Polska osiąga rekord, ale Europa wyprzedza nas w mieszkaniowej rywalizacji. Oto dane

Rynek nieruchomości w 2024 roku osiągnął rekordowy poziom nasycenia: na 1000 mieszkańców przypadało 426 mieszkań. Według szacunków HREiT, w lutym liczba mieszkań w Polsce ma przekroczyć 16 milionów. Przeciętna powierzchnia mieszkania w Polsce wynosi ponad 75 m², co oznacza, że na każdego obywatela przypada średnio ponad 32 metry kwadratowe. Nigdy wcześniej mieszkanie w Polsce nie było tak komfortowe.

Historyczny wynik: "Dla porównania, 10 lat temu na 1000 osób przypadało około 363 mieszkań, a dwie dekady temu 332. Widzimy więc konsekwentną poprawę" – mówi Bartosz Turek, główny analityk HREiT. Jeszcze bardziej imponująca jest perspektywa sprzed kilkudziesięciu lub stu lat. W 1974 roku na 1000 mieszkańców przypadało mniej niż 250 mieszkań, a w 1921 roku, na początku dwudziestolecia międzywojennego, zaledwie 179 mieszkań na 1000 obywateli.

Zrobiliśmy ogromny postęp: "Te statystyki przekładają się na konkretne zmiany. Na przykład w latach 70. tylko niewielki odsetek młodych małżeństw po ślubie mogło sobie pozwolić na samodzielne mieszkanie. Reszta albo mieszkała oddzielnie, albo wynajmowała pojedynczy pokój, albo żyła z rodzicami" – przytacza HREiT. Dodatkowo, w 1931 roku w ponad 9,5 tys. jednoizbowych mieszkań mieszkało co najmniej 12 osób.

Mamy co świętować, ale Europa nas wyprzedziła: Choć w kontekście historycznym możemy z dumą patrzeć na nasz rynek nieruchomości, to w zestawieniu z resztą Europy obraz nie wygląda już tak różowo. Z danych z 2022 roku wynika, że średnia w UE to 514 mieszkań na 1000 osób. Poza tym, polskie mieszkania są mniejsze niż te w Europie Zachodniej. Ostatnie dostępne dane sprzed dekady wskazują, że we Francji, Włoszech czy Hiszpanii średnia powierzchnia mieszkania wynosiła około 40 metrów na osobę, a w Holandii, Niemczech czy Danii – 50, 60 metrów. "Dziś te wyniki byłyby z pewnością wyższe. Nie ma wątpliwości, że polskie nieruchomości są, mówiąc delikatnie, skromniejsze w porównaniu do zachodnioeuropejskich" – zauważa Bartosz Turek w swojej analizie.

Źródło: HREIT/gazeta.pl