Prasa o rozejmie w Strefie Gazy: bohater Trump i pozbawiona znaczenia Europa
2025-10-14 10:36:26(ost. akt: 2025-10-14 10:44:33)
Niemiecka prasa podkreśliła rolę prezydenta USA Donalda Trumpa w uwolnieniu izraelskich zakładników i zawarciu rozejmu w Strefie Gazy, ubolewając równocześnie nad niewielkim wpływem Europy na sytuację na Bliskim Wschodzie. Komentatorzy wyrazili powątpiewanie, czy osiągnięte rozwiązanie okaże się trwałe.
„Bohater Trump” – zatytułowała swój komentarz „Sueddeutsche Zeitung”. „W tych dniach nie ma znaczenia, że jest ktoś, kto zwykle wyprowadza wszystkich z równowagi i robi to celowo” – napisała gazeta. Zaznaczyła, że Trump „pozostaje prezydentem, który u siebie w Ameryce codziennie atakuje demokrację”, na którego Europa nie może liczyć w konfrontacji z przywódcą Rosji Władimirem Putinem, dla którego „wartości” są pojęciem z dziedziny finansów. „Jednak w ten poniedziałek jest amerykańskim prezydentem, który uwolnił 20 ostatnich żywych zakładników i wysłał ich do domu” – podkreślił komentator.
Izrael skazany na Trumpa
Ludziom, którzy we wszystkie pozostałe dni oburzają się na Trumpa, trudno jest go chwalić. „W Izraelu jest inaczej” – zauważyła „SZ”, tłumacząc, że Izraelczycy są skazani na wsparcie prezydenta USA niezależnie od tego, kto nim jest. „Nikt nie wybiera sobie swojego zbawcy, swojego bohatera” – podkreślił dziennik, dodając, że wdzięczność widoczna we wszystkich środowiskach izraelskiego społeczeństwa jest nie tylko zrozumiała, ale też oczywista.
„Dobry dzień dla Izraela” – oceniła „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. „To dobrze, że zakładnicy zostali uwolnieni i walki w Strefie Gazy ustały. Nie ma jednak pewności, że - jak zapowiedział Trump - powstanie nowy Bliski Wschód” – napisała.
Zdaniem komentatora gazety uwolnienie ostatnich żywych zakładników nie zlikwiduje traumy po ataku Hamasu na Izrael z 7 października 2023 r., na którą cierpią zarówno porwani, jak i całe izraelskie społeczeństwo - a przynajmniej nie nastąpi to w dającej przewidzieć się przyszłości.
Polityczne kluczenie
Zdaniem „FAZ” najwięksi wrogowie Izraela – libańskie ugrupowanie Hezbollah i palestyński Hamas - są osłabieni. Rozbrojenie Hamasu nie będzie jednak proste. Nienawiść do Izraela na terytoriach palestyńskich nie zniknie z dnia na dzień, szczególnie jeśli kontynuowana będzie budowa żydowskich osiedli. Fakt, że premier Izraela Benjamin Netanjahu nie uczestniczył w poniedziałkowym szczycie pokojowym w Egipcie, świadczy, że nadal nie zrezygnował z „politycznego kluczenia”.
„Trump stawia na odbudowę, handel i kompromisy między krajami arabskimi i Izraelem. Już podczas jego pierwszej kadencji był to słuszny plan. Być może rzeczywiście jest to droga do lepszej przyszłości, nawet jeśli państwo palestyńskie pojawia się w jego planie pokojowym na szarym końcu. Jeżeli rządy państw arabskich uznają Strefę Gazy za swój projekt, będzie to już duży postęp” – podkreśliła w konkluzji „FAZ”.
W tygodniku „Der Spiegel” czytamy, że „ten dzień radości dla Izraela jest zasługą Donalda Trumpa i jego partnerów, Europa przegapiła natomiast dwa lata, które mogła wykorzystać na walkę o pokój na Bliskim Wschodzie”.
„Ani Francja, ani Niemcy, ani też Hiszpania czy Irlandia nie były w stanie skłonić izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu ani kierownictwa Hamasu do zwrotu w tej wojnie. (Nie zrobiła tego - PAP) nawet Wielka Brytania, która przynajmniej stale się angażowała” – napisała komentatorka gazety. Wojna nie skończyła się dzięki retoryce, a dzięki sile – podkreśliła. Zwróciła przy tym uwagę na rolę Kataru, Egiptu i Turcji – trzech krajów, które nie wyróżniają się demokracją i przestrzeganiem praw człowieka, lecz realizują swoje interesy bez oglądania się na humanistyczne wartości. Te kraje są dla Trumpa najwidoczniej bardziej pragmatycznymi partnerami niż tradycyjni koledzy z Europy - zauważył „Der Spiegel”.
"Tryumf silnych mężczyzn”
Pokój na Bliskim Wschodzie jest „tryumfem silnych mężczyzn”, który pokazał, że rola Europy w świecie spada. Nie tylko w tym regionie, ale też w Afryce i Azji kraje europejskie przestają mieć geopolityczne znaczenie. Nawet Niemcy – trzecia gospodarka świata – nie miały wpływu na negocjacje dotyczące wojny w Strefie Gazy - zaznaczył tygodnik.
„Europa uważa się za matecznik i centrum praw człowieka. Jeżeli te wartości mają odgrywać w świecie, także w przyszłości, ważną rolę, Europejczycy muszą o nie, także w praktyce, walczyć” – podkreśliła komentatorka „Spiegla”.
O niewielkim wpływie krajów Europy na sytuację na Bliskim Wschodzie napisała też „Stuttgarter Zeitung”.
„Trudno nie zauważyć, że UE, szefowie państw i rządów krajów unijnych w bardzo niewielkim stopniu przyczynili się do uwolnienia więźniów i do zawieszenia broni. Powodem nie jest brak dobrej woli ani deklaracji. Brakuje im po prostu znaczenia w tej części świata. Przez brak jedności Europa nie może podejmować politycznych działań” – czytamy w tej gazecie.
Przy odbudowie Strefy Gazy potrzebne będą unijne pieniądze; tak było po wszystkich wojnach w tym regionie od 1948 r. - zaznaczyła „Stuttgarter Zeitung”. W jej ocenie ogromną porażką europejskiej dyplomacji jest to, że mimo inwestycji finansowych nie udało się krajom Europy stworzyć politycznego kapitału, który oddziaływałby mitygująco na tak ważne sąsiedztwo, jakim jest Bliski Wschód.
„Tageszeitung” podkreśliła z kolei: „Koszmar minął, w każdym razie częściowo. Niestety, wszystkie znaki przemawiają przeciwko trwałemu rozwiązaniu konfliktu”. „Podstawowe problemy – izraelska okupacja terytoriów palestyńskich i zbrojna walka palestyńskich grup, które odrzucają Izrael - pozostają nierozwiązane” – napisała.
W idealnym świecie obecny moment zostałby wykorzystany do stworzenia perspektywy dla istniejącego obok Izraela, pokojowego państwa palestyńskiego. „Moment nie zostanie raczej wykorzystany, a jednym z powodów jest to, że kraje europejskie ograniczają się jedynie do słownych deklaracji” – podsumowała „Tageszeitung”.
PAP/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez