Prorektor medycznej uczelni pod lupą za wysokie zarobki. Prof. Torres odpiera zarzuty
2025-06-04 09:25:15(ost. akt: 2025-06-04 09:50:58)
Lubelska prokuratura bada nieprawidłowości na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie — m.in. nepotyzm, złe zarządzanie majątkiem i ingerencje w rekrutacje. W centrum sprawy jest prof. Kamil Torres, który w rozmowie z Medonetem zaprzecza zarzutom i pokazuje swoje zeznania podatkowe.
Lubelskie media ujawniły, że prof. Kamil Torres, prorektor UMLub, miał w 2023 r. zarobić 1,8 mln zł, a także dopuścić się nepotyzmu – jego żona, prof. Anna Torres, zasiadała w Radzie Uczelni. Torres przyznaje, że to była niefortunna decyzja, ale nie miał wpływu na wybory żony. Twierdzi też, że nikt nie poprosił go o stanowisko w sprawie. Prokuratura Okręgowa prowadzi śledztwo, ale nie postawiła dotąd zarzutów.
Jak podaje Medonet sprawa możliwego przekroczenia uprawnień przez kierownictwo Uniwersytetu Medycznego w Lublinie została zgłoszona do prokuratury w kwietniu. Dochodzenie prowadzone jest od doniesień medialnych oraz informacji z innych źródeł. Śledztwo, prowadzone przez Prokuraturę Okręgową, obejmuje lata 2020–2025 i dotyczy zarzutów niegospodarności, nieuzasadnionych inwestycji (m.in. budowy parkingu), przyznawania niezasadnych podwyżek oraz ingerencji w proces rekrutacji. Podejrzani to rektor, pierwszy zastępca i prorektor uczelni. Za te czyny grozi kara do 10 lat więzienia.
Prokurator Agnieszka Kępka podkreśla, że postępowanie jest na bardzo wstępnym etapie – nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów, trwa zbieranie dowodów. Śledztwo zostało wszczęte 23 maja i pozwala na dalsze czynności dowodowe.
W rozmowie z Medonetem prof. Kamil Torres odniósł się do zarzutów, zwłaszcza dotyczących jego wynagrodzenia. Zaprzeczył, jakoby w 2023 roku zarobił 1,86 mln zł na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, pokazując swoje zeznania podatkowe. Według nich jego przychody z uczelni wyniosły 899 tys. zł brutto, wliczając nagrody jubileuszowe i ministerialne, a dodatkowo zarobił 247 tys. zł brutto jako lekarz w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 4. Profesor stwierdził, że podana w mediach kwota jest przeszacowana o około milion złotych.
W rozmowie z Medonetem prof. Kamil Torres odniósł się również do zarzutów dotyczących jego zarządzania Uniwersytetem Medycznym w Lublinie oraz pytań o wynagrodzenie. Wyjaśnił, że wielokrotnie proponował dziennikarzom spotkanie i udostępnienie dokumentów za pośrednictwem rzecznika uczelni, jednak autor tekstów odmawiał spotkania, powołując się na kampanię prezydencką.
Odnosząc się do zarzutów o niegospodarne zarządzanie, przyznaje, że kieruje zespołem i podkreśla sukcesy uczelni, takie jak stabilna lub rosnąca liczba studentów na 18 kierunkach oraz rozwój Centrum Symulacji Medycznej, które jest uznawane w kraju. Wskazuje również na rosnącą liczbę stypendiów ministra zdrowia przyznanych studentom UMLub, co według niego świadczy o wysokim poziomie uczelni.
W rozmowie z Medonetem prof. Kamil Torres odniósł się także do zarzutów dotyczących rekrutacji, inwestycji i wyjazdów służbowych na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie.
Odnosząc się do zarzutów o nieprzejrzystość rekrutacji, wyjaśnił, że przeniesienia ze studiów płatnych na bezpłatne regulują dziekani zgodnie z zarządzeniem rektora. W ostatnich latach liczba takich przypadków nieznacznie wzrosła — od 8 w 2020/21 do 21 w 2024/25.
W sprawie inwestycji, zwłaszcza kosztownego parkingu za blisko 33 mln zł, podkreślił, że jest to element długofalowej strategii uczelni, realizowanej jeszcze przed obecną kadencją rektora. Zaprzeczył, by parking świecił pustkami — obecnie zajęte są 4 z 6 poziomów, korzystają z niego studenci, pracownicy oraz pacjenci.
Co do zarzutów o wyjazdy służbowe, Torres zaznaczył, że podróże zagraniczne są konieczne dla promocji uczelni i rozwoju współpracy międzynarodowej. Od 2020 roku odbył m.in. dwie podróże do USA związane z programami naukowymi i rekrutacją na anglojęzyczne kierunki.
Prof. Kamil Torres wyjaśnił, że jego obecność na zagranicznych wyjazdach służbowych była konieczna, ponieważ nadzoruje pion dydaktyczny i odpowiada za rekrutację oraz poszukiwanie nowych kierunków i źródeł finansowania. Jako członek zespołu ministerialnego reprezentował polski system kształcenia przed amerykańskim departamentem edukacji, a także uczestniczył w akredytacji systemu kształcenia lekarzy przed Światową Organizacją Edukacji Medycznej. Podkreśla, że bez takich kontaktów trudno zrozumieć międzynarodowe standardy edukacji.
Odnosząc się do zarzutu nepotyzmu związanego z obecnością jego żony, prof. Anny Torres, w Radzie Uczelni, przyznaje, że decyzja o jej udziale nie była najlepsza, ale podkreśla, że nie może wpływać na prywatne wybory żony. Zaznacza, że na uczelni liczą się kompetencje, a nie powiązania rodzinne.
Komentarz:
Zawyżone płace w państwowej służbie zdrowia na tzw. kontraktach zdarzają się bardzo często (tylko część jest uzasadniona) i budzą skrajną irytację wśród pacjentów, którzy na dodatku nie mogą z niej skorzystać lub słyszą o milionowych długach szpitali. Kiedy słyszą, że lekarz zarabia w powiatowym szpitalu ponad 50 tys. miesięcznie a on sam 5 tys. i nie może skorzystać ze specjalisty i idzie prywatnie, gdzie kosztuje to 250 zł. To zadaje pytanie? Dla kogo jest państwowa służba zdrowia? Dla pacjenta czy dla lekarzy? Rząd obecny a zwłaszcza minister Leszczyna w ogóle nie daje sobie rady z tym problemem. A chce wprowadzić transparentność w zarobkach. Szuka tego w firmach. Lepiej niech zacznie od samych siebie i np. od służby zdrowia zadłużonej po uszy, na którą się wszyscy składamy. Polska patologiczna ma się dobrze. Politycy w ogóle udają, że problemu nie ma. Potem KO się dziwi, że przegrywa ich kandydat na prezydenta. Rafał Trzaskowski niech „ podziękuję” Leszczynie to właściwy kierunek. A tak jak zarządza NFZ to czy powinien dalej istnieć w takiej formule? Żaden kandydat na prezydenta w debatach nic na ten temat nie mówił, a problem zadłużonych szpitali, zawyżonych kontraktów dla części lekarzy, brak dostępu do refundowanych nowych leków co chwila się pojawia i jest zamiatana pod dywan.
Zawyżone płace w państwowej służbie zdrowia na tzw. kontraktach zdarzają się bardzo często (tylko część jest uzasadniona) i budzą skrajną irytację wśród pacjentów, którzy na dodatku nie mogą z niej skorzystać lub słyszą o milionowych długach szpitali. Kiedy słyszą, że lekarz zarabia w powiatowym szpitalu ponad 50 tys. miesięcznie a on sam 5 tys. i nie może skorzystać ze specjalisty i idzie prywatnie, gdzie kosztuje to 250 zł. To zadaje pytanie? Dla kogo jest państwowa służba zdrowia? Dla pacjenta czy dla lekarzy? Rząd obecny a zwłaszcza minister Leszczyna w ogóle nie daje sobie rady z tym problemem. A chce wprowadzić transparentność w zarobkach. Szuka tego w firmach. Lepiej niech zacznie od samych siebie i np. od służby zdrowia zadłużonej po uszy, na którą się wszyscy składamy. Polska patologiczna ma się dobrze. Politycy w ogóle udają, że problemu nie ma. Potem KO się dziwi, że przegrywa ich kandydat na prezydenta. Rafał Trzaskowski niech „ podziękuję” Leszczynie to właściwy kierunek. A tak jak zarządza NFZ to czy powinien dalej istnieć w takiej formule? Żaden kandydat na prezydenta w debatach nic na ten temat nie mówił, a problem zadłużonych szpitali, zawyżonych kontraktów dla części lekarzy, brak dostępu do refundowanych nowych leków co chwila się pojawia i jest zamiatana pod dywan.
Źródło: Medoent.pl/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez