Kartka z kalendarza: Wspomnienie o Bogumile Lince
2025-04-24 14:00:00(ost. akt: 2025-04-24 14:20:02)
W marcu upłynęło 105 lat od śmierci wybitnego działacza mazurskiego Bogumiła Linki (1865-1920), który wywodził się ze wsi Górka pod Orzyszem.
Około 1895 roku rodzina Linków zamieszkała w Wawrochach pod Szczytnem. Tam ojciec Bogumiła, Samuel, kupił 11-hektarowe gospodarstwo.
Od 1903 roku Bogumił Linka związał się z Mazurską Partią Ludową. Był nawet wiceprzewodniczącym komitetu wyborczego tej partii, a także od 1910 roku członkiem Rady Nadzorczej Mazurskiego Banku Ludowego w Szczytnie, założonego przez redaktora Kazimierza Jaroszyka. Tworzył na Mazurach kółka rolnicze i szerzył oświatę rolną.
Jako członek delegacji Mazurów udał się w marcu 1919 roku z inicjatywy polskich ewangelików z Adamem i Józefem Zapadkami na konferencję pokojową do Paryża, domagając się przyłączenia Mazur do Polski.
Delegacji towarzyszył konsul RP w Olsztynie Zenon Eugeniusz Lewandowski. Z tego powodu wszyscy trzej Mazurzy zostali aresztowani przez niemieckie władze i oskarżeni przed sądem o zdradę stanu jako niemieccy obywatele.
Mimo interwencji marszałka Ferdynanda Focha sąd skazał ich na półtora roku więzienia. W wyniku dalszych starań polskiego rządu i kolejnej interwencji marszałka Focha Mazurzy zostali 16 sierpnia 1919 roku zwolnieni.
Niemieccy nacjonaliści nie mogli się pogodzić z wyrokiem sądu i postanowili uśmiercić Linkę. Okazją ku temu było właśnie pierwsze zebranie Mazurów zwołane na 21 stycznia 1920 roku w Szczytnie.
Tego dnia mieli się spotkać delegaci ze wszystkich powiatów mazurskich. Obrady odbywały się w hotelu „Germania”, zakupionym przez Karola Zawiślewskiego (1881-1949) za pieniądze Mazurskiego Komitetu Plebiscytowego. Lokal ten miał służyć sprawie polskiej przed głosowaniem 11 lipca tego pamiętnego roku.
Jego gospodarz udostępnił wielką salę na zebranie polskich Mazurów. Brał w nim udział redaktor Kazimierz Jaroszyk (współzałożyciel Banku Mazurskiego, sekretarz Mazurskiej Partii Ludowej i Związku Polaków w Prusach Wschodnich, w latach 1908-1914 oraz 1919-1920 redaktor naczelny czasopisma „Mazur”), który kontrolował przybyłych na obrady.
We wspomnieniach napisał: „Jak przemawiał Stanisław Gąssowski z Augustowa pod Dźwierzutami, do sali zbliżyli się podejrzani osobnicy”. Im redaktor zabronił wstępu. „Ludzie ci odeszli, wygrażając, że jeszcze powrócą. Za chwilę zjawiła się gromada bojówkarzy niemieckich, która wtargnęła gwałtownie na salę, bijąc laskami i pałkami bezbronnych Mazurów. Przed hotelem zaś zebrał się tłum renegatów wyjących i urządzono polowanie na wychodzących z sali. Brutalnie się nad nimi znęcano. Krew się polała. Przypuszczono także szturm na dom »Mazura«, gdzie gromadzili się pobici i ranni. Bojówkarze poszukiwali Gottlieba Linkę z Wawroch. (...) Ujęli go i zaprowadzili przed dom »Mazura«, gdzie się nad bezbronnym Mazurem straszliwie znęcali. Pobitego i poranionego ukryła pani Emilia Zawiślewska, chowając go przed dalszą zemstą rozbestwionych renegatów”.
Kobieta ukryła go w szafie znajdującej się w mieszkaniu i posłała po lekarza powiatowego. Lekarz nie odmówił pomocy, ale zalecił rannemu pobyt w olsztyńskim szpitalu w celu ustalenia wewnętrznych obrażeń. W tamtych warunkach ze względu na bezpieczeństwo okazało się to niemożliwe. Linka aż trzy tygodnie przebywał pod opieką Zawiślewskiej.
Po 54 latach pani Emilia wspominała: „Nocą zdołaliśmy przewieźć Linkę przez zamarznięte jezioro od strony Wawroch, gdzie oczekiwała rodzina”.
Stamtąd Linkę samochodem przewieziono do Olsztyna.
Z powodu odniesionych ran Linka zmarł 29 marca 1920 roku w olsztyńskim szpitalu. Miał uroczysty pogrzeb, ale jego grób został zniszczony.
Z powodu odniesionych ran Linka zmarł 29 marca 1920 roku w olsztyńskim szpitalu. Miał uroczysty pogrzeb, ale jego grób został zniszczony.
Dopiero w 1953 roku staraniem Emilii Sukertowej-Biedrawiny ufundowano nowy nagrobek. Mimo ustalenia nazwisk tych, którzy pobili Linkę, niemiecki sąd uniewinnił sprawców.
W tej sytuacji kierownictwo Mazurskiego Komitetu Plebiscytowego nie zdecydowało się przenieść swej siedziby z Olsztyna do Szczytna, chociaż wszyscy namawiali do tego kierownika Mazurskiego Komitetu Plebiscytowego Stanisława Zielińskiego. Polscy działacze nie mogli liczyć na ochronę ze strony miejscowej policji.
Jan Chłosta
Jan Chłosta
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez