WM.pl
12 maja 2025, Poniedziałek
imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego
  • 13°C
    Olsztyn

  • Cywilizacja
  • Rodzina
  • Biznes i ekonomia
  • Moto
  • Redakcja poleca
  • Rolnicze abc
  • Moje Mazury
  • Poczta
  • Ogłoszenia
  • Anty-defamation
  • Kongres Przyszłości
  • Europe Direct
  • Plebiscyt Sportowy
  • Krasnal.info
PODZIEL SIĘ

65 lat od legendarnej akcji Mosadu

2025-05-12 09:38:35(ost. akt: 2025-05-12 09:40:11)
Zdjęcia agentów Mosadu, którzy wzięli udział w porwaniu Adolfa Eichmanna na wystawie w Tel Awiwie.

Zdjęcia agentów Mosadu, którzy wzięli udział w porwaniu Adolfa Eichmanna na wystawie w Tel Awiwie.

Autor zdjęcia: PAP/EPA

11 maja 1960 roku agenci izraelskiego Mosadu porwali Adolfa Eichmanna pod jego własnym domem przy ul. Garibaldiego w Buenos Aires. 10 dni poźniej główny koordynator i wykonawca planu "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlösung der Judenfrage) został przez nich wywieziony do Izraela i tam stanął przed sądem.

Warto przeczytać

  • Termin beatyfikacji sióstr katarzynek potwierdzony
  • Nasze życie z pielęgniarką i położną
  • Śmiertelny wypadek. Zginął motocyklista
Termin akcji Mosadu wymusiły "względy dyplomatyczne" a w swej istocie prozaiczne - po prostu logistyczne. Największym problemem było bowiem przetransportowanie porwanego - a więc prawdopodobnie poszukiwanego już przez argentyńską policję - Eichmanna do Izraela.

W 1960 r. nie było jeszcze bezpośredniej komunikacji lotniczej między Izraelem a Argentyną - musiał być to więc przelot specjalny. Okazją do niewzbudzającej podejrzeń "wizyty" samolotu stało się zaproszenie delegacji Izraela na oficjalne obchody 150. rocznicy niepodległości Argentyny, która miała być celebrowana 25 maja 1960 roku. Dzięki temu turbośmigłowiec Bristol Britannia izraelskich linii El Al mógł bez żadnych podejrzeń wylądować 19 maja na lotnisku Ezeiza w Buenos Aires.

Wiadomość o pobycie Eichmanna w Argentynie przekazał Izraelczykom Fritz Bauer - prokurator generalny Hesji, jednego z landów Republiki Federalnej Niemiec. On sam pozyskał ją od ukrywającego się informatora - jego tożsamość była niemiecką tajemnicą państwową przez następne 60 lat. Dopiero w sierpniu 2021 roku Bettina Stangneth i Willi Winkler opublikowali w "Süddeutsche Zeitung" jego nazwisko - był to niemiecki geolog Gerhard Klammer (1921-82), który od 1950 r. mieszkał w Argentynie. Podjął tam pracę w firmie Capri, zatrudniającej również - jak się okazało - ukrywającego się pod nazwiskiem Ricardo Klement Eichmanna i innych nazistów.

Wiadomość od Klammera nie była jedynym tropem, jakim dysponował Bauer. Już w 1957 roku otrzymał on też kilka listów od Lothara Hermanna (1901-74), niemieckiego Żyda, który przed do Argentyny uciekł przed wybuchem II wojny światowej. Hermann odkrył, że Eichmann mieszka w Buenos Aires, bo jego córka Sylvia zakochała się w Nicku - synu nazistowskiego zbrodniarza.

Uzyskane informacje Bauer przekazał Izraelczykom, ponieważ nie miał przekonania, że rząd kanclerza Konrada Adenauera podejmie skuteczne działania w celu ekstradycji Eichmanna.

"Podejrzenia prokuratora, że zachodnioniemiecki rząd nie podejmie skutecznych działań przeciwko zbiegłym nazistom takim jak Eichmann, potwierdziły się wielokrotnie" - napisał Neal Bascomb w książce "Wytropić Eichmanna" (2009). "W czerwcu jeden ze znajomych prokuratorów Bauera we Fryburgu wydał nakaz aresztowania Josefa Mengelego za liczne zbrodnie popełnione przez niego w Auschwitz. Prokurator znał adres Mengelego w Argentynie i przekonał Ministerstwo Spraw Zagranicznych do wystąpienia o ekstradycję. Argentyńczycy najpierw zaprzeczyli, że Mengele kiedykolwiek dotarł do ich kraju (choć wiedzieli, że to zrobił), a gdy dowiedziono, że rzeczywiście przebywa na ich terytorium, poinformowali, że popełnione przez niego zbrodnie były natury +politycznej+, w związku z czym muszą bliżej zapoznać się ze sprawą. Kwestia ekstradycji pozostawała nierozstrzygnięta, a Mengele miał dość czasu, by uciec, jeżeli oczywiście w ogóle poczuł się zagrożony" - dodał amerykański pisarz.

Bauer musiał działać potajemnie - za ujawnienie takich poczynań groził mu zarzut zdrady stanu (Jego losy w ówczesnej Republice Federalnej Niemiec opisuje m.in. film dokumentalny Illony Ziok pt. "Fritz Bauer - sam pośród swoich" zrealizowany w 2016 roku).

Premier Izraela Dawid Ben-Gurion wydał rozkaz postawienia Eichmanna przed sądem w Jerozolimie. Izraelczycy założyli, że próba ekstradycji może się skończyć niepowodzeniem, więc decydowali się na porwanie. Akcję przeprowadziła ekipa oficerów Mosadu dowodzona przez Rafiego Eitana. Osobiście nadzorował ją szef Mosadu Isser Harel.

Uprowadzenie Eichmanna przebiegło sprawnie - praktycznie nie stawiał oporu i szybko potwierdził swoją tożsamość, najwyraźniej pogodził się z losem.

W niczym nie przypominał dumnego, hardego i bezwzględnego nazisty, który organizował eksterminację milionów ludzi. Skwapliwie opowiedział w jaki sposób uciekł z Europy. Dał się przekonać Peterowi Zvi Malkinowi - głównemu swemu rozmówcy - i podpisał oświadczenie, że dobrowolnie oddaje się w ręce izraelskiego wymiaru sprawiedliwości.

Każdy z uczestników porwania stracił w czasie Holokaustu kogoś z rodziny. Po schwytaniu Eichmanna jednak - zamiast nienawiści, czuli głównie pogardę i odrazę. "Ciążyły im i nie dawały spokoju inne emocje, a mianowicie frustrująca niemożność pogodzenia pożałowania godnego usposobienia więźnia z faktem, że odpowiadał za śmierć tak wielu Żydów" - napisał Neal Bascomb.

Dużym problemem było przetrzymanie więźnia w ukryciu do momentu odlotu z Buenos Aires ponieważ energiczne poszukiwania porwanego podjęli zaalarmowani przez rodzinę zbrodniarza inni przebywający w Argentynie niemieccy naziści.

Szczegółowo wszystkie te okoliczności zostały przedstawione w amerykańskim filmie pt. "Ostateczna operacja" (2018), w którym w rolę Eichmanna wcielił się Ben Kingsley (laureat Oscara za tytułową rolę w "Gandhim", 1982).

Ostatecznie udało się wprowadzić przebranego za członka załogi Eichmanna na pokład izraelskiego samolotu, który 21 maja - 5 minut po północy - wystartował oficjalnie do brazylijskiego Recife. Naprawdę zaś skierował się do Dakaru, stolicy Senegalu.

"Pół godziny po północy Nick Eichmann dowiedział się od kogoś ze swojej grupy poszukiwawczej, że izraelski samolot pasażerski odleciał z Buenos Aires do Recife. Nick był pewien, że jego ojciec jest na pokładzie. Z pomocą byłego esesmana powiadomił znajomego pracownika brazylijskich tajnych służb o nadlatującym samolocie i poprosił go o zorganizowanie przechwycenia go po wylądowaniu - właśnie temu miał zapobiec odlotowi bezpośrednio do Dakaru" - napisał Neal Bascomb autor "Wytropić Eichmanna".

Lot przez Atlantyk był obarczony pewnym ryzykiem. Buenos Aires dzieli bowiem od Dakaru 7480 km - co oznaczało, że samolot doleci na resztkach paliwa. Szczęśliwie dla uczestników wyprawy doleciał.

"Chciałbym poinformować Kneset, że jakiś czas temu izraelskie służby specjalne odnalazły jednego z największych nazistowskich zbrodniarzy wojennych, Adolfa Eichmanna, odpowiedzialnego, wraz z nazistowskim przywództwem, za tak zwane ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, czyli za eksterminację sześciu milionów europejskich Żydów. Adolf Eichmann przebywa obecnie w izraelskim więzieniu i wkrótce stanie w Izraelu przed obliczem sądu na mocy prawa o procesach nazistów i ich współpracowników" - ogłosił Ben Gurion 23 maja w izraelskim parlamencie.

W ciągu 65 lat jakie upłynęły od porwania niemiecko-austriackiego ludobójcy, powstało kilka filmów nawiązujących do tego wydarzenia - prócz wyżej wspomnianych m.in. "Dom przy ulicy Garibaldiego" (1979), "Człowiek, który pojmał Eichmanna" (1996) i "Fritz Bauer kontra Państwo" (2015).

Być może - gdyby tragicznie nie zginął w wypadku samochodowym 20 września 1961 roku - pierwszy film o Eichmannie nakręciłby polski reżyser Andrzej Munk.

"Bestię w potrzasku" miała wyprodukować niezależna argentyńska wytwórnia Ángel Producciones Cinematográficas, w roli niemiecko-austriackiego zbrodniarza Munk widział Adama Pawlikowskiego, przewidywał też udział Zbigniewa Cybulskiego. "Film miał być realizowany w Argentynie, scenariusz w języku hiszpańskim został przekazany reżyserowi jesienią 1960" - przypomniał prof. Marek Hendrykowski w książce "Andrzej Munk" (2007).

"Czy można było sobie wtedy wyobrazić polsko-argentyńską koprodukcję? Chyba mimo wszystko tak, zważywszy na lewicowe przekonania ówczesnych władz w Buenos Aires, z prezydentem Frondizim na czele. Realny stawał się więc prawdziwie międzynarodowy film, w którym Niemcy mówią po niemiecku, Argentyńczycy po hiszpańsku, a Żydzi – po hebrajsku albo w jidysz" - napisał w "Historii kina" prof. Tadeusz Lubelski. "Światowa renoma +Popiołu i diamentu+ powinna też była zapewnić zgodę (o ile nie entuzjazm) wytwórni Ángel na obsadzenie w dwu głównych rolach pary protagonistów filmu Wajdy. Cybulski i Pawlikowski stanowili w tym czasie jeden z najbardziej elektryzujących duetów światowego kina" – przypomniał. "Dla Munka ten pomysł musiał stanowić ekscytujące wyzwanie. Pawlikowski, z którym spotkał się niedawno w obozowej noweli +Zezowatego szczęścia+ (1959), był oczywistym wykonawcą roli Eichmanna. Cybulskiego przewidział zapewne do roli Eitana, przełamującej stereotyp agenta Mosadu" – snuł Lubelski wizję niemożliwą już do zrealizowania.

Faktycznie do realizacji tego filmu nie doszło raczej z innego - niż tragiczna śmierć reżysera - powodu. Przywołała go Agnieszka Polanowska z Filmoteki Narodowej. "Głośny proces Eichmanna w Jerozolimie znalazł się na pierwszych stronach gazet na całym świecie. Jego przebieg, a przede wszystkim postawa samego oskarżonego, który do końca twierdził, że jedynie +wykonywał rozkazy+ i że +winę za masowe zbrodnie ponoszą wyłącznie polityczni przywódcy+, doprowadził do ponowienia rzekomo nieaktualnych już pytań o istotę systemu totalitarnego i granice odpowiedzialności jednostki w tym systemie. Takim właśnie +gorącym+ tematem miałby zająć się Munk. Przesłany z Argentyny scenariusz nosił znamienny tytuł +La bestia esste en cadenos (Bestia jest w kajdanach)+, zaś jego treść dotyczyła głównie okoliczności uprowadzenia hitlerowskiego zbrodniarza, co nie odpowiadało stronie polskiej. W odpowiedzi na propozycję stwierdzono m.in.: +Nie wydaje nam się możliwe ani konieczne zrobienie filmu mającego na celu jedynie zdokumentowanie przebiegu porwania Eichmanna. Bylibyśmy skłonni tę postać i jej rolę w filmie podnieść do rangi uogólnienia, odnieść w szerszy sposób do innych zbrodniarzy wojennych pozostających w ukryciu+. W rezultacie do współpracy nie doszło, jednak trudno nie zauważyć analogii między tym tematem a +Pasażerką+" - napisała w artykule pt. "Przerwana podróż Pasażerki".

Ostatni film Munka "Pasażerka" to wspomnienia Niemki Lizy, byłej strażniczki w obozie koncentracyjnym, która, podczas podróży statkiem, dostrzega kobietę przypominającą jej czasy obozowej przeszłości. Liza podejrzewa, że jest to więźniarka Marta, na której wypróbowywała niegdyś esesmańskie metody "wychowawcze".

"Można powiedzieć, że +Pasażerka+ powstawała w cieniu procesu Eichmanna, zbrodniarza, który - tak jak aufswerin Anneliese Franz - do końca uważał się za dobrego Niemca, ciężko pracującego urzędnika i bezwolne narzędzie w rękach przełożonych. Jest wielce prawdopodobne, że słowa wygłaszane przez Eichmanna z ławy oskarżonych, będące wszak wyrazem światopoglądu powszechnego wśród byłych nazistów, wpłynęły na ewolucję filmowego wizerunku Lizy. Czyżby Munk pragnął poprzez swoje dzieło przypomnieć o tych +żołnierzach Wielkiej Rzeszy+, którzy ze względu na stosunkowo małą skalę swych zbrodni nigdy nie zostali postawieni przed sądem, przez lata wiedli spokojne, dostatnie życie, nienękani koszmarami przeszłości i przeświadczeni o swojej niewinności?" - zastanawiała się Agnieszka Polanowska.

Proces Eichmanna zaczął się 11 kwietnia 1961 r. - ostatnie przesłuchania odbyły się w sierpniu. Sceny oświęcimskie "Pasażerki" kręcono od 18 sierpnia do 17 września, kiedy cały świat czekał na wyrok. Andrzej Munk go nie poznał – zginął trzy miesiące wcześniej. Karę śmierci dla niemiecko-austriackiego zbrodniarza ogłoszono 15 grudnia 1961 r., powieszono go tuż przed północą 31 maja 1962 roku.

PAP/red.

Subskrybuj "Gazetę Olsztyńską" na Google News
Tagi:
Mosad akcja Mosadu tajne służby Proces Eichmanna
red.
więcej od tego autora

PODZIEL SIĘ

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zaloguj się lub wejdź przez FB

GazetaOlsztyńska.pl
  • Koronawirus
  • Wiadomości
  • Sport
  • Olsztyn
  • Plebiscyty
  • Ogłoszenia
  • Nieruchomości
  • Motoryzacja
  • Drobne
  • Praca
  • Patronaty
  • Reklama
  • Pracuj u nas
  • Kontakt
ul. Tracka 5
10-364 Olsztyn
tel: 89 539-75-20
internet@gazetaolsztynska.pl
Biuro reklamy internetowej
tel: 89 539-76-29,
tel: 89 539-76-59
reklama@wm.pl

Bądź na bieżąco!

Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj.

  • Polityka Prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B