Rodzina to moje największe szczęście
2025-06-21 17:00:00(ost. akt: 2025-06-20 14:30:16)
Joanna Maciorowska to wspaniała matka, kochająca żona i kobieta o wielu pasjach. Potrzebowała jednak sporo czasu, żeby zaakceptować siebie i odkryć w sobie piękno. Może być wzorem do naśladowania dla wielu… Szczególnie dla tych, którzy zamykają się w sobie, bo boją się odrzucenia.
— Stroniłam od ludzi, przez wiele lat budowałam wokół siebie mur, bo nie akceptowałam swojego wyglądu — mówi Joanna. — Przez wiele lat nosiłam grzywkę, żeby ukryć zdeformowane czoło. Stroniłam od ludzi, bałam się ich pytań, ciekawości. Pytania mnie raniły, wywoływały łzy. Długo nie umiałam sobie z tym poradzić. Dopiero w momencie, kiedy zaakceptowałam siebie, zrozumiałam, że życie może być źródłem przyjemności w każdym momencie. Na każdym jego etapie pojawiają się inne potrzeby. Ważne jest, by umieć je odnaleźć i czerpać pełną radość z ich zaspokajania. Żyć pełnią życia… Zaczęłam tak żyć: spełniać marzenia i realizować swoje pasje.
Wypadek zostawił trwały ślad
Joanna to 39-letnia kobieta o pięknym uśmiechu, miłym usposobieniu, dobrym charakterze i z sercem na dłoni. Lubią ją dzieci i dorośli, bo zawsze ma dla nich dobre słowo i w każdej chwili jest gotowa nieść pomoc ludziom i zwierzętom. Mówią o niej, że jest człowiekiem „do rany przyłóż”.
Joanna to 39-letnia kobieta o pięknym uśmiechu, miłym usposobieniu, dobrym charakterze i z sercem na dłoni. Lubią ją dzieci i dorośli, bo zawsze ma dla nich dobre słowo i w każdej chwili jest gotowa nieść pomoc ludziom i zwierzętom. Mówią o niej, że jest człowiekiem „do rany przyłóż”.
W wieku 8 lat Joanna przeżyła poważny wypadek. Cztery lata po wypadku Joanna przeszła zapalenie opon mózgowych, potem kolejne. Dopiero w 2007 roku okazało się, że potrzebna jest operacja, bo dziewczyna po upadku z okna miała dziurę w czaszce. Blizny i zniekształcone czoło do dziś są wspomnieniem tego, co przeszła.
— Przez wiele lat wstydziłam się swojego wyglądu — mówi. — Początkowo nosiłam grzywkę, żeby zasłonić to, czego nie akceptowałam. Jednak z czasem dorosłam, zrozumiałam, że są gorsze rzeczy w życiu. Dziś wiem, że w życiu trzeba się cieszyć z małych rzeczy, bo wszystkie razem dają nam wielkie szczęście. Żeby kobieta była piękna, musi być szczęśliwa. A żeby była szczęśliwa, musi być wolna i swobodna. Dla mnie szczęście to radość z codziennego życia. To cieszenie się każdą chwilą spędzoną z rodziną, przyjaciółmi, wspólne zabawy, wspólne posiłki, śmiech oraz pomaganie sobie nawzajem. Szczęście znajduję też w pomaganiu innym. Nie ma nic lepszego, jak pomagać bliźniemu i widzieć radość w jego twarzy. Radość dla mnie to cieszenie się życiem, gdy rano wstanę. Wiara, że ten dzień będzie dobry, a pod koniec dnia stwierdzić, że tak jest. A już największym szczęściem są moje dzieci i mąż. To przy nich czuję się szczęśliwa i kochana.
Miłość i wiara pokonała mur
Od 11 lat Joanna jest szczęśliwą żoną Przemysława. Małżonkowie doczekali się też dwójki dzieci — Krystiana i Ani. Razem 5 lat temu pokonali chorobę nowotworową Przemka.
Od 11 lat Joanna jest szczęśliwą żoną Przemysława. Małżonkowie doczekali się też dwójki dzieci — Krystiana i Ani. Razem 5 lat temu pokonali chorobę nowotworową Przemka.
— To była najtrudniejsza batalia, bo chodziło o życie naszego kochanego męża i ojca — opowiada. — Nikt z nas się nie spodziewał, że w ciągu kilku dni nasze życie wywróci się do góry nogami… Ale od początku wiedzieliśmy, że będziemy razem walczyć i się wspierać. To bardzo ważne. Pokonaliśmy raka i mamy nadzieję, że już nigdy nie wróci. Mąż jest pod kontrolą, a my dziękujemy Bogu za to, że dał nam ten czas. Nasza rodzina to nasza siła, nasze dzieci są ciągłą motywacją. Rodzina to dla nas największa wartość.
W życiu Joanna i jej rodziny bardzo ważne miejsce zajmuje wiara. W każdą niedzielę całą rodziną idą do kościoła. W domu też się modlą, nie tylko o swoje zdrowie, ale też swoich najbliższych.
— Bez wiary człowiek byłby nikim — zapewnia. — Wiele razy w życiu to właśnie Bogu i Maryi zawierzałam swoje życie, swoje problemy… Prosiłam o łaski. Wiara daje i siłę, by każdego dnia wstawać z łóżka i mieć nadzieję. Kiedy było źle, brałam różaniec do ręki i szeptałam zdrowaśki… W życiu niejeden raz płakałam nad swoim losem, jednak modlitwa zawsze dodawała mi otuchy i uspokajała. Problemy stawały się wtedy łatwiejsze do rozwiązania.
Zaakceptować siebie
Joanna miała 15 lat, gdy mama kupiła aparat fotograficzny. Od tamtej pory robi zdjęcia. Początki nie były łatwe, jednak z czasem zdjęcia były coraz ładniejsze, ciekawsze, a przede wszystkim zatrzymywały w kadrze mijający czas.
Joanna miała 15 lat, gdy mama kupiła aparat fotograficzny. Od tamtej pory robi zdjęcia. Początki nie były łatwe, jednak z czasem zdjęcia były coraz ładniejsze, ciekawsze, a przede wszystkim zatrzymywały w kadrze mijający czas.
— Bywało tak, że nie ruszałam się nigdzie bez aparatu — opowiada. — Lubiłam wybrać się na spacer, obserwować przyrodę, wyczekiwać na zachód słońca. Potem do fotografii dołączyło robienie makijaży. Początkowo nieśmiałe i delikatne, potem takie, które osobę malowaną mogły zmienić nie do poznania. Uwielbiam to robić. Potrafię na sobie ćwiczyć przez wiele godzin, zrobić zdjęcie efektu końcowego i zmyć swoje dzieło. Dzięki temu zaczęłam też szkicować trochę ołówkiem. Do tego bardzo lubię szyć. Uwielbiam obdarowywać dzieciaki z rodziny własnoręcznie uszytymi laleczkami, króliczkami czy mikołajami.
W Joannie drzemie wiele talentów i pasji. Z kawałków różnych materiałów i niepotrzebnych przedmiotów potrafi wyczarować prawdziwe cuda. Całkiem niedawno nauczyła się dziergać i szydełkować. Potrafi dla swoich dzieci zrobić piękne czapki, sweterki, skarpetki, torebki.
Z mężem lubi chodzić po górach, a całą rodziną jeżdżą na rowerowe wycieczki.
Kobieta szczęśliwa
— Miejsce kobiety jest dokładnie tam, gdzie jest ona szczęśliwa. Miłość, szacunek i lojalność to nie są jakieś bonusy. To podstawowe elementy zdrowej, partnerskiej relacji z ukochaną osobą — mówi Joanna. — Szczerość i zaufanie należą się nam w przyjaźni. Zasługujemy na to, co najlepsze. Jeśli w to uwierzymy, przestaniemy zadowalać się półśrodkami i docenimy zalety zdrowej asertywności. Będziemy na najlepszej drodze do samoświadomości — rozpoznania i zrozumienia swoich potrzeb. Wykorzystuję każdą chwilę, jaka została mi podarowana. Myślę, że szczęście to właśnie chwile, które musimy łapać. Każda chwila, część naszego życia, jedna za drugą, układa się jak puzzle. Suma tych chwil naszego życia składa się w nasze szczęście.
— Miejsce kobiety jest dokładnie tam, gdzie jest ona szczęśliwa. Miłość, szacunek i lojalność to nie są jakieś bonusy. To podstawowe elementy zdrowej, partnerskiej relacji z ukochaną osobą — mówi Joanna. — Szczerość i zaufanie należą się nam w przyjaźni. Zasługujemy na to, co najlepsze. Jeśli w to uwierzymy, przestaniemy zadowalać się półśrodkami i docenimy zalety zdrowej asertywności. Będziemy na najlepszej drodze do samoświadomości — rozpoznania i zrozumienia swoich potrzeb. Wykorzystuję każdą chwilę, jaka została mi podarowana. Myślę, że szczęście to właśnie chwile, które musimy łapać. Każda chwila, część naszego życia, jedna za drugą, układa się jak puzzle. Suma tych chwil naszego życia składa się w nasze szczęście.
Mimo różnych przeciwności losu Joanna z optymizmem patrzy w przyszłość. Czuje się kochana i spełniona. Ma marzenia i plany na przyszłość.
— Pierwszym krokiem do bycia kobietą szczęśliwą jest… pokochanie siebie. Musisz czuć się dobrze sama ze sobą, nie mieć sobie do zarzucenia, że mogłaś dla siebie zrobić więcej — przekonuje. — Myślę, że kobieta szczęśliwa musi być kobietą spełnioną. Składają się na to macierzyństwo, zadowolenie z życia osobistego i rodzinnego. Natomiast sukces zawodowy wiąże się z realizacją planów i pasji. Ja czuje się spełniona. Moja rodzina to moje największe szczęście.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez