WM.pl
20 września 2025, Sobota
imieniny: Eustachego, Faustyny, Renaty
  • 24°C
    Olsztyn

  • Cywilizacja
  • Rodzina
  • Biznes i ekonomia
  • Moto
  • Redakcja poleca
  • Rolnicze abc
  • Moje Mazury
  • Poczta
  • Ogłoszenia
  • Anty-defamation
  • Kongres Przyszłości
  • Europe Direct
  • Plebiscyt Sportowy
  • Krasnal.info
PODZIEL SIĘ

Nocne łowy i dzienne lęki: życie pod dyktando dzików

2025-09-20 11:42:10(ost. akt: 2025-09-20 11:49:59)

Autor zdjęcia: Anastasiya Dalenka on Unsplash

Noc. Katowickie osiedle. Między blokami krąży mężczyzna z bronią — łowczy wezwany, by zlikwidować dziki. Mieszkańcy nagrywają scenę szeptem zza firanek. Boją się nie bez powodu: gdy w pobliżu domów pojawiają się dzikie zwierzęta i padają strzały, zagrożone jest zdrowie i życie ludzi. A dzików jest po prostu za dużo.

Warto przeczytać

  • „Nie mam z czego żyć!” Dramat polskiej mistrzyni
  • Jesienna arena: kto ustąpi – samochód czy jeleń?
  • Tragedia podczas szkolenia w USA. Jedną z ofiar był mieszkaniec...
Tak dziś wygląda codzienność wielu polskich osiedli: z jednej strony nieprzewidywalne, silne zwierzęta, z drugiej interwencje z bronią w gęstej zabudowie. Strach jest realny i uzasadniony, bo liczba dzików rośnie szybciej niż pomysły na skuteczne i przede wszystkim bezpieczne rozwiązania. Dzik nie jest maskotką ani symbolem „bliskości natury”. To masywne, szybkie zwierzę z potężnymi kłami, które w ciasnych przestrzeniach między blokami, na placach zabaw czy parkingach potrafi stać się śmiertelnie niebezpieczne. Wystarczy chwila, by spłoszone stado przebiegło przez podwórko jak taran, a locha broniąca młodych potrafi zaatakować bez ostrzeżenia. Do tego dochodzą kolizje na drogach, zryte trawniki i wysypiska przy śmietnikach, które zwabiają kolejne osobniki. Osiedla nie są i nigdy nie były miejscem dla dzików — to przestrzeń dla ludzi, dzieci i seniorów, którzy mają prawo czuć się bezpiecznie, wracać wieczorem do domu i wyjść z psem bez lęku.

Mieszkańcy coraz częściej przyznają, że nie wiedzą, jak się zachować. Kartka na klatce z mglistą informacją o planowanym odstrzale, bez dat i mapy zagrożeń, nie jest planem ochrony. Gdy w nocy padają strzały, nikt nie ma pewności, czy zza żywopłotu nie wybiegnie dziecko, biegacz albo sąsiad z psem. Prawo nieprzypadkowo zabrania strzelania zbyt blisko zabudowań — w gęstej tkance osiedli utrzymanie bezpiecznego dystansu bywa nierealne, a ryzyko pomyłki czy rykoszetu rośnie wraz z każdym oddanym strzałem. Nie można godzić się na życie między dwoma lękami: przed watahą pod oknem i przed bronią w rękach myśliwego pod tym samym oknem.

Plaga narasta, bo sprzyjają jej łagodniejsze zimy, łatwy dostęp do jedzenia i nasze własne nawyki. Rozrzucone resztki, otwarte kubły, celowe dokarmianie i brak konsekwencji w egzekwowaniu porządku sprawiają, że zwierzęta szybko uczą się kojarzyć człowieka z pokarmem i przestają uciekać. Wtedy przestają być „gośćmi” z lasu, a stają się stałym elementem podwórek, wchodząc w konflikt z ruchem samochodowym i codziennym życiem osiedli. Jednocześnie ograniczenia związane z ASF zawężają wachlarz narzędzi — wywóz złapanych dzików w wiele miejsc jest niemożliwy — co pcha samorządy w stronę najostrzejszych działań, często prowadzonych ad hoc, bez spójnego planu.

Tymczasem właśnie plan jest dziś najważniejszy. Miasta muszą traktować bezpieczeństwo mieszkańców jako absolutny priorytet, a nie przedłużenie sezonu „akcji interwencyjnych”. Potrzebna jest konsekwencja i przewidywalność: uszczelnienie śmietników odpornych na zwierzęta, realne kary za dokarmianie, stała obecność patroli w punktach, gdzie dziki wracają najczęściej, oraz szybkie reagowanie na osobniki agresywne i oswojone, jeśli zagrażają ludziom. Decyzje o użyciu broni powinny zapadać wyłącznie tam, gdzie da się zapewnić warunki bezpieczeństwa i pełną informację dla mieszkańców; jeśli nie da się spełnić tych warunków, strzelanie między blokami nie może się odbywać. Równolegle trzeba mapować trasy wchodzenia zwierząt do miasta, blokować „korytarze wejścia”, a szkołom, wspólnotom i ochronie osiedli dać proste, jednolite instrukcje postępowania: jak reagować, kogo wzywać, jak zabezpieczać odpady i miejsca newralgiczne. Mieszkańcy także mają swoją rolę — nie zbliżać się do zwierząt, nie fotografować ich z bliska, nie prowokować i natychmiast zgłaszać obecność watah w pobliżu szkół, placów zabaw i przystanków, podając dokładne lokalizacje.

Puenta jest prosta i powinna wybrzmieć jasno: osiedla są dla ludzi. Dziś dzików jest za dużo i są zbyt blisko. Strach mieszkańców jest słuszny i nie można go deprecjonować. Zamiast półśrodków i improwizacji potrzebujemy wreszcie spójnej, twardej polityki, która ograniczy obecność dzików w terenach zamieszkałych i przywróci poczucie bezpieczeństwa, zanim kolejny „nocny patrol” skończy się tragedią.


Źródlo: gazeta.pl

Subskrybuj "Gazetę Olsztyńską" na Google News
Tagi:
dziki niebezpieczne dziki dziki muszą zniknąć
red.
więcej od tego autora

PODZIEL SIĘ

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zaloguj się lub wejdź przez FB

GazetaOlsztyńska.pl
  • Koronawirus
  • Wiadomości
  • Sport
  • Olsztyn
  • Plebiscyty
  • Ogłoszenia
  • Nieruchomości
  • Motoryzacja
  • Drobne
  • Praca
  • Patronaty
  • Reklama
  • Pracuj u nas
  • Kontakt
ul. Tracka 5
10-364 Olsztyn
tel: 89 539-75-20
internet@gazetaolsztynska.pl
Biuro reklamy internetowej
tel: 89 539-76-29,
tel: 89 539-76-59
reklama@wm.pl

Bądź na bieżąco!

Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj.

  • Polityka Prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B