Morze Bałtyckie na celowniku Rosji
2025-10-10 19:20:50(ost. akt: 2025-10-10 19:22:28)
Przystąpienie do NATO dwóch kolejnych państw położonych nad Morzem Bałtyckim – Finlandii i Szwecji – znacząco skomplikowało sytuację Rosji na tym akwenie. Nie znaczy to, że Rosjanie zrezygnowali z aktywności, także wojskowej: faktycznie uległa ona intensyfikacji, zwłaszcza w 2025 roku.
Morze Bałtyckie ma istotne znaczenie przede wszystkim jako szlak komunikacji i dostaw, zarówno towarów jak i surowców energetycznych. Dotyczy to faktycznie wszystkich krajów położonych w regionie, także Polski: kluczową rolę z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego odrywają instalacje takie jak terminal LNG w Świnoujściu (oraz planowany terminal pływający FSRU w Gdańsku), gazociąg Baltic Pipe oraz Naftoport w Gdańsku. Jednocześnie obiekty tego rodzaju znajdujące się na wybrzeżu - a tym bardziej na pełnym morzu – są potencjalnie narażone na ewentualne ataki i dywersję.
Rosja posiada na tym akwenie jedną z czterech flot – Flotę Bałtycką. Jej bazy znajdują się w Obwodzie Królewieckim oraz w Zatoce Fińskiej, w pobliżu Sankt-Petersburga. Dysponuje m.in. okrętem podwodnym, niszczycielem, dwiema fregatami, czterema korwetami i kilkunastoma małymi okrętami rakietowymi (dodatkowo w bazach Floty Bałtyckiej przebywa kilka okrętów Floty Czarnomorskiej).
Zmiana sytuacji geopolitycznej – przystąpienie do NATO Finlandii (2023) i Szwecji (2024) znacząco skomplikowało położenie Rosji i jej sił morskich w regionie. Oba do niedawna neutralne państwa dysponują rozbudowanymi siłami morskimi, a przy wsparciu pozostałych państw NATO, nawet tylko tych nadbałtyckich: Polski, Niemiec i Danii, przewaga po stronie krajów sojuszniczych robi się wręcz przytłaczająca. Szczególnie trudna jest sytuacja sił rosyjskich stacjonujących nad Zatoką Fińską: w przypadku ewentualnego konfliktu jest to obszar łatwy do zablokowania przy użyciu zapór minowych czy pocisków przeciwokrętowych (takie działania są regularnie ćwiczone m.in. z udziałem polskiej Morskiej Jednostki Rakietowej).
Kluczowe znaczenie dla sytuacji na Morzu Bałtyckim ma kilka miejsc. Jednym z nich jest wskazana wyżej Zatoka Fińska. Inne to Cieśniny Duńskie, łączące Morze Bałtyckie z Morzem Północnym i Oceanem Atlantyckim. Ryzyko związane z tym miejscem jest analogiczne do Zatoki Fińskiej: wąskie przesmyki wodne są łatwe do zablokowania, nie tylko działaniami typowo wojskowymi, ale także na skutek incydentu, który można upozorować jako wypadek. Dla sytuacji na Bałtyku kluczowe znaczenie mają także wyspy, przede wszystkim Gotlandia. – Znaczenie tej wyspy można porównać z Krymem. Kto kontroluje Gotlandię, ten kontroluje całe Morze Bałtyckie – mówi w rozmowie z PAP Wołodymyr Zabłockij, analityk i ekspert ds. wojskowo-morskich portalu Defence Express. Wyspa jest częścią terytorium Szwecji, która jeszcze kilka lat temu rozpoczęła jej remilitaryzację w obawie przed działaniami Rosji. Podobnie istotne są Wyspy Alandzkie, kluczowe dla kontrolowania wejść do Zatok: Fińskiej i Botnickiej. W obu przypadkach zajęcie wysp i umieszczenie na nich pocisków przeciwokrętowych uniemożliwiłoby jakąkolwiek cywilną żeglugę.
Świadomość wszystkich tych okoliczności mają także Rosjanie. Dlatego dążą do opracowania takich scenariuszy działania, które mogłyby pozwolić im zyskać przewagę tam, gdzie jest to możliwe, neutralizując przy tym zdolności flot krajów NATO. Podstawowym sposobem jest realizowanie działań z zakresu tzw. wojny hybrydowej i dążenie do realizacji operacji poniżej progu wojny – tak by nie dopuścić do zaangażowania całości sił krajów Paktu Północnoatlantyckiego.
- Działania Rosji polegają na adaptacji lądowej wersji wojny hybrydowej do warunków morskich. Oznacza to używanie statków cywilnych do gromadzenia informacji wywiadowczych, uszkadzania i niszczenia kluczowej infrastruktury podmorskiej czy używania ich jako platform do przenoszenia i startu dronów – pisze były naczelny dowódca NATO, admirał James Stavridis, w komentarzu dla portalu Bloomberg. Niektóre działania tego typu były i są realizowane: aktywność rosyjskich statków, w tym tankowców tzw. floty cieni, doprowadziła m.in. do zerwania kabli podmorskich łączących Finlandię i Estonię w grudniu 2024 roku. Wystąpiły także wypadki naruszeń przestrzeni powietrznej (trzy rosyjskie MiGi-31 19 września przez 11 minut przebywały nad terytorium Estonii, tego samego dnia miał miejsce bliski przelot rosyjskich samolotów wojskowych w pobliżu polskiej platformy wiertniczej). Z kolei 1 października w rejonie podmorskiego rurociągu należącego do spółki Petrobaltic była obserwowana aktywność rosyjskiego kutra.
W związku z tą aktywnością konieczna jest reakcja ze strony NATO. – Potrzebne jest identyfikowanie statków zaangażowanych w nielegalne operacje, ich obserwacja i śledzenie – pisze admirał Stavridis, zwracając uwagę na zasadność użycia jednostek specjalnych takich jak amerykańskie Navy Seals (ich polskim odpowiednikiem jest JW Formoza). Obie formacje, a także polska JW Grom i inne jednostki podległe Dowództwu Komponentu Wojsk Specjalnych miały okazję współpracować m.in. w działaniach na wodach Zatoki Perskiej.
Wskazane działania są realizowane w ramach operacji Bałtycka Straż (ang. Baltic Sentry), począwszy od stycznia 2025 roku. Ich celem jest ochrona infrastruktury podmorskiej przed kolejnymi aktami sabotażu; są prowadzone przez okręty nawodne i podwodne, samoloty, a także bezzałogowce (także działające pod wodą).
Rola Marynarki Wojennej RP jest tutaj nie do przecenienia: okręty są jedynym środkiem pozwalającym na stały nadzór nad obszarem morskim, zarówno wodami terytorialnymi, jak i strefą ekonomiczną; dają także możliwość szybkiej reakcji w przypadku zagrożenia. Zdolności polskiej floty wymagają jednak wzmocnienia. Obecnie posiadane okręty (m.in. jeden okręt podwodny, dwie fregaty, kilka jednostek rakietowych) to siły zbyt małe, aby skutecznie chronić własne wybrzeże, infrastrukturę i uczestniczyć w działaniach w ramach NATO. Jak zauważa Jarosław Ciślak z portalu Defence24.pl, podczas targów Baltexpo-25 (7-9 października) mowa była m.in. o oczekiwanych na przełomie 2025 i 2026 roku wydarzeniach, jakie przybliżą wdrożenie do służby kilku nowych jednostek. Wkrótce ma zostać wybrana firma, która zbuduje dla MW RP trzy okręty podwodne (program Orka), ma nastąpić wodowanie kolejnego niszczyciela min Czajka i okrętu rozpoznania radioelektronicznego Henryk Zygalski. Planowane jest także rozpoczęcie budowy kolejnej fregaty – Burza (program Miecznik) oraz okrętu ratowniczego. W połowie 2026 oczekiwane jest także wodowanie fregaty Wicher – docelowo Marynarka Wojenna RP ma posiadać trzy okręty tego typu.
PAP/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez