Co pokazała debata Super Expressu?
2025-04-29 09:32:14(ost. akt: 2025-04-29 10:59:02)
Wczoraj (28 kwietnia) odbyła się jedna z wielu debat w wyborach prezydenckich. Tym razem organizowana przez Super Express i polegająca na tym, że kandydaci sami sobie zadawali pytania i na nie odpowiadali. Debata pokazała po pierwsze, że kandydaci mają zróżnicowane poglądy na to, jak powinien wyglądać nasz kraj. Od socjalistycznych resentymentów Zandberga i Biejat, do umiarkowanych Nawrockiego i Trzaskowskiego, po bardziej konserwatywne jak Bartoszewicza, Jakubiaka i Brauna, aż po kapitalistyczno– wolnorynkowe, chociaż w sferze światopoglądowej mocno konserwatywne Mentzena.
Zandberg i Biejat opowiadali, co powinno być na świecie: a więc czterodniowy tydzień pracy płatny jak pięciodniowy, dużo tanich mieszkań dla wszystkich itp.. Nie było to poparte oczywiście propozycją, kto za to zapłaci (4 dniowy tydzień pracy) lub kto i jak to sfinansuje i zrobi (wystarczającą ilość tanich mieszkań komunalnych). Adresowane było to do młodego elektoratu, który jest bardziej na czasie z lewicowymi ideami płynącymi z krajów Zachodu, gdzie młodzi ludzie, często już z odziedziczonymi po wielu pokoleniach majątkami, nie chcą poświęcić życia pracy, jak ich rodzice, nie mówiąc o dziadkach i chcieliby dużo dostać od państwa lub pracodawców. Wyrasta nam pokolenie dobrobytu i nierealnych z punktu widzenia sytuacji naszego kraju oczekiwań. Oboje kandydatów ma razem około 8 % poparcia. Za mało żeby jeszcze wygrywać i narzucać swoją wizję stosunków społecznych, ale na tyle dużo żeby wszyscy, którzy chcą z nimi współrządzić musieli się z tymi oczekiwaniami jakoś tam liczyć.
Wizje Biejat i Zandberga to bujanie w takich obłokach utopii, że trzeba to im tu powiedzieć: zbudujecie tę wymarzoną ilość mieszkań w końcu kosztem emerytów – szybciej umrą bez 13 i 14 emerytur i będzie dla Państwa taniej, z ograniczeniem świadczeń w służbie zdrowia – kolejni szybciej umierający obywatele i w końcu zrezygnujecie z modernizacji i powiększenia armii, to Rosjanie szybciej nas zaatakują i zdobędą nasz kraj z tą dużą ilością mieszkań i wygonią z nich Was tam mieszkających do obozów przymusowej pracy - gułagów i wprowadzą na to miejsce nowych Rosjan nie wiadomo skąd przywiezionych. Pasuje? A jeszcze po drodze zbankrutuje połowa przedsiębiorstw, jak każecie akcjonariuszom płacić za wolny piąty dzień w tygodniu bez pracy, ale zapłacą i przeniosą swoje firmy do innych krajów, a Wy podążycie do tych krajów za chlebem, bo w Polsce nie będzie pracy. Pasuje? Konsekwencje polityczne i społeczne swoich poglądów to oboje kandydaci już nie uważają za istotne. Tym się nie martwią i nad tym nie zastanawiają. Boże uchroń nas przed takimi prezydentami.
Pani Biejat pokazała również jakieś dziwne miotanie się w studiu: we wszystkim chciała uczestniczy (wziąć kartki od dzieci od Stanowskiego, we wszystko się zaangażować) i histerycznie reagowała na cudze poglądy. Na urząd prezydenta to raczej rozwaga i przemyślane postawy, a nie histeryczne reakcje. No ale oboje kandydatów walczyło tak naprawdę o jak najlepszy wynik swoich formacji, a nie o urząd prezydenta. Nie chcemy tutaj już wydobywać skrajne poglądy pani Biejat na aborcję. Bo to już bliskie skrajnemu fanatyzmowi. Ta pani w ogóle w całym tym procederze aborcyjnym nie widzi zabijanych dzieci, ich przerwanego życia, tego że są bezbronne po prostu i nie mogą walczyć o swoje życie i to my żyjący poprzez prawo powinniśmy je chronić. Tak jak ostatnio np. w dziewiątym miesiącu ze względu na sytuację kobiety (w złej sytuacji psychicznej) lekarz psychiatra badający matkę decyduje o życiu dziecka!
Kandydaci centrum Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski. W tej debacie starali się dobrze wypaść. Wiedzą, że są liderami. Sztaby wyborcze na pewno chciały, żeby w pierwszym rzędzie nie pogorszyli swoich pozycji. Stąd Trzaskowski zaprzeczał wielu rzeczom, których wcześniej był zwolennikiem, jak budowa Nord Stream, nie budowanie muru na granicy z Białorusią itd. Teraz mówił o swoich jakiś dawnych, których nikt nie odnotował, sprzeciwach wobec poczynań Brukseli np. w sprawie uchodźców itp. Trochę nie dało się tego słuchać, bo to wyglądało jakby dystansował się od polityki swojej partii i Donalda Tuska i Brukseli i zaprzeczał wszystkiemu, co wcześniej robił i mówił. No ale skoro musi dodatkowo łowić elektorat inny niż jego, no to nie widzi sposobu innego jak zaprzeczać dotychczasowej swojej działalności. Widocznie jego sztab nie dostrzegł innego sposobu jak spróbowanie wyrolowania ludzi lub liczenie na ich kiepskie rozeznanie w polityce krajowej i brak pamięci. Czy taki sposób pozyskania elektoratu się powiedzie? Zobaczymy po wynikach.
Nawrocki spokojny, oględny i przewidywalny. Na pewno jednego co chciał w tej debacie to skonsolidowanie głosów elektoratu PIS-u. Wszak badania pokazują, że osiąga dzisiaj około 27% elektorat PIS-u jest na poziomie 35%. Niektórzy komentatorzy od dawna mówią, że wystarczyło postawić na Mateusza Morawieckiego, który w pierwszej turze osiągnąłby te 35%, a nie „stracić” całej kampanii Nawrockiego, żeby do tego wyniku dochodzić. No ale tak czy inaczej czekała nas druga tura i tu podobno (wg. przemyśleń Nowogrodzkiej) Morawiecki nie miałby szans na zwycięstwo a Nawrocki ma – pożyjemy zobaczymy.
Bez elektoratu bardziej prawicowego, a więc Mentzena i tak Nawrocki nie ma szans wygrać, a czy ten na niego zagłosuje w drugiej turze? Oto jest pytanie. Logika niby wskazuje, że tak, ale jeśli policzymy Mentzena na 15% a Nawrockiego na 27%, które obecnie ma, to suma wynosi 42%! Natomiast 35% Morawieckiego i 15% Mentzena to dawałoby 50%. Zostają jeszcze elektoraty Bartoszewicza, Jakubiaka i Brauna w sumie co najmniej 5%, które też będą decydujące w końcowym rozrachunku. Z nimi Nawrocki może mieć 47%. Nigdy oczywiście wybory nie przebiegają zgodnie z logiką, a tym bardziej matematyką, a tym bardziej z dyscypliną elektoratu kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, a ich elektorat nie wiadomo jak zachowa się w drugiej turze. No ale sami Państwo widzicie co do wykonania ma sztab Nawrockiego i sam kandydat.
Trzaskowski - no tu to już jest jazda bez trzymanki, bowiem kandydat po pierwsze musi zebrać elektorat PO, który ma jakby z definicji i elektorat lewicy, to przy dzisiejszych notowaniach daje 33% swojego (ostatnio spadek z 35% do nawet 31% średnia niech będzie 33%) i 8% socjalistycznego (Lewicowego), a więc razem około 41% i brakuje elektoratu Hołowni, który balansuje od 4% do 7% (średnia 6%). A więc razem to w okolicach 47%. W elektoracie Hołowni jest 5% elektorat PSL-u głównie wiejskiego i czy Trzaskowski może być ich kandydatem w całości w drugiej turze? No na pewno wątpliwe.
Tak więc na dziś wydaje się, że mamy okolice remisu: 47% teoretycznego elektoratu Nawrockiego i 47% Trzaskowskiego i najbliższe dni i bez przesady nawet godziny kampanii mogą wszystko rozstrzygnąć. Tym bardziej, że wg. sondażu naszego Portalu na pytanie: Czy już zdecydowałeś na kogo zagłosujesz [sondaż] - (Zobacz artykuł na naszym portalu), na moment pisania tego artykułu: 16,67% osób odpowiedziało, że jeszcze nie wie. A więc na niecałe trzy tygodnie przed pierwszą turą głosowania wynik końcowy jest remisowy i wielce niewiadomy. To pokazuje jak Polskie społeczeństwo jest z jednej strony różnorodne w swoich poglądach (rozłożenie głosów na tak wielu kandydatów) i z drugiej strony jak podział PIS i PO jest w ciąż główną domeną polskiej polityki. Znamienne jest to, że bez innych opcji one same w pojedynkę nie mogą już rządzić. Około jednej trzeciej Polaków poszukuje już innego rozwiązania politycznego. Wygra ten, kto będzie bardziej skłonny do kompromisu i bardziej elastyczny politycznie.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez