Rzeczpospolita pochowana w Rydze [FELIETON]
2024-12-10 17:50:07(ost. akt: 2024-12-11 07:53:26)
Kiedyś długo zastanawiałem się co było największą zdradą w historii Polski...
Początkowo porównywałem Targowicę z Okrągłym Stołem. Stwierdziłem, że Okrągły Stół był bardziej podły, ponieważ wtedy system komunistyczny już się rozpadał a Okrągły Stół pomógł komunistycznym układom się utrzymać, co do dzisiaj odbija nam się czkawką. W czasach Targowicy finalizował się upadek Rzeczypospolitej, który trwał co najmniej od stu lat.
Jednak po pewnym czasie stwierdziłem, że najpodlejsza zdrada w naszej historii miała miejsce w obliczu wielkiego triumfu polskiego oręża w roku 1920. Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, które mogło stać się fundamentem naszej wielkości. Niestety wkrótce wszystko zniszczone zostało w Rydze w 1921 roku.
12 października 1920 roku podpisany został rozejm i preliminaria pokojowe z sowiecką Rosją i z ...sowiecką Ukrainą. W czasie podpisywania rozejmu, trwały jeszcze zacięte walki na froncie, zwłaszcza o Mińsk. Rozejm miał wejść w życie 18 października a tymczasem 15 października wojsko polskie zdobyło Mińsk. Lokalne dowództwo unikało odbioru rozkazów od Rydza-Śmigłego, gdzie jeden z nich nakazywał odstąpienie od ataku na Mińsk. Mińsk, wbrew knowaniom został zdobyty. Jednak to nie pomogło i Rydz-Śmigły nakazał wycofanie się ze zdobytego już Mińska. Później Sowieci więzili i mordowali polskich i białoruskich patriotów z Mińska i okolic. Polscy politycy, głównie endecy i ludowcy, mówili przy tym o "honorze", że trzeba dotrzymać umów, nawet jeśli nie weszły one jeszcze w życie i formalnie była możliwość wypowiedzenia rozejmu.
Tacy "honorowi" byli wobec Sowietów, naszego śmiertelnego wroga, ale honor nie przeszkadzał im w zdradzie sojuszników.Szczególnie podłym posunięciem było podpisanie traktatu z marionetkową „Ukrainą Sowiecką” obok Rosji Sowieckiej. To był nie tylko dyplomatyczny nietakt ale wielka zdrada naszego sojusznika – petlurowskiej Ukraińskiej Republiki Ludowej, z którą wiązał nas sojuszniczy traktat międzynarodowy. Było to też zaprzepaszczenie geopolitycznej szansy, którą dawała wygrana wojna. Jednak właśnie o to chodziło endekom, którzy za wszelką cenę chcieli storpedować choćby namiastkę koncepcji Międzymorza.
Zamknięcie byłych sojuszników w obozach internowania nie czyniło z nas wiarygodnych partnerów dla kogokolwiek. Sami podobny smak zdrady odczuliśmy od naszych zachodnich sojuszników w roku 1939 a potem po zakończeniu wojny.
Traktat posłał w polityczny niebyt petlurowców i inne ukraińskie siły, z którymi można było się dogadać. Właśnie wtedy otworzyła się „szeroka brama” dla ukraińskiego radykalnego nacjonalizmu i nazizmu. Nie chcę tutaj w żaden sposób usprawiedliwiać radykalnego nacjonalizmu na Ukrainie, ale w jakiś sposób, sami utorowaliśmy im drogę rozwoju. Nie kupuję też tłumaczenia, że Ukraińcy sami przegrali sprawę, nie dostarczając tyłu żołnierzy ile było planowane i że poniósł krach pomysł planowanego powstania na wschód od Dniepru. Powinniśmy pamiętać, że nam też wcześniej w 1914 nie wyszło powstanie w Kongresówce a ludność Kielc powitała polskich legionistów zamkniętymi okiennicami. A Ukraińcy byli dodatkowo wymęczeni wojną światową a następnie domową. Jednak armia URL pomogła nam w pewnym stopniu w wygraniu tej wojny.
Może jednak była potrzeba porzucenia sojuszników po to, by ratować własny kraj? Tylko co niby uratowaliśmy? W wojnie byliśmy zwycięzcami. Piłsudski pisał, że militarnie byliśmy w stanie prowadzić dalszą ofensywę, ale był problem z morale. Prawie wszyscy mieli już dość wojny, byli nią zmęczeni.
Jeśli faktycznie kontynuowanie wojny było niemożliwe, można było toczyć nadal wojnę dywersyjną wspierając bałachowców na Białorusi i petlurowców na Ukrainie. Można było zachować Mińsk i pójść dalej na Ukrainie, by stworzyć Ukraińcom i Białorusinom przyczółki ich państwowości, co zabezpieczało by także nas.
Polskie elity na wschodzie zostały wymordowane razem z tworzącymi się dopiero elitami ukraińskimi i białoruskimi. W 1937 roku wymordowano ponad sto tysięcy zwykłych Polaków. Słusznie krzyczał w polskim Sejmie prawnuk Rejtana "Kainie Grabski!", zarzucając polskiej delegacji w Rydze pozostawienie rodaków na pewną śmierć.
Polskie elity na wschodzie zostały wymordowane razem z tworzącymi się dopiero elitami ukraińskimi i białoruskimi. W 1937 roku wymordowano ponad sto tysięcy zwykłych Polaków. Słusznie krzyczał w polskim Sejmie prawnuk Rejtana "Kainie Grabski!", zarzucając polskiej delegacji w Rydze pozostawienie rodaków na pewną śmierć.
A jakie korzyści dawał nam Traktat Ryski? Traktat był wielkim zwycięstwem Sowietów. Nam nie dawał nic. A co??? Te 18 lat wolności i pokoju??? To dała nam wygrana wojna a nie żadna Ryga!!! Sowietom daliśmy bezpieczeństwo na zachodzie i czas na przygotowanie do agresji. Zawarte z trudem sojusze obróciliśmy wniwecz i daliśmy glebę pod rozwój antypolskiego nacjonalizmu, zwłaszcza ukraińskiego. Zostawiliśmy na pastwę losu Polaków, którzy znaleźli się w Sowietach.
Jeśli chodzi o endeków, to było to wszystko zgodne z ich ideologią, którą postawili ponad interesem Polski. Ludowcy - wiadomo, kiedy było bezpośrednie zagrożenie to wsparli kraj w wojnie, ale jak się trochę uspokoiło, to chcieli wracać do siania i orania. Piłsudski, co prawda, krytykował Traktat Ryski, ale wtedy nie potrafił się twardo temu przeciwstawić. Nie postawił na szali całego swojego autorytetu. To jego podpis widnieje na tym haniebnym traktacie. A może już wtedy trzeba było zrobić zamach stanu (ponieważ dowodził wojskiem, mógłby on być całkowicie bezkrwawy), może właśnie wtedy stworzyć "Berezę Kartuską" dla "pokojowych" krzykaczy. Tu Wódz nie potrafił jednak rzucić wszystkiego na stos.
Klaudiusz Wesołek
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez