Zamordowali go Niemcy. Po 82 latach jego rodzina otrzymała jego list
2025-10-01 19:27:49(ost. akt: 2025-10-01 19:33:07)
List pożegnalny Józefa Jankowiaka straconego w czasie II wojny światowej w więzieniu Stadelheim w Monachium otrzymali w środę w Pępowie (Wielkopolskie) jego potomkowie. Rodzinę zamordowanego odnalazł wolontariusz współpracujący z Arolsen Archives – Międzynarodowym Centrum Badania Prześladowań Nazistowskich.
W sierpniu PAP pisała o prowadzonych przez Archiwum Państwowe Bawarii i Arolsen Archives poszukiwaniach rodzin osób straconych w tym więzieniu w celu przekazania im niewysłanych dotychczas listów pożegnalnych. Wolontariuszowi Centrum, Maciejowi Gaszkowi, udało się odnaleźć rodzinę jednego z zamordowanych w Stadelheim Polaków – Józefa Jankowiaka. Przekazanie jego listu było pierwszą tego typu inicjatywą zrealizowaną w Polsce.
W środę w Gminnej Bibliotece Publicznej w Pępowie bliscy otrzymali po 82 latach list napisany przez Józefa Jankowiaka przed straceniem. 29-letni mężczyzna zginął 22 lipca 1943 roku.
W uroczystości wzięli udział przedstawiciele Arolsen Archives, w tym kierowniczka działu poszukiwań Małgorzata Przybyła, władze samorządowe oraz rodzina autora listu.
Małgorzata Przybyła zaznaczyła, że Arolsen Archives dysponuje największym na świecie archiwum dotyczącym ofiar III Rzeszy. Zbiory te zawierają informacje o 17,5 mln osób. Archiwum, choć ma siedzibę w Niemczech, jest organizacją międzynarodową nadzorowaną przez komisję złożoną z przedstawicieli 11 państw, w tym Polski.
Pochodzący z Pępowa Józef Jankowiak od sierpnia 1940 r. był zatrudniony przymusowo w gospodarstwie rolnika w Alteiselfing w Dolnej Bawarii. W tym samym gospodarstwie pracowała 20-letnia Niemka. Józef zakochał się w niej.
Małgorzata Przybyła z Arolsen Archives mówiła PAP, że w trakcie codziennych prac mężczyzna „podejmował liczne próby zbliżenia się do Hedwig, ale nie przekroczył żadnej granicy. Były to jedynie niewinne próby pocałowania jej lub nakłonienia do bycia z nim”.
Według prawa obowiązującego w III Rzeszy Niemcom nie wolno było wchodzić w związki z Żydami czy Polakami. Józef Jankowiak został aresztowany 9 stycznia 1943 r. Wyrokiem Sądu Specjalnego w Monachium został skazany na śmierć za gwałt. Wyrok został wykonany poprzez ścięcie na gilotynie 22 lipca 1943 roku w monachijskim więzieniu. W momencie śmierci Jankowiak miał 29 lat.
W środę bliscy zamordowanego Polaka otrzymali kopię listu, który Józef napisał dwie godziny przed śmiercią. Rodzina spodziewała się, że mężczyzna zginął i że prawdopodobną przyczyną jego śmierci była „nieszczęśliwa miłość”, jednak nie znała żadnych szczegółów jego śmierci.
„Kochani rodzice, bracia i siostry, piszę do was już ostatni raz. Już więcej mojego pisma nie będzie, bo idę na śmierć. W godzinie śmierci jestem spokojny. Pan Jezus też zginął niewinnie, tak jak i ja ginę niewinnie. Niech tym wszystkim, co mnie zło czynili, niech Bóg wybaczy i niech im błogosławi” – napisał skazaniec.
W liście prosił również o modlitwę i odprawienie mszy w jego intencji. Rodzina poinformowała w środę, że msza została już zamówiona.
Małgorzata Przybyła powiedziała dziennikarzom, że list Józefa Jankowiaka nie trafił do adresata, bo został ocenzurowany.
– Wystarczyło jedno słowo mówiące chociażby o tym, że ginie ktoś niewinny. Niemcy bali się, że to, co robili, wyjdzie na jaw. Nie wysyłali po prostu takich listów. To była również dehumanizacja skazanych; to, co napisali, nie miało dla nich żadnego znaczenia. Jest wśród tych pism list 19-latka, który pisze do swojej matki. To list, który rozrywa serce; trudno sobie wyobrazić, co myśli człowiek, który wie, że za godzinę straci swoje życie. On też nie został wysłany – powiedziała.
Siostrzenice Józefa, Halina Turkan i Krystyna Szczepaniak, nie kryły wzruszenia. Podkreślały, jak wielkim szokiem, ale i doniosłym przeżyciem było dla nich poznanie prawdy po 82 latach.
– Zawsze czekaliśmy na jakieś wieści, no i po 82 latach otrzymaliśmy tę wiadomość, że odnalazł się jego list. Dowiedzieliśmy się, jak zginął. Chyba jednak Pan Bóg tak działa, że dał nam tę możliwość uzyskania tego listu, ostatnich słów. Żałujemy tylko, że nasi rodzice tego nie doczekali – powiedziała dziennikarzom Halina Turkan.
Maciej Gaszek powiedział, że wizyta u bliskich człowieka zamordowanego w czasie wojny to trudne doświadczenie.
– Jest to zawsze stresujące, ale zostałem bardzo sympatycznie przyjęty przez panią Krystynę Szczepaniak. Ona została uprzedzona, że przyjedzie ktoś, kto opowie historię jej wujka. Było wzruszenie. Pani Krystyna do tej pory wiedziała tylko, że wujek był na robotach, że zginął, że się nieszczęśliwie zakochał i żadnych więcej szczegółów. Dzisiaj bliscy poznali wszystkie szczegóły zawarte w liście – powiedział.
W najbliższym czasie planowane są kolejne uroczystości przekazania listów napisanych przez straconych Polaków.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez