Trump chce dominacji w AI. Czy świat pójdzie za USA, czy wybierze własną drogę?
2025-07-31 13:50:52(ost. akt: 2025-07-31 14:01:00)

Prezydent Donald J. Trump, wraz z carem ds. sztucznej inteligencji i kryptowalut Białego Domu, Davidem Sacksem, sekretarzem HHS Robertem F. Kennedym Jr., doktorem Mehmetem Oz, administratorem Medicare i Medicaid Services oraz pełniącą obowiązki administratora Departamentu ds. Efektywności Rządowej (DOGE), Amy Gleason.
Plan Trumpa dotyczący sztucznej inteligencji, ogłoszony 23 lipca, stawia USA w roli lidera technologicznego, ale budzi kontrowersje. Zamiast globalnej współpracy – nacisk na amerykańską dominację. Zamiast regulacji – wolny rynek i polityczna selekcja treści. Czy to wizja rozwoju AI, która zrewolucjonizuje świat, czy początek technologicznego podziału globu? Aleksandra Wójtowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) analizuje założenia i potencjalne konsekwencje planu w rozmowie ze Studiem PAP.
Dokument opublikowany przez Biały Dom, spotkał się z mieszanymi reakcjami. Z jednej strony, podkreśla on potrzebę innowacji i inwestycji w rozwój AI, z drugiej zaś, odrzuca regulacje i walkę z dezinformacją, co budzi obawy o etyczne i społeczne aspekty wdrażania tej technologii. Plan zakłada również amerykańską "dominację" w obszarze AI i stworzenie międzynarodowego sojuszu pod przywództwem USA, co w praktyce może oznaczać ograniczenie dostępu do technologii dla krajów uznawanych za przeciwników.
Współautorami planu są doradcy prezydenta, m.in. David Sacks, były inwestor z Doliny Krzemowej i sojusznik Elona Muska. Dokument wzywa do "wygrania wyścigu" o dominację w obszarze AI, ograniczenia regulacji stanowych i federalnych, oraz potężnych inwestycji w budowę infrastruktury AI i energetyki.
Wójtowicz wskazuje na trzy kluczowe elementy planu:
Wójtowicz wskazuje na trzy kluczowe elementy planu:
"Ten projekt składa się z trzech części. Pierwsza z nich to są innowacje, czyli szeroko pojęte innowacyjne projekty związane ze sztuczną inteligencją. Drugi element to infrastruktura, chodzi o to, żeby w Stanach Zjednoczonych istniała odpowiednia infrastruktura do tworzenia tych innowacyjnych projektów. To bardzo szeroki punkt, i w ramach niego Trump podpisał już rozporządzenie wykonawcze, które pozwala na szersze użytkowanie gruntów federalnych pod budowę centrów danych i fabryk AI. To oznacza nie tylko większe inwestycje, ale też przyspieszenie tempa budowy tego typu instalacji. Trzecia część planu to wpływ międzynarodowy. Trump zakłada, że Stany Zjednoczone będą eksportować swoją technologię AI na cały świat."
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów planu jest podejście do tzw. "woke AI". Trump, jak zauważa Wójtowicz, podpisał rozporządzenie wykonawcze, które "zakłada, że modele sztucznej inteligencji tworzone w USA mają ignorować pewne idee i teorie. Przykładowo, mają one nie uwzględniać krytycznej teorii rasowej czy pojęcia systemowego rasizmu. Są one uznawane przez twórców planu za teorie wrogie, lewicowe i progresywne. To rodzi pytania o zakres politycznej kontroli nad rozwojem AI. Co więcej, to podejście stoi w sprzeczności z narracją Trumpa o obronie wolności słowa. Mówi on często o cenzurze, zarzuca ją np. regulacjom europejskim. Tymczasem w ramach jego własnej strategii AI mamy do czynienia z selektywnym wykluczaniem treści. Jest to forma cenzury, tylko prowadzona z innego punktu ideologicznego."
Kolejnym problematycznym obszarem są kwestie środowiskowe. Plan Trumpa zakłada "ogromne nakłady na rozwój sztucznej inteligencji, bez większego oglądania się na koszty środowiskowe. Mowa o budowie wielu nowych fabryk, centrów danych, czyli instalacji o bardzo dużym zużyciu energii. Rozporządzenia wykonawcze mają m.in. ułatwiać dostęp do gruntów federalnych, by przyspieszyć te inwestycje." Krytycy zwracają uwagę, że "ignorowanie norm ekologicznych może prowadzić do długofalowych skutków. Problem polega na tym, że AI jest tu traktowana jako cel nadrzędny, przed którym ustępują inne wartości. Brakuje zrównoważonego podejścia. Ten element strategii również budzi niepokój, zwłaszcza w kontekście globalnych zobowiązań klimatycznych. Trump stawia tutaj jednoznacznie na technologiczną dominację. Ale pytanie, jakim kosztem zostanie ona osiągnięta" - dodaje Wójtowicz.
Kwestia eksportu technologii AI również budzi kontrowersje. W ostatnich miesiącach administracja Bidena wprowadziła tzw. "AI diffusion rule", która dzieliła kraje na trzy grupy, określając limity importu zaawansowanych czipów AI z USA. Trump zniósł ten mechanizm i zaproponował nowy model, w którym "każdy kraj będzie negocjować indywidualnie warunki importu. To bardzo typowe dla jego stylu polityki zagranicznej, tzw. deal making. Ale skutkuje to większą zależnością od USA. Nie będzie można po prostu kupować czipów, trzeba będzie nabywać całe pakiety: software, hardware, modele, zabezpieczenia. Taki model eksportu znacznie pogłębia zależność technologiczno-polityczną" - tłumaczy ekspertka.
W kontekście globalnej konkurencji technologicznej, kluczowe jest pytanie o reakcję Unii Europejskiej. "Czy będzie ona w stanie działać jako blok i negocjować wspólnie z USA, czy raczej podda się logice bilateralnych umów? Na razie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Temat jest świeży, a UE dopiero co zakończyła trudne negocjacje handlowe z Waszyngtonem. Trump z pewnością wolałby rozmawiać z poszczególnymi państwami członkowskimi. Taki model już testowany jest np. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tam trwają negocjacje i wspólna budowa centrów danych. Ale z perspektywy Unii korzystniejsze byłoby działanie wspólne. Mamy przecież jednolity rynek, a różnicowanie warunków technologicznych między krajami członkowskimi może ten rynek zakłócać. Wspólna polityka byłaby też skuteczniejsza, daje większą siłę przetargową" - podsumowuje Wójtowicz.
Źródło: PAP/red
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez