Szpitale na skraju protestu. Dziś zapadną decyzje o lekarskich podwyżkach
2025-06-25 07:51:41(ost. akt: 2025-06-25 07:59:34)
Ze względu na poważny problem społeczny publikujemy artykuł z portalu Onet.pl. Eksperci alarmują, że lekarze zarabiają zbyt dużo, co pogłębia kryzys finansowy szpitali. Dodatkowo od 1 lipca, jak co roku, medyków czekają ustawowe podwyżki, na które placówki nie mają środków. Kluczowa będzie decyzja minister zdrowia, która 25 czerwca ma ogłosić, ile pieniędzy zostanie przeznaczonych na ten cel. Brakuje nawet 18 miliardów złotych, podczas gdy mówi się, że szpitale otrzymają zaledwie 9 miliardów. Jeśli kwota okaże się niewystarczająca, zapowiadane są protesty.
System wynagrodzeń w ochronie zdrowia jest chaotyczny i nieprzejrzysty. Brakuje jednolitej, obowiązującej wszystkich siatki płac, co wynika z różnorodnych form zatrudnienia medyków — od kontraktów po umowy zlecenie. Lekarze nie znają wzajemnie swoich stawek, nie obowiązują ich żadne widełki płacowe.
— To degrengolada — ocenia adwokat Mariusz Trojanowski z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, wskazując, że w systemie zdrowia wciąż istnieją wyraźne podziały społeczne.
Jak czytamy na Onet.pl system wynagrodzeń w ochronie zdrowia jest głęboko niesprawiedliwy — ocenia Mariusz Trojanowski z OZPSP. Wskazuje, że lekarze, czyli najwyższa kadra, często sami decydują o swoich zarobkach, sięgających nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Średni personel, jak pielęgniarki czy diagności, ma ograniczoną możliwość negocjacji, a pozostali pracownicy nie mają żadnego wpływu na swoje płace.
Taki chaos budzi nieufność i sprzyja nadużyciom. Zdaniem Trojanowskiego państwo boi się wprowadzić regulacje, a medycy najwyższego szczebla korzystają z tej sytuacji, robiąc "biznes na mieniu publicznym".
Ustawa o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia nie rozwiązuje problemu, lecz go pogłębia. Co roku 1 lipca wprowadza się nowe stawki płac dla pracowników etatowych, co ma służyć ich waloryzacji. Jednak w realiach zadłużonych szpitali, zwłaszcza powiatowych, oznacza to ogromne obciążenie finansowe.
Według szacunków pracodawców, wdrożenie podwyżek w drugiej połowie roku pochłonie 8,5–9 mld zł, a rocznie aż 18 mld zł. Tych środków szpitale nie mają, a rząd nie przedstawił dotąd jasnego planu ich pokrycia. Choć premier Donald Tusk zapowiedział zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia w przyszłym roku, zaznaczył, że mają one wspierać pacjentów, a nie kolejne podwyżki płac — co pozostaje jedynie zapowiedzią.
Przed corocznymi podwyżkami wynagrodzeń Agencja Oceny Technologii Medycznych zwykle przedstawia warianty finansowe. W zeszłym roku Ministerstwo Zdrowia wybrało najwyższy z nich. W tym roku agencja nie opublikowała jeszcze żadnych propozycji, choć do 1 lipca zostało niewiele czasu. Nieoficjalnie mówi się, że potrzeba co najmniej 9 mld zł, by pokryć koszty wynagrodzeń — jednak eksperci uważają, że realne potrzeby są dwukrotnie większe. Ponieważ NFZ nie dysponuje taką kwotą, konieczna będzie kolejna dotacja z budżetu państwa — trzecia w tym roku. Decyzja ma zapaść po dzisiejszym (25 czerwca) posiedzeniu Prezydium Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia.
Adwokat Mariusz Trojanowski apeluje o poważne podejście rządu do finansowania systemu zdrowia. Podkreśla, że oprócz podwyżek trzeba także zapewnić środki na leczenie, badania, leki czy bieżące opłaty. W przeciwnym razie pogłębi się nierówność między lepiej i gorzej finansowanymi placówkami — a najtrudniejszą sytuację mają szpitale powiatowe, których długi przekraczają już 8 mld zł.
Dr Tomasz Paczkowski z OZPSP dodaje, że dyrektorzy szpitali mają obowiązek wypłacania podwyżek, ale nikt nie wskazał im, skąd mają na to brać pieniądze. – My wypłacamy, rząd powinien zapewnić źródło finansowania – mówi. Szpitale powiatowe, których jest w Polsce ponad 300, obsługują rocznie około 7 mln pacjentów, głównie w mniejszych miejscowościach.
Jak czytamy na Onet.pl, trwa niepewność wokół ustawy o podwyżkach w ochronie zdrowia. Jej dalszy los ma zostać wkrótce ogłoszony. Pojawiły się już głosy o możliwym zamrożeniu przepisów, co spotkało się z ostrą krytyką.
Ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich, Wojciech Wiśniewski, podkreśla, że przy obecnym poziomie finansowania systemu zdrowia nie da się utrzymać rosnących wynagrodzeń i jednocześnie zapewnić stabilności szpitali. Zwraca uwagę na dwa główne problemy:
– Coraz więcej pozwów o wynagrodzenia, które najczęściej szpitale przegrywają, co generuje ogromne koszty.
– Wysokie kontrakty lekarskie, często przekraczające stawki w Europie Zachodniej, które NFZ musi finansować.
– Coraz więcej pozwów o wynagrodzenia, które najczęściej szpitale przegrywają, co generuje ogromne koszty.
– Wysokie kontrakty lekarskie, często przekraczające stawki w Europie Zachodniej, które NFZ musi finansować.
Wiśniewski dodaje, że choć ustawa o minimalnym wynagrodzeniu to sukces związków zawodowych, jej dalsze utrzymanie bez zwiększenia nakładów na zdrowie jest nierealne.
Z kolei dane Porozumienia Rezydentów pokazują, że średnio 55% budżetu szpitali pochłaniają wynagrodzenia personelu medycznego. Same pensje lekarzy stanowią aż 43% tej kwoty, przy czym lekarze etatowi odpowiadają tylko za 8%.
Lekarze sprzeciwiają się pomysłowi zamrożenia waloryzacji swoich wynagrodzeń, ale jednocześnie obawiają się opóźnień w wypłatach, które już teraz zdarzają się w niektórych szpitalach powiatowych. Pracodawcy również są w trudnej sytuacji — chcą uniknąć wyboru między opłaceniem personelu a zapewnieniem leczenia pacjentom.
W związku z tym rozważany jest protest. — 25 czerwca spotykamy się ze związkami zawodowymi. Jeśli dojdziemy do porozumienia, planujemy marsz na Warszawę, zakończony przed Ministerstwem Zdrowia lub Kancelarią Premiera — zapowiada adwokat Mariusz Trojanowski.
Źródło: onet.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez