Polska rozdarta: między strachem a kompleksem niższości
2025-06-23 04:37:12(ost. akt: 2025-06-23 05:10:48)
Piękni ludzie, barwne stroje i potężna burza w internecie. Jeden kadr z procesji Bożego Ciała w Łowiczu obudził w Polakach całą paletę skrajności – od zachwytu po gniew. To lustro, w którym jak na dłoni widać całą schizofrenię polskiej duszy – rozdartej między głębokim strachem przed obcymi a dziwnym kompleksem niższości wobec tych, których uznajemy za „lepszych”.
Zdjęcie Waldemara Krysiaka - sympatyczna japońska rodzina w łowickich strojach - uruchomiło burzę na platformie X. Pierwsze reakcje były typowe dla nas, Polaków, którzy często czują się tak niedoceniani przez świat, że każdy, kto choć na chwilę założy nasz ludowy strój, urasta niemal do rangi wybawiciela narodowej dumy. Łukasz Warzecha napisał z zachwytem: „Powinniśmy sprowadzać takich imigrantów, którzy będą się asymilować, jak tutaj”. Bo rzeczywiście, jak bardzo musi brakować nam pewności siebie, że ktoś, kto okazuje minimalny szacunek dla naszej tradycji, od razu staje się bohaterem narodowym? Jakaż w nas skrajna służalczość wobec tych, których uznajemy za „lepszych”?
Ale chwilę później wybuchła bomba, odpalona przez Wojciecha Cejrowskiego. Z bezpośredniością, którą część z nas podziwia, a część nienawidzi, napisał jasno: „Strój łowicki może sobie kupić Murzyn w Chicago i się przebrać, ale to nie zrobi z niego Polaka.” W jednej chwili Twitter zapłonął emocjami. Posypały się komentarze – od oburzenia, że ktoś mógłby kwestionować „polskość” gości z Japonii, po głośne przyklaskiwanie, bo przecież Polakiem nie staje się w sekundę, tylko dlatego, że ubrało się w nasz ludowy kostium.
I nagle na jaw wyszło to, co siedzi w nas głęboko: z jednej strony panicznie boimy się tego, co dzieje się na zachodzie Europy – boimy się masowej imigracji, wzrostu przestępczości, rosnącej brutalności, o której doniesienia docierają do nas codziennie. I to nie jest strach irracjonalny. To jest realny lęk przed przyszłością naszych dzieci, przed zmianami, które mogą zmieść z powierzchni ziemi to, co kochamy najbardziej – naszą kulturę i sposób życia.
Z drugiej strony mamy tę absurdalną tendencję, by prawie klękać przed obcokrajowcami, którzy minimalnym gestem „docenią” naszą polskość. Taka desperacja i kompleks niższości – jakbyśmy sami w głębi duszy wątpili, czy nasza kultura ma w ogóle jakąkolwiek wartość, póki nie zostanie doceniona przez „lepszych”, „bardziej cywilizowanych”, „bardziej egzotycznych”.
To właśnie Polska – rozdarta między twardym realizmem a niemal żałosnym kompleksem niższości. Między podejrzliwością, czasem wręcz agresywną, a służalczą wdzięcznością. Czy to jest zdrowe? Oczywiście, że nie. Ale taka właśnie jest nasza historia: pełna trudnych prób, pełna walki, pełna ran, które sprawiły, że zawsze czujemy się trochę gorsi, trochę niedocenieni.
Może najwyższy czas wreszcie zadać sobie pytanie: Czy naprawdę potrzebujemy obcych, by docenili to, co nasze, byśmy sami siebie zaczęli szanować? Bo póki tego nie zrobimy, nadal będziemy rozdarci, nadal będziemy się bać i nadal będziemy klękać przed każdym, kto tylko pochwali nasz piękny, łowicki strój.
Barbara Mikulska-Rola
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez