Hity i Kity (pisane 18 grudnia 2024 roku)
2024-12-19 23:11:54(ost. akt: 2024-12-19 23:27:15)
O stałej aktualności niektórych przysłów. Ludowych też.
Romanowski robi Bodnarowców w bambuko! Bodnarowcy ścigają ministra Romanowskiego i dogonić go nie mogą, czyli „Nas ne dogoniat”, jak śpiewał pewien zespół rosyjski. Groteska państwa polskiego sięgnęła zenitu – już nawet analitycy rosyjscy na Kremlu nie są w stanie pojąć i zrozumieć, o co chodzi rządowi Donalda Tuska: Romanowskiego – uczciwego człowieka – katolika, który przekazywał pieniądze na straże pożarne i na Pegasusa, oskarża się o jakieś nie wiadomo jakie przestępstwa. A przecież chyba przekazanie państwowych pieniędzy strażakom potrzebującym sprzętu, aby gasić pożary czy podsłuchiwanie Pegasusem przestępców, terrorystów czy szpiegów, głównie rosyjskich, chyba nie są przestępstwem, a tylko i wyłącznie działaniem na korzyść naszego kraju. Tak więc Rosjanie nie rozumieją dlaczego takich ludzi, którzy z nimi „walczyli” chce się oskarżyć i zamknąć do więzień. Nic tak nie cieszy naszych nieprzyjaciół w historii i obecnie jak wojny polsko-polskie. Oczywiście cieszą się z głupoty naszego państwa, no bo już trochę po 1989 roku odzwyczaili się, że rządzący w Polsce podkładali im się, a tu taka niespodzianka. Rękami obecnego polskiego rządu mogą się zemścić na ministrze Romanowskim. To samo dotyczy bodnarowców, których już nikt normalny nie jest w stanie zrozumieć i przyjąć te działania, które ściągają nasz kraj do poziomu państwa, które pamiętamy z komuny, a więc groteskowego, służącego Rosji, niezrozumiałego dla normalnie logicznie myślącego człowieka. Wtedy to był taki kraj odwrócony i niestety poprzez działania rządzących i ich apologetów zbliżamy się obecnie do tego samego stanu. Jako osoba zajmująca się analizowaniem i komentowaniem życia społecznego i niestety politycznego też (acz z wielką niechęcią) zastanawiałem się, dlaczego akurat z Romanowskim robią rządzący taki cyrk narażając się na śmieszność. Bo przecież można było tak Romanowskiego jak i księdza Olszewskiego normalnie przesłuchiwać bez aresztów, za co na przykład Donald Tusk może i by uzyskał nawet jakieś większe poparcie dla siebie i rządu (obecnie ma on około 70% przeciwników), że niby jest bezstronny sprawiedliwy (bardziej niż Prawo i Sprawiedliwość) i tym podobne. A tu jednak rząd zdecydował się na publiczne akcje z więzieniami, ściganiem itp. To „zgrywa” tego premiera i niszczy jego osobisty wizerunek i reputację. Wszak ma zarządzać państwem, a nie dogadzać nielicznej części społeczeństwa. No i wszystko się wyjaśniło, jak to zaczęto pisać w mediach „zaprzyjaźnionych” z rządem, a więc mało obiektywnych, że Romanowski to członek organizacji katolickiej – międzynarodowej – Opus Dei. Tak to ta sama, na „opisie” której Dan Brown Zarobił duże pieniądze, a Hollywood zrobiła bodaj dwa filmy. Oczywiście opisy Dana Brawna to była czysta fikcja nie oparta na żadnych faktach, głupoty wyssane z dużego palca u lewej nogi, ale czego niektórzy nie robią dla pieniędzy. Tak więc wcześniej ksiądz Olszewski i zaraz jak się temat Księdza zakończył – został wypuszczony, rozpoczęto nowy wątek, czyli członka organizacji kościelnej – Romanowskiego. Wszystko stało się jasne – społeczeństwo ma dostać sygnał, mało tego zanurzyć się w otchłani jak to groźny, podstępny, chytry i niebezpieczny jest Kościół Katolicki w Polsce i powiązany z Kościołem powszechnym w jego zakulisowych działaniach. Jaka to zła organizacja i sygnał dla młodych, żeby może jej nie wierzyła i popierała tych co z nią walczą. Jak powiążemy to ze skrajnie zindoktrynowanym i fanatycznym działaniem pań Nowackiej i Lubnauer w ministerstwie oświaty, no to wszystko jasne: wypowiedziano wojnę katolicyzmowi w Polsce. Ktoś z UE musiał nieźle tupnąć nóżką, że obecny rząd koalicyjny zdobył się na taka akcję. Zobaczymy jak to się będzie rozwijać. Pamiętajmy, że fizyka działa tak, że na akcję jest reakcja. Tak czy inaczej to niezwykle niebezpieczny scenariusz dla nas Polaków. Ktoś nas chce wpędzić w bratobójczą wojnę. Pamiętamy z historii, że zawsze szczuto Polaków na Polaków, jak powstawały plany zaboru jej ziem i wymazania z mapy świata. A przecież zdecydowana większość z nas Polaków może obok siebie normalnie egzystować, nie potrzeba nam sporów na tle religijnym, ci co złamali prawo i zrobili cos złego, obojętnie czy po stronie PO czy opozycji można przesłuchiwać, skazywać, karać w sposób humanitarny, sprawiedliwy i uczciwy. Ktoś nam chce zabrać demokratyczne państwo, w którym zbudujemy dobrobyt obywateli i wolność jednostki. Widocznie demokracja i wolność w Polsce jest „niebezpieczna” dla innych. Bo co? Bo Polacy się bogacą rosną w siłę, kształcą i nie chcą być tylko pomiatanymi robotnikami i mięsem armatnim? Kiedy dokonano rozbiorów Polski? Dokładnie w takim samym momencie, gdy ogłaszając reformy w Konstytucji z 3 Maja ogłosiliśmy światu i Europie, że chcemy mieć dobre, bogate i niezależne państwo z szczęśliwymi obywatelami. I co się stało? Wiemy – tyranie trzech sąsiadów tego nie wytrzymały i postanowiły zanegować, że zasługujemy na własny kraj. Prowodyrem była Rosja. Uwaga coś jest obecnie nie halo! Stalin, komuniści w Polsce (nie piszę polscy, bo często to nie byli Polacy) najbardziej obawiali się polskiego Kościoła, jako zakorzenionej instytucji. Pamiętajmy te wszystkie rzeczy oceniając to, co się wokół nas dzieje.
Komuna. A propos komuny, to mamy drugi objaw tego, że rząd swoim działaniem bardziej zbliża nas do państwa komunistycznego niż demokratycznego (na razie mamy ciągle nadzieję, że jest to nieświadome działanie rządu w zaślepieniu i chęci zemsty na Pisowcach, ale niestety może się okazać co innego). Od 1989 roku mamy w Polsce wolny rynek, który powinien regulować cenę masła. A tu nagle w tym roku rynek nie będzie niczego regulował, ale zrobi to za niego rząd i on chce zarządzić ile zapłacą ludzie za kostkę masła na Święta, tak jakby to był jakiś klejnot to masło, którego spożycie ciągle w Polsce spada, bo ludzie zmieniają swoją dietę min. na niskotłuszczową. Znam kilka rodzin, co w ogóle nie kupują i nie używają masła. No, ale rząd chce przed Świętami porządzić trochę i poczuć swoją sprawczość i chce rzucić na rynek masło, które ma w magazynach. Oczywiście ma to być po niższej cenie niż w sklepach. I ma to wpłynąć na obecna cenę masła. Niektórzy, ci nie wierzący w dobre intencje premiera, przestrzegają żeby sprawdzić datę ważności, bo nie wierzą w Donalda, że on chce potanić ludziom masło i podejrzewają, że daty ważności tego masła z magazynów państwowych są na ukończeniu i aby jeszcze na tym zarobić powstał pomysł rządowy, rzucenia go na rynek oczywiście po cenie relatywnie tańszej niż obecna, aby go upłynnić. Jak będzie zobaczymy sami, jesteśmy ciekawi co będzie z tym masłem, które stało się probierzem polityki społecznej rządu. Na Facebooku od razu pojawiły się zdjęcia z lat 80-tych, jak to pod Halą Mirowską ustawiała się kolejka ludzi kupujących po kostce masła (żeby dla wszystkich starczyło) prosto z samochodu - chłodni. To oczywiście splata się z kolejną rocznicą haniebnego stanu wojennego wprowadzonego przez Jaruzelskiego. Tak więc mamy klimaty jak z komuny: łapanki patriotów jak w stanie wojennym, kryzys masłowy i „dary świąteczne” od rządu w postaci tańszego masła. Tzn. jeszcze nie dary, jeszcze poczekajmy, bo tego masła nikt jeszcze na oczy nie widział. Na razie tylko info leci na Facebooku i na portalach będących w służbie rządzących, ale może to o to chodzi? Bo przecież nie chodzi o to, żeby złapać króliczka ale żeby go gonić. W każdym razie znowu kit dla rządu.
Donald Trump wskazał nowego szefa FBI. A ten „odpalił rakiety” mówiąc, że rakieta wystrzelona ileś miesięcy temu, która spadła na terytorium Polski to nie sprawka Putina ale Ukraińców. W domyśle chcących wywołać wojnę między Rosją i NATO. Będziemy śledzić jak rozwinie się ta sprawa. Bo to, że polityka Zełenskiego była taka, żeby wciągnąć w wojnę inne kraje w tym natowskie jest oczywiste dla każdego kto śledzi sytuację międzynarodową. Co prawda nasz prezydent Andrzej Duda był tym faktem mocno zaskoczony, ale z przywódców europejskich i światowych to chyba tylko on. W wypowiedzi kandydata na szefa FBI pobrzmiewało wyraźnie, ze Zachód Zełenskiemu nie ufa do końca, dlatego postawił na zakończenie tego konfliktu lub przynajmniej uzyskanie rozejmu, a nie na dalsze wydawanie olbrzymich pieniędzy. Trump chciałby przerzucić problem wojny na Ukrainie i jej finansowania na kraje UE. A nastroje na Ukrainie są, według doniesień bardzo różne: przytoczmy znamienne obrazki z frontu, jak po zwycięstwie Trumpa najbardziej cieszyli się żołnierze ukraińscy – są zmęczeni potwornie, mają nikłą nadzieję na zwycięstwo, ich morale upadają, ale czy nas to dziwi? Nie. Przecież i tak wytrzymali dzielnie bardzo długo i dalej stawiają Rosjanom opór. Zobaczymy w którym kierunku pójdzie rozwiązanie tego problemu. Polska w tym czasie odmówiła Macronowi, który przekazał naszemu rządowi plan (być może też uzgodniony z Amerykanami), żeby skierować na Ukrainę wojska z Francji, Wielkiej Brytanii i Polski. I tu nie wiadomo, czy miałoby to nastąpić teraz, czy po zawarciu rozejmu, aby gwarantować właśnie przyszły rozejm. Rząd odpowiedział, że czegoś takiego nie planuje i tu należy mu się wielki hit i pochwała, bo musimy w tej materii działać bardzo ostrożnie. Mamy swoje priorytety i interesy strategiczne, a jednym z nich jest unikanie konfliktu zbrojnego. Jak się rozwinie sytuacja nie wiadomo, ale na dzień dzisiejszy rząd zareagował odpowiedzialnie. Wszyscy „płacimy” za tę wojnę, Ukraina oczywiście najwięcej i chyba w interesie całego Zachodu i chyba też Ukrainy jest, żeby nie eskalować tego konfliktu i możliwie szybko uzyskać na początku rozejm tym bardziej, że sytuacja na froncie zaczęła być korzystna dla Rosji. Im dłużej i więcej będzie uzyskiwać Rosja korzyści na froncie tym większą „cenę” zażąda za pokój czy rozejm.
Mamy okres przedświąteczny i większość miast organizuje jarmarki świąteczne. Mamy więc stoiska gastronomiczne (z kiełbaskami z grilla za 70 zł), choinki i nagle okazało się, że w UE można świętować Święta Bożego Narodzenia, a w przestrzeni publicznej może stać choinka i to nie obraża żadnych innych wyznawców innych religii czy ateistów. Co się więc stało? Czyżby „elity” unijne się nawróciły? Raczej chyba nie – może trochę zwątpili np. w zieloną religię, ale raczej wygrało pragmatyczne spojrzenie, że ludzie są mocno niezadowoleni z obecnej sytuacji gospodarczej i w takim razie ludowi trzeba dać świętować i przeżywać okres świąteczny, bo inflacja się utrzymuje, rachunki za zielony prąd rosną, biznes europejski w tym niemiecki samochodowy trochę upada, mamy więc niezbyt dobre nastroje i pesymizm konsumencki. Jarmarki mogą go pobudzić i uaktywnić ludzi, aby nie byli tak pesymistyczni w wydawaniu pieniędzy i nie myśleli o inflacji i widmie bezrobocia czy upadku przemysłu w UE, czy w Polsce. Niektórzy na polskiej skrajnej prawicy ożywili się i ucieszyli, że Niemcy upadają. Co prawda do upadku to jeszcze droga daleka. Na razie pragmatyczni Niemcy poddali rząd socjalistyczny i lewicowy i chcą znowu dać szansę centroprawicy chadeckiej. Przysłowia jednak ciągle są aktualne jak to, że „lewica jak będzie rządzić, to zabraknie nawet piasku na Saharze”, czyli wszystkie pieniądze wyda i jeszcze kraj zadłuży. Tak więc po polityce strat i tworzenia kryzysu gospodarczego przez lewicę niemiecką, będzie teraz okres rządów prawicy i próba odtwarzanie siły niemieckiej gospodarki. My nie powinniśmy się tak znowu cieszyć z porażki gospodarczej Niemiec, bo wszak około 30 % naszej wymiany handlowej jest z Niemcami i nie czarujmy się te nasze wspaniale wyniki eksportowe w dużej mierze zawdzięczamy niemieckim firmom zainstalowanym w Polsce , które wytwarzają np. podzespoły do samochodów rożnych marek niemieckich i to one wysyłając swoje produkty do firm matek czy wielkich koncernów do Niemiec kreując dużą część polskiego eksportu. To one zapewniają też w Polsce miejsca pracy. Tak więc upadek tych firm oznaczałby wzrost bezrobocia w Polsce. Jak widać na tym przykładzie współczesny świat nie jest takim prostym rebusem do odgadywania. Ekonomia i polityka w tym globalizm, informatyka, internet stworzyły różne, często na pozór wykluczające się, układanki gospodarczo-społeczne w świecie. Przykładem są tzw. łańcuchy dostaw, które pokazują jaki kraj ma tzw. dźwignię wobec jakiego kraju i w jakim zakresie. Przekładając na język ludzki: kto kogo uzależnia, na jakim polu i czy sam jest uzależniony. No i na przykładzie powyższym widzimy, ze różnie to przebiega i wcale nie tak jednoznacznie. Nasz wzrost gospodarczy i to, że nie mamy bezrobocia uzależniony jest w dużej mierze od niemieckich produktów do tej pory wysoce eksportowych wytwarzanych w niemieckich zakładach na terenie Polski a wytwarzanie ich jest uzależnione od polskiego pracownika. Tak więc tworzenie i uświadomienie sobie naszych atutów względem innych krajów, a więc tworzenie dźwigni jest szalenie ważne do prowadzenia polityki międzynarodowej. I jak widać nie zawsze pogorszenie się sytuacji u naszego nielubianego przez część polityków sąsiada nie musi być wcale dla nas korzystne. I znowu warto sobie przypomnieć przysłowie, którego nas uczono już w przedszkolu, a mianowicie: „nie śmiej się dziadku z cudzego upadku; dziadek się śmiał i to samo miał.”
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, zdrowia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.
Wasz tropiciel absurdów
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez