Rekordowe koszty obsługi długu publicznego. Ekonomiści biją na alarm: „Budżet już pęka w szwach”
2025-05-22 13:50:26(ost. akt: 2025-05-22 14:00:16)
Koszty obsługi długu publicznego Polski osiągnęły historyczne maksimum. Jak donosi czwartkowa „Rzeczpospolita”, dynamiczny wzrost wydatków, zwłaszcza o charakterze społecznym, to efekt trwającej w zasadzie nieprzerwanie od kilku lat kampanii wyborczej. Politycy mnożą obietnice, a finanse państwa są coraz bardziej napięte. – Już dziś trzeba bić na alarm – ostrzega w rozmowie z dziennikiem jeden z czołowych ekonomistów.
Z danych Eurostatu przytoczonych przez gazetę wynika, że w 2024 roku wydatki na obsługę długu – głównie w postaci odsetek wypłacanych posiadaczom obligacji – wyniosły w całym sektorze finansów publicznych ok. 80,2 mld zł. To o 13 proc. więcej niż w roku poprzednim i aż 2,5 razy więcej niż przed pandemią i wojną w Ukrainie. Dla porównania – jeszcze w 2019 czy nawet w 2021 roku koszt ten nie przekraczał 30 mld zł.
Co istotne, nawet realizacja największego programu społecznego, jakim jest świadczenie 800 plus, pochłania z budżetu państwa mniej – około 65 mld zł rocznie.
„Rzeczpospolita” zwraca także uwagę, że Polska znalazła się w niechlubnym gronie dziesięciu państw Unii Europejskiej o najwyższych kosztach obsługi długu w relacji do PKB. W 2024 roku wskaźnik ten wyniósł u nas 2,2 proc., co dało siódme miejsce w unijnym zestawieniu. Co więcej, choć dług publiczny Polski pozostaje poniżej poziomu 60 proc. PKB, obsługa tego zadłużenia okazuje się relatywnie droższa niż w państwach o wyższym zadłużeniu, takich jak Francja czy Włochy.
– Gwałtowny wzrost kosztów to konsekwencja skokowego przyrostu zadłużenia – zauważa dziennik. Na koniec 2024 roku zadłużenie całego sektora finansów publicznych przekroczyło 2 biliony złotych – to o 320 mld zł więcej niż rok wcześniej i niemal o 970 mld zł więcej niż pięć lat temu.
W rozmowie z „Rz” główny ekonomista PKO BP, Piotr Bujak, podkreśla, że na finanse publiczne nakłada się presja z wielu stron. – Dług rośnie m.in. w związku z ogromnymi wydatkami na obronność oraz koniecznością łagodzenia skutków kryzysu energetycznego, będącego następstwem rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dodatkowo, aby efektywnie wykorzystać środki z Unii Europejskiej, również potrzeba istotnego wysiłku fiskalnego – tłumaczy. – Ale nieprzerwana kampania wyborcza wyraźnie sprzyja rozrostowi wydatków społecznych – dodaje.
Przykładem może być realizacja obietnicy Platformy Obywatelskiej dotyczącej tzw. „babciowego”. Jak wynika z informacji Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, świadczenie „Aktywny rodzic” ma kosztować budżet w 2025 roku blisko 9 mld zł. Finansowanie tego programu spocznie na budżecie państwa oraz Funduszu Pracy.
Na przedwyborcze obietnice składają się także plany podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł – jeden ze sztandarowych postulatów Donalda Tuska z kampanii 2023 roku. Według wiceministra finansów Jarosława Nenenmana, taki ruch oznaczałby koszt rzędu 55,9 mld zł rocznie. 21 maja w Sejmie wiceminister potwierdził jednak, że deklaracja ta „nadal obowiązuje”.
Wszystko to nakłada się na wzrost stóp procentowych, który – jak podkreśla Piotr Bujak – również istotnie zwiększa koszty obsługi zadłużenia.
Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, przyznaje, że choć obecnie Polska – jako kraj rozwijający się – jest jeszcze w stanie udźwignąć rosnące wydatki, to sytuacja jest coraz bardziej niepokojąca. – Na razie wszystko jest pod kontrolą – ocenia. – Ale już dziś trzeba bić na alarm, bo w obecnej atmosferze wyborczej brakuje woli, zarówno ze strony polityków, jak i społeczeństwa, by rozmawiać o odpowiedzialnym podejściu do finansów publicznych – zaznacza.
Jego zdaniem, dalsze godzenie gigantycznych wydatków na cele społeczne z równie dynamicznie rosnącymi nakładami na obronność staje się coraz trudniejsze – i może niebawem wymagać trudnych decyzji.
źródło: Interia
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez