Anna Wójcik: psychicznie jestem wrakiem, moja rodzina została zniszczona
2025-04-09 08:51:01(ost. akt: 2025-04-09 09:05:48)
„Zostałam w to wszystko politycznie wmanewrowana. Wmanewrowana została moja rodzina, moje dzieci, moi rodzice, którzy mają 80 i 90 lat.” – mówi Anna Wójcik w rozmowie z Telewizją wPolsce24.
Była dyrektor Biura Prezesa Rady Ministrów w wywiadzie ślą Telewizji wPolsce24, odniosła się do ataków ze strony Bartosza Arłukowicza.
"Od pana posła Bartosza Arłukowicza oczekuję wyższych standardów. Pan Bartosz Arłukowicz jest lekarzem. Mało tego, jest lekarzem-pediatrą. Powinien być stokroć bardziej wyczulony na choroby dziecka. Był ministrem zdrowia. Jaki on daje dzisiaj wyraz temu, co napisał na platformie X, oczerniając mnie, chorobę mojego dziecka, perfidnie kłamiąc? Za te słowa, których użył pan poseł Arłukowicz, zostanie skierowany pozew do sądu" – powiedziała Anna Wójcik.
Zapowiedziała pozwy wobec tych, którzy atakują ją i jej rodzinę.
"Nikt, kto będzie szkalował moją rodzinę, mnie, moje dziecko, nie pozostanie bez odpowiedzialności prawnej. Nie pozwolę sobie na to, ponieważ jestem osobą niewinną. Zostałam w to wszystko politycznie wmanewrowana. Wmanewrowana została moja rodzina, moje dzieci, moi rodzice, którzy mają 80 i 90 lat. To się położyło cieniem na całą moją rodzinę. Więc wszystko hejterów, którzy piszą źle o tej całej sytuacji, będę pozywać do sądu" - zaznaczyła.
"Wołam do rządzących: opamiętajcie się! Bo tak nie wolno. To białoruskie metody, to stalinowski reżim, to co wyprawiacie. Chcę, by moja historia wybrzmiała. Chcę, by cała Polska usłyszała, co się robi z matkami!" - mówiła.
"Jestem traktowana jak najgorszy zbrodniarz, jak terrorysta. Jestem doprowadzana do prokuratury, zakuta w kajdankach na nogach i rękach. Czy ja komuś mogę zaszkodzić? Ja, urzędniczka, która przez osiem lat ciężko pracowałam dla tego kraju?" - pytała.
"Dopiero przez zdenerwowanie moich mecenasów zostają mi te kajdanki ściągnięte. (…) W czym jak mogę komuś zagrozić? Funkcjonariuszowi CBA? Przyszłam tam walczyć, by jak najszybciej wrócić do mojego dziecka. Nikt tego nie słuchał" – dodała.
"Pytam się, gdzie są te kobiety, które chodziły w marszach, które na swoich sztandarach miały hasło „piekł kobiet”, że nieprzestrzegane są prawa kobiet. Ja przeżywałam piekło przez 2 miesiące, zamknięta w celi i żadna z kobiety nie odezwały się w mojej sprawie" - stwierdziła Wójcik.
Anna Wójcik w areszcie, bała się o życie swego syna, który cierpi na zespół Aspergera.
"Bardzo się bałam. To były myśli, z którymi się budziłam i zasypiałam. Wylałam morze łez w poduszkę. Wiedziałam, że muszę być silna, muszę być silna dla dziecka. Jak ktoś daje na szali areszt, a na drugiej zdrowie, życie i dziecko. Jak można pójść w zakłamanie? Powiedzieć cokolwiek, by wyjść na wolność? Zagrali najgorszą z możliwych kart. Zagrali moim dzieckiem. Tę grę przegrali. (…) Psychicznie jestem wrakiem, ale walczę" - powiedziała.
"Żadne medium nie podało imienia mojego syna. Zrobiła to prokuratura, która ze szczególną starannością powinna dbać o to. Dopiero po ingerencji mojego obrońcy zostało to zmienione. Czego my oczekujemy od prokuratury, skoro robi takie kardynalne błędy? A może to było świadome działanie, by ujawnić imię mojego syna, upokorzyć mnie i moją rodzinę?" - wskazała.
Żródło: Telewizja wPolsce24
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez