Dożywocie dla Doriana S. za gwałt i morderstwo
2025-01-17 16:53:32(ost. akt: 2025-01-17 16:57:55)
Na dożywocie w systemie terapeutycznym skazał w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie Doriana S. za gwałt i morderstwo Lizy, 25-letniej obywatelki Białorusi. Zbrodni dokonał w centrum stolicy pod koniec lutego ub.r.
Proces Doriana S. ruszył 4 grudnia i w większości toczył się za zamkniętymi drzwiami. W piątek zapadło nieprawomocne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Oprócz dożywocia sąd nakazał mu też zapłatę 200 tys. zł zadośćuczynienia dla chłopaka Lizy.
Po ogłoszeniu wyroku sędzia Paweł Dobosz podkreślił, że część ustnego uzasadnienia będzie jawna, a część nie.
W jawnej części sędzia podkreślił, że oskarżony zgwałcił Lizę, dopuścił się rozboju na jej szkodę oraz przy użyciu przemocy, polegającej na duszeniu pokrzywdzonej, doprowadził do jej śmierci.
Sędzia wskazał, że oskarżony dopuścił się tego czynu jako osoba poczytalna. "Sąd nie stwierdził, by wystąpiły jakiekolwiek okoliczności wyłączające winę oskarżonego. Zdaniem sądu kara dożywotniego pozbawienia wolności, jaka wymierzona została oskarżonemu, odpowiada społecznej szkodliwości czynu, jakiego się dopuścił oraz stanowi wyraz potępienia dla osoby, która poprzez swoje zachowanie, swój czyn naruszyła najcenniejsze dla człowieka dobra w postaci wolności i życia" - powiedział sędzia.
Zaznaczył, że mają rację pełnomocnicy organizacji społecznych, które występowały w tej sprawie, by sąd i uczestnicy postępowania, media przede wszystkim, koncentrowały się na pokrzywdzonej. "O oskarżonym, zdaniem sądu, należy jak najszybciej zapomnieć, wymazać go z pamięci, by zło, jakie uczynił nie stało się atrakcją, jak mówiły pełnomocniczki jakiś filmów, czy seriali (...) To bowiem Liza doświadczyła bólu, przerażenia. Doświadczyła w końcu śmierci" - zaznaczył w ustnym uzasadnieniu sędzia. Podkreślił, ż żadna kara, nawet sprawiedliwa, nie ukoi straty partnera Lizy.
Wskazał, że choć policja działała sprawnie i oskarżonego udało się zatrzymać niemal natychmiast, to do zbrodni w ogóle nie powinno dojść. "Przecież instytucje społeczne, rodzina, szkoła, instytucje wsparcia psychologicznego, instytucje państwowe działają po to, żeby tak ukształtować zasady współżycia społecznego, stosunek do tych najważniejszych dla człowieka wartości, by każdy szanował drugiego człowieka. Dlatego sąd ma poczucie, że ta sprawa wykracza poza jednostkową historię oskarżonego i Lizy i odpowiedzieć, dlaczego oskarżony zabił, nie ogranicza się wyłącznie do motywów jego działania" - powiedział sędzia Dobosz.
Sędzia w uzasadnieniu podziękował też organizacjom społecznym za udział w procesie, które zwracały uwagę na uwarunkowania społeczne, które mogły sprzyjać popełnieniu tej zbrodni.
"W obyczajowości naszego społeczeństwa, w kulturze konsumpcyjnej, która nam towarzyszy, obraz kobiety często sprowadzany jest do pewnych stereotypów. Kobieta traktowana jest jako rzecz, przedmiot, który można wykorzystać. W kulturze konsumpcyjnej pojawia się mnóstwo obrazów, kultura jest nasycana obrazami seksualnego wykorzystania kobiet, które sprzedawane są jako atrakcyjny produkt. Obrazy te odzierają kobietę z uczuć, wolnej woli. Oskarżony nasiąknięty takimi obrazami łatwiej mógł przekroczyć tę granicę wolności, bo mógł potraktować kobietę jak rzecz, przedmiot. Doprowadził do tego, by wykorzystać ją seksualnie; była dla niego tylko rzeczą. Przecież oskarżony zgwałcił nieprzytomną kobietę" - wskazywał w uzasadnieniu sędzia Dobosz.
Odniósł się też do zachowania świadków, którzy całą sytuację mieli postrzegać jako "dziwaczną", uznając, że w bramie przy Żurawiej są świadkami stosunku seksualnego narkomanów. "Ta sytuacja wiele o tym mówi, jak postrzegana jest w naszej obyczajowości relacja między mężczyzną a kobietą. (...) Sytuacja, która polega na tym, że kobieta leży naga na ziemi w środku zimy, a mężczyzna odbywa z nią stosunek seksualny jest w jakimś stopniu dopuszczalna" - mówił sędzia Dobosz.
Dodał, że przemoc wobec kobiet "jest wpisana w świadomość społeczną".
Po zakończeniu rozprawy, w wypowiedzi dla mediów prokurator Hanna Stachowicz z Prokuratury Rejonowej w Warszawa Śródmieście zaznaczyła, że kara dożywocia w ocenie prokuratury jest sprawiedliwa i oddająca cały przebieg zdarzenia i okrutność zbrodni. "Wymierzona kara jest dowodem na to, że wymiar sprawiedliwości surowo traktuje takich właśnie przestępców, którzy popełniają najbardziej poważne przestępstwa, czyli przestępstwa (...) zabójstwa, gwałtu i rozboju" - podkreśliła.
Ponadto – jak powiedziała - ustne uzasadnienie sądu wskazywało, że nie ma żadnych wątpliwości, wskazujących na to, że oskarżony mógł być niepoczytalny. "W ocenie prokuratury po zapoznaniu się z opinią sądowo-psychiatryczno-seksuologiczną też takich wątpliwości nie było" - dodała.
Przyznała również, że nie zauważyła, aby oskarżony wyraził skruchę. "Ja byłam tym prokuratorem, który również przesłuchiwał go w czasie - po ogłoszeniu pierwszych zarzutów, jak i również drugich zarzutów. Nie widziałam tej skruchy. Od początku zabrakło mi tego słowa, że żałuje tego, co zrobił. Nawet miałam takie wrażenie, że w ogóle nie był zainteresowany tym, co się tak naprawdę stało i co się stało z Lizą, więc tej skruchy zupełnie nie widziałam" - zaznaczyła.
Z kolei obrońcy Doriana S. - adw. Patryk Wryczan oraz adw. Michał Świętosławski - zapowiedzieli złożenie apelacji. "Wywiedziemy środek zaskarżenia celem poddania tego wyroku bardzo wnikliwej kontroli instancyjnej, a to przede wszystkim dlatego, że ten proces toczył się w sposób, można powiedzieć, ekspresowy, niespotykany w warunkach polskiego wymiaru sprawiedliwości" – podkreślił Wryczan. "Tutaj niestety ze szkodą dla tego procesu nie została zweryfikowana w sposób wymagający pod względem wagi tej sprawy negatywna przesłanka procesowa w postaci stanu poczytalności oskarżonego" - dodał.
Według obrońców sąd oparł swoje uzasadnienie stosując technikę analizy behawioralnej postępowania sprawcy, co nie było w tej sprawie właściwą metodyką pracy i uzasadniania sądu. "W tym zakresie, żeby była możliwość przypisania winy należy stwierdzić, że taka osoba była poczytalna w chwili czynu, że miała możliwość rozpoznania znaczenia swojego czynu i pokierowania swoim postępowaniem" - zaznaczył Świętosławski.
Do zbrodni doszło 25 lutego ub.r. Tego dnia rano nagą i nieprzytomną Elizawietę znalazł dozorca w bramie posesji przy ul. Żurawiej w Warszawie. Wezwał pogotowie i policję. Kobieta została przewieziona do szpitala. Była w stanie krytycznym. Zmarła 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.
Sprawcą, którego policja zatrzymała jeszcze w dniu napaści, okazał się 23-latek. Podczas przeszukania jego mieszkania policjanci znaleźli m.in. użyty do przestępstwa duży nóż kuchenny i kominiarkę. Mężczyzna nie tylko zgwałcił kobietę, ale też zrabował jej dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych i portfel. Usłyszał wtedy zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym i usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Decyzją sądu trafił do aresztu. Po śmierci kobiety prokurator zmienił zarzut Dorianowi S. na zabójstwo na tle seksualnym i rabunkowym.
Źródło: PAP
an
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez