Polacy na podium mistrzostw świata
2025-02-07 15:00:00(ost. akt: 2025-02-07 15:46:18)
BOJERY\\\ Podczas rozegranych w Stanach Zjednoczonych mistrzostw świata Polacy zdobyli dwa medale! Co prawda wygrał Amerykanin Matt Struble, jednak pozostałe dwa miejsca na podium zajęli Łukasz Zakrzewski oraz Robert Graczyk z Mikołajek.
Na Jeziorze Winnebago rywalizowało ponad 100 zawodników w podziale na trzy grupy. W tej najważniejszej, tzw. Złotej Flocie, która walczyła o medale MŚ, było 35 bojerowców - 16 Amerykanów, siedmiu Polaków, czterech Niemców i Kanadyjczyków, trzech Szwedów oraz Estończyk.
W sumie rozegrano siedem wyścigów, z których aż pięć wygrał Matt Struble, tym samy w bezdyskusyjny sposób wywalczył tytuł mistrza świata.
Co prawda Amerykanin zaliczył falstart w pierwszym wyścigu (był dopiero 17.), więc w następnych startach już nie mógł pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Jednak wytrzymał próbę nerwów, bowiem w kolejnych sześciu startach pięć razy był najszybszy, a tylko raz musiał uznać wyższość Łukasza Zakrzewskiego, który zaprezentował bardzo równą formę, o czym świadczy fakt, że jedynie w ostatnim wyścigu wypadł spoza czołowej trójki! Niestety, tym razem wystarczyło to „tylko” do tytułu wicemistrza świata - zgodnie z regulaminem najsłabszy wynik był odrzucany, dlatego to Amerykanin zwyciężył w klasyfikacji generalnej MŚ.
Obaj polscy medaliści na co dzień reprezentują Mazurski Klub Żeglarski Mikołajki.
Michał Burczyński (AZS UWM w Olsztynie), ubiegłoroczny mistrz świata i Europy, zakończył rywalizację na czwartym miejscu.
W sumie rozegrano siedem wyścigów, z których aż pięć wygrał Matt Struble, tym samy w bezdyskusyjny sposób wywalczył tytuł mistrza świata.
Co prawda Amerykanin zaliczył falstart w pierwszym wyścigu (był dopiero 17.), więc w następnych startach już nie mógł pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Jednak wytrzymał próbę nerwów, bowiem w kolejnych sześciu startach pięć razy był najszybszy, a tylko raz musiał uznać wyższość Łukasza Zakrzewskiego, który zaprezentował bardzo równą formę, o czym świadczy fakt, że jedynie w ostatnim wyścigu wypadł spoza czołowej trójki! Niestety, tym razem wystarczyło to „tylko” do tytułu wicemistrza świata - zgodnie z regulaminem najsłabszy wynik był odrzucany, dlatego to Amerykanin zwyciężył w klasyfikacji generalnej MŚ.
Obaj polscy medaliści na co dzień reprezentują Mazurski Klub Żeglarski Mikołajki.
Michał Burczyński (AZS UWM w Olsztynie), ubiegłoroczny mistrz świata i Europy, zakończył rywalizację na czwartym miejscu.
* Wyniki końcowe (w nawiasach odrzucone najsłabsze starty): 1. Matt Struble 7 - (17), 1, 2, 1, 1, 1, 1; 2. Łukasz Zakrzewski 12 - 3, 2, 1, 2, 2, 2, (4); 3. Robert Graczyk 24 - 2, 5, 4, 5, 4, 4, (32); 4. Michał Burczyński 28 - 7, 3, 7, 3, 3, (9), 5; 5. Tomasz Zakrzewski 39 - (11), 6, 8, 4, 7, 8, 6 (...) 10. Karol Jabłoński 49 - 6, 9, 11, 7, 8, (12), 8.
Udany start Łukasz Zakrzewski skomentował w swoich mediach społecznościowych: „Wspaniale regaty na potężnym jeziorze Winebago, twardym i grubym 0,5 metrowym lodzie, na który wjeżdżamy samochodami. Już przed ostatnim wyścigiem dzięki równej jeździe zapewniłem sobie srebrny medal, co dawało mi sytuację do ataku złotego medalu. Ostatecznie wygrał Matt Struble z USA, który był bardzo szybki, startował częściej w korzystną stronę i żeglował bardzo dobrze. Te trzy rzeczy to zdecydowanie przepis na tytuł mistrzowski. Gratulacje Matt!
Trzecie miejsce wywalczył mój klubowy kolega Robert Graczyk z MKŻ Mikołajki. Reszta Polaków również w ścisłej czołówce! Całkiem dobrze jak na kraj, który nie ma zimy:-)
Dziękuję za wszystkich trzymających kciuki. Srebrny dzban przyjechał ze mną do USA i znów zabieram go do domu”.
Trzecie miejsce wywalczył mój klubowy kolega Robert Graczyk z MKŻ Mikołajki. Reszta Polaków również w ścisłej czołówce! Całkiem dobrze jak na kraj, który nie ma zimy:-)
Dziękuję za wszystkich trzymających kciuki. Srebrny dzban przyjechał ze mną do USA i znów zabieram go do domu”.
W czołowej dziesiątce znalazł się też Karol Jabłoński (Olsztyński Klub Żeglarski), który w sierpniu skończy... 63 lata! I chociaż zapowiadał już koniec swej wspaniałej kariery, to jednak zdecydował się na wyjazd do USA.
W styczniu Jabłoński przeprowadził dwudniowy trening na czeskim jeziorze Lipno (prawie 1000 km w jedną stronę), co opisał na swej stronie internetowej karoljablonski.pl: „Prognoza pogody była obiecująca – silnowiatrowa – a takich warunków potrzebowałem, aby przetestować nową płozownicę i nowy żagiel. Dwa intensywne dni testowe z Łukaszem Zakrzewskim i Wojtkiem Baranowskim były bardzo efektywne, ale zarazem bardzo wyczerpujące. Każdego dnia,zrobiliśmy ponad 100 km, w krótkich wyścigach, szybkości osiągane to 95-105 km/h w zależności od siły szkwalistego wiatru a ta wahała się od 6 do 14 m/s. Powierzchnia lodu była chropowata, co powodowało konieczność użycia większej siły potrzebnej do optymalnego prowadzenia bojera”.
Dopiero po powrocie do kraju największa gwiazda światowych bojerów zdecydowała się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale duży wpływ na tę decyzję miała żona Karola Jabłońskiego, która - jak sam pisze - „stwierdziła, że jak na mój wiek jestem jeszcze w dobrej formie, a taki wyjazd ,,wyrwie” mnie ze strefy komfortu, do której się trochę przyzwyczaiłem”.
Do domu polscy bojerowcy jeszcze nie wrócili, ponieważ na tym samy jeziorze właśnie rozpoczęły się mistrzostwa Ameryki Północnej.
ARTUR DRYHYNYCZ
W styczniu Jabłoński przeprowadził dwudniowy trening na czeskim jeziorze Lipno (prawie 1000 km w jedną stronę), co opisał na swej stronie internetowej karoljablonski.pl: „Prognoza pogody była obiecująca – silnowiatrowa – a takich warunków potrzebowałem, aby przetestować nową płozownicę i nowy żagiel. Dwa intensywne dni testowe z Łukaszem Zakrzewskim i Wojtkiem Baranowskim były bardzo efektywne, ale zarazem bardzo wyczerpujące. Każdego dnia,zrobiliśmy ponad 100 km, w krótkich wyścigach, szybkości osiągane to 95-105 km/h w zależności od siły szkwalistego wiatru a ta wahała się od 6 do 14 m/s. Powierzchnia lodu była chropowata, co powodowało konieczność użycia większej siły potrzebnej do optymalnego prowadzenia bojera”.
Dopiero po powrocie do kraju największa gwiazda światowych bojerów zdecydowała się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale duży wpływ na tę decyzję miała żona Karola Jabłońskiego, która - jak sam pisze - „stwierdziła, że jak na mój wiek jestem jeszcze w dobrej formie, a taki wyjazd ,,wyrwie” mnie ze strefy komfortu, do której się trochę przyzwyczaiłem”.
Do domu polscy bojerowcy jeszcze nie wrócili, ponieważ na tym samy jeziorze właśnie rozpoczęły się mistrzostwa Ameryki Północnej.
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)