Ameryka zmienia strategię w sprawie lokacji wojsk? Ekspert wyjaśnia
2025-04-10 19:51:20(ost. akt: 2025-04-10 19:52:37)
Dyslokacja żołnierzy USA z Jasionki jest zapowiedzią generalnej zmiany obecności armii amerykańskiej w Europie, szczególnie sił lądowych - ocenił Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich, Strategy & Future. Dodał, że USA koncentrują się na rejonie Indo-Pacyfiku.
Dowództwo armii USA w Europie i Afryce (USAREUR-AF) ogłosiło w poniedziałek planową relokację amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z podrzeszowskiego lotniska w Jasionce do innych miejsc w Polsce. Jak wskazano w komunikacie, decyzja ma na celu m.in. optymalizację wysiłku ponoszonego przez amerykańskie wojsko i "odzwierciedla miesiące ocen i planowania", które przeprowadzono w koordynacji z polskimi gospodarzami i innymi sojusznikami z NATO.
Budzisz w Studiu PAP ocenił, że dyslokacja sił amerykańskich do zachodniej części Polski, jest "zapowiedzią pewnej generalnej zmiany charakteru obecności Amerykanów w Europie, szczególnie sił lądowych". Dodał, że co najmniej od jesieni 2024 r. w amerykańskich kręgach strategicznych, wojskowych i eksperckich trwa dyskusja ws. konieczności redukcji amerykańskiej obecności wojskowej w Europie, głównie pod kątem sił lądowych.
"Nie mylmy redukcji obecności w Europie z redukcją obecności w Polsce, dlatego, że to nie jest przesądzone, chociaż taka ewentualność też wchodzi w grę. Amerykanie po prostu zaczynają koncentrować się na bardzo szeroko rozumianym rejonie Indo-Pacyfiku" - podkreślił.
Ekspert zaznaczył, że nie chodzi jedynie o Tajwan, ale także sytuację na Półwyspie Koreańskim, gdzie niedawno doszło do "próby naruszenia zawieszenia broni przez Koreę Północną", a gdzie - jego zdaniem - sytuacja "ulega zaostrzeniu".
Budzisz powiedział, że USA w ramach planu zmiany swojej obecności w Europie myślą o redukcji liczby swoich żołnierzy o 10 proc. w ciągu pięciu lat, o czym mówił sekretarz stanu USA Marco Rubio na początku kwietnia, podczas wizyty w kwaterze głównej NATO w Brukseli. "Mówimy więc o planie, a nie o chaotycznym wycofaniu się" - podkreślił ekspert.
"Te 10 proc. to nie wydaje się dużo, ale stanowi też pewne wyzwanie, szczególnie dla państw wschodniej flanki i generalnie dla całego NATO, żeby te zdolności amerykańskie zastąpić zdolnościami własnymi. (...) Chodzi o wysoce wyspecjalizowane zdolności np. w zakresie logistyki - Jasionka tu się kłania - zwiadu, rozpoznania czy łączności satelitarnej" - powiedział.
Wracając do sytuacji na Półwyspie Koreańskim, Budzisz zaznaczył, że w skrajnej sytuacji wojny konwencjonalnej, w którą musiałyby się zaangażować Stany Zjednoczone, to w przeciwieństwie do Tajwanu, tutaj konflikt miałby w dużej części charakter lądowy. To - w jego ocenie - pociągnęłoby za sobą "przyspieszone wycofanie całego albo znaczącej części kontyngentu amerykańskiego z Europy" i przeniesienie go do Azji.
W takim wypadku - według eksperta - rozpisany na pięć lat proces redukcji amerykańskiej obecności w Europie, ulegnie znaczącemu przyspieszeniu. "To może chcieć wykorzystać Rosja i musimy mieć tego świadomość" - dodał.
PAP/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez