Imigranci w USA: Jesteśmy głodni i śpimy w przegrzanych klatkach

Imigranci przetrzymywani w ośrodkach detencyjnych amerykańskiej służby ICE (Immigration and Customs Enforcement) alarmują o katastrofalnych warunkach, głodzie i zepsutym jedzeniu. Stacja NBC News ujawniła wstrząsające relacje, a demokraci, którzy odwiedzili osławiony obiekt na Florydzie, zwany „aligatorowym Alcatraz”, biją na alarm. Z drugiej strony, władze stanowczo zaprzeczają tym doniesieniom, nazywając je kłamstwami.

Telewizja NBC News poinformowała, że imigranci przetrzymywani w ośrodkach ICE w co najmniej siedmiu stanach skarżą się na chroniczne braki żywności lub otrzymywanie zepsutych produktów. Obrońcy praw imigrantów i sami zatrzymani relacjonują, że osadzeni tracą na wadze i zapadają na różne choroby. Przepełnienie tych obiektów jest bezpośrednim skutkiem zaostrzonej polityki migracyjnej administracji Donalda Trumpa.

Resort bezpieczeństwa krajowego zareagował na te oskarżenia stanowczym komunikatem w serwisie X: „FAKE NEWS! Wszelkie twierdzenia co do tego, że w ośrodkach detencyjnych ICE brakuje jedzenia albo panują w nich złe warunki są FAŁSZYWE”. Resort zapewnia, że wszyscy osadzeni otrzymują odpowiednie wyżywienie, opiekę medyczną i mają możliwość kontaktu z bliskimi oraz prawnikami.

Szczególnie niepokojące doniesienia napływają z nowo otwartego ośrodka dla imigrantów na Florydzie, zwanego „aligatorowym Alcatraz”. CBS News donosi, że po raz pierwszy wpuszczono tam polityków. Demokraci od dłuższego czasu zabiegali o dostęp do ośrodka, reagując na skargi przetrzymywanych tam osób, które mówiły o „nieludzkich” warunkach.

Demokratka Debbie Wasserman Schultz, która odwiedziła ten obiekt, relacjonuje: „są w zasadzie zapakowani w klatki, od ściany do ściany, 32 osoby na klatkę”.
Rodziny zatrzymanych skarżą się na panujący w ośrodku upał, częste przerwy w dostawach prądu, plagę komarów i brak jedzenia. Zatrzymani twierdzą, że przez wiele dni odmawiano im dostępu do prysznica i leków, a klimatyzacja, mimo panującego upału, jest wyłączana.

Demokrata Maxwell Frost relacjonował dramatyczne sceny: „Widzieliśmy ludzi wołających o pomoc. Nawet widzieliśmy kogoś krzyczącego z tyłu, że jest amerykańskim obywatelem”.

Po kilkugodzinnej wizycie w ośrodku, demokraci stwierdzili, że porcje jedzenia otrzymywane przez zatrzymanych są mniejsze niż te, które dostaje personel. Warunki panujące na miejscu ocenili jako „porażające”, żałując, że nie mogli spotkać się z osadzonymi. Politycy nie mogli robić zdjęć ani wnosić telefonów do obozu. Dostęp do obozu jest również ograniczony dla mediów.

Miejscowe służby uparcie twierdzą, że doniesienia o złych warunkach są fałszywe, a ośrodek spełnia wszystkie standardy. Szefowa resortu bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem oświadczyła, że standardy panujące w ośrodku są „nadzwyczaj wysokie” i zapowiedziała zaproszenie tam mediów.

Todd Lyons, stojący na czele ICE, powiedział stacji Fox News: „Ludzie nie przybywają tam na długi pobyt. Są tam tylko po to, by mogli zostać szybko wywiezieni z kraju”. Dodał, że politycy powinni zdać sobie sprawę, że to nie jest ośrodek wypoczynkowy.

Republikańscy politycy, którzy również odwiedzili „Aligatorowe Alcatraz”, wyrazili zadowolenie z warunków panujących na terenie ośrodka.

Pierwsi imigranci trafili tam na początku lipca. Obiekt, zbudowany w ciągu ośmiu dni na terenie dawnego lotniska szkoleniowego, ma docelowo pomieścić 3 tys. zatrzymanych. Gubernator Florydy, Ron DeSantis, zapowiedział, że wkrótce liczba łóżek zostanie zwiększona do 5 tysięcy.

Źródło: PAP