Ratownicy medyczni uczą się, jak radzić sobie z agresywnymi pacjentami
2025-02-04 14:28:38(ost. akt: 2025-02-04 14:30:20)
Jak radzić sobie z agresywnym pacjentem, jak deeskalować agresję, ale też co robić, gdy zostanie się zaatakowanym w karetce - tego uczą się ratownicy medyczni podczas szkoleń organizowanych przez podlaską policję i wojewódzką stację pogotowia ratunkowego.
Kilkunastu ratowników brało udział w takim szkoleniu we wtorek (4 lutego) w Białymstoku. To kolejna tura szkoleń, które prowadzone są we współpracy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku oraz oddziałem prewencji podlaskiej policji.
Najpierw pod okiem policyjnych instruktorów na ratowników czekały ćwiczenia na matach i nauka chwytów samoobrony. Kolejnym etapem szkolenia były ćwiczenia w ambulansie, gdzie mogli przećwiczyć swoje umiejętności, a także dowiedzieć się, jak w takich warunkach mogą sobie radzić z agresywnym pacjentem.
Szkolenia odbywają się od ponad roku, dotąd wzięło w nich udział ponad 100 osób. Składają się z kilku modułów: uczestnicy poznają aspekty prawne, mają spotkania z psychologiem, a następnie ćwiczenia na macie z samoobrony, a także symulacje, m.in. w ambulansie z agresywnie zachowującym się pozorantem.
Jak powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem ćwiczeń zastępca dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku Mirosław Rybałtowski, problem ataków na ratowników nie rozpoczął się, gdy ich kolega z Radomia został śmiertelnie raniony, co miało miejsce ponad tydzień temu.
— Ale oczywiście podcięło to nam wszystkim skrzydła i sprawiło, że więcej o tym myślimy — dodał.
— Sytuacje ataków słownych zdarzają się na każdym dyżurze, to jest agresja werbalna, agresja słowna. Natomiast sytuacje, gdy ktoś próbuje podnieść na nas rękę, to jest myślę co któryś dyżur. Każdy ratownik, lekarz, każda pielęgniarka to odczuwa — powiedział.
Podkreślił, że takich sytuacji ratownicy nie unikną, ale można im przeciwdziałać.
Na szkoleniach ratownicy najpierw uczą się na spotkaniach z psychologiem jak deeskalować agresję. Rybałtowski podkreślił, że podstawową rzeczą jest deeskalacja słowna.
— Jeżeli widzę pobudzonego pacjenta, to po pierwsze zastanawiam się czy wejść do takiej sytuacji, bezpieczeństwo własne przede wszystkim. Jeśli już muszę wejść albo oceniam, że mogę wejść, a widzę, że pacjent nakręca się, to staram się deeskalować tę sytuację, uspakajam. To oczywiście bardzo dużo kosztuje nas, medyków pracujących w karetkach — mówił.
Dodał, że ratownicy medyczni pracują w różnych warunkach, na "melinach", w chlewach, w lesie, w pięknych domach, w szkołach.
Podkreślił, że bardzo ważne jest też dbanie o własne bezpieczeństwo i ocena sytuacji. Dodał, że pierwszą rzeczą, którą mówią pracownikom, to jest to, że po jednym szkoleniu nie są ekspertami.
— To nie jest tak, że jak zadam kilka ciosów na macie, to jestem nagle ekspertem i mogę wchodzić w kontakt z pacjentem. Pierwsza rzecz - uciekamy, druga rzecz - jeśli nie możemy uciec, barykadujemy się, jeśli nie możemy się zabarykadować, próbujemy czymś rzucić, mamy sprzęt, którym możemy się bronić. I w końcu - jeżeli dochodzi do interwencji, to przydają się te sytuacje, które tutaj będziemy ćwiczyć — mówił przed rozpoczęciem ćwiczeń.
Ocenił, że bardzo przydatne ćwiczenia są właśnie te w ambulansie. Podczas nich ratownicy dowiadują jak działać i jak wykorzystać do obrony przestrzeń, którą znają lepiej niż agresywny pacjent. Wspomniał też o symulacjach, gdzie ratownicy wchodzą do miejsca, gdzie jest zagrożenie i ćwiczą reakcje.
Szkolenia z samoobrony prowadzą instruktorzy, którzy szkolą policjantów. Podczas zajęć przekazują ratownikom wiedzę z technik samoobrony, obezwładniania, przytrzymania osoby, która zachowuje się niestandardowo - wymienił dziennikarzom podkomisarz Jarosław Grunt zastępca naczelnika wydziału kadr i szkolenia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Powiedział, że w ambulansach ćwiczone jest to, w jaki sposób przytrzymać agresywnego pacjenta do przyjazdu pomocy, np. policji. Dodał, że chodzi o to, aby taki pacjent nie zraniła ratowników, ani nie uszkodziła sprzętu.
Grunt ocenił, że po szkoleniach na pewno poziom pewności siebie ratowników wzrasta. Dodał, że uczeni są podstawowych technik, dwóch, trzech, które są cięgle powtarzane.
— Wychodzą z tą wiedzą, która wystarczy do tego, żeby tę osobę skutecznie przytrzymać — ocenił.
(PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez