpieniu pierwszych symptomów choroba jest niemal zawsze śmiertelna, a śmierć następuje w ciągu kilku dni w wyniku zapalenia mózgu.
Choć polski system profilaktyki działa sprawnie, eksperci przestrzegają przed lekceważeniem zagrożenia. Jak zauważa w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Joanna Zajkowska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, ryzyko istnieje nawet w przypadku dzikich kotów czy dzikich zwierząt, takich jak lisy czy jenoty. Prof. Marcin Bańbura z SGGW w Warszawie podkreśla, że wścieklizna, choć rzadka, budzi powszechny respekt – zarówno wśród weterynarzy, jak i epidemiologów.
Profilaktyka poekspozycyjna pozwala uniknąć rozwoju choroby, ale kluczowe jest zachowanie ostrożności i szybka reakcja po kontakcie z potencjalnie zakażonym zwierzęciem.
Źródło: Wirtualna Polska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez