ETS2 nie ominie Polaków – podatek już przesądzony
2025-10-21 12:33:52(ost. akt: 2025-10-21 12:37:15)
Od początku roku obserwujemy „spektakl” rządu i premiera, który ma przekonać wyborców, że walczą o ochronę Polaków przed podwyżkami podatków. Chodzi o wprowadzenie systemu ETS2. Niestety, decyzje zapadły już w kluczowych krajach UE – Polacy i tak będą musieli za to zapłacić.
Spektakl wokół ETS2 rozpoczął się 22 stycznia 2025 r., gdy Donald Tusk, po objęciu przez Polskę prezydencji w UE, w Parlamencie Europejskim apelował o krytyczny przegląd regulacji Zielonego Ładu. Premier ostrzegał, że wysokie ceny energii, związane m.in. z ETS2, mogą zagrozić stabilności demokratycznych rządów w Europie. Jednak od tamtej pory ani podczas polskiej prezydencji, ani później nie pojawiły się oficjalne reakcje instytucji unijnych.
W Polsce natomiast rząd stopniowo buduje napięcie. Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska i wiceminister Krzysztof Bolesta informują o negocjacjach w Brukseli, których celem jest złagodzenie wpływu ETS2 na portfele Polaków. Hennig-Kloska w wywiadzie 15 października mówiła o próbie opóźnienia wprowadzenia systemu o trzy lata, ale kilka dni później Bolesta podkreślił, że formalnie Polska nie postulowała przesunięcia wejścia ETS2. Rząd utworzył natomiast koalicję 15 państw, które zgłaszają Komisji Europejskiej problemy związane z mechanizmem, licząc na wypracowanie rozwiązań minimalizujących negatywne skutki dla obywateli.
Czy prawdę mówi minister, czy wiceminister – to szczegół dramatycznego widowiska w polskim rządzie. W realnym świecie sprawa ETS2 jest jednak przesądzona. Kluczowe państwa UE, przede wszystkim Niemcy, już wprowadziły krajowe systemy handlu emisjami i teraz narzucają podobne zasady innym krajom.
Koalicja CDU/CSU-SPD w Niemczech w umowie rządowej z 9 kwietnia 2025 r. potwierdziła wprowadzenie ETS2 od 2027 roku, zapewniając przy tym wsparcie dla obywateli i przedsiębiorstw w formie ulg i dotacji. To element szerszej strategii Berlina, który poprzez wczesne wdrożenie systemu redukcji emisji CO₂ chce przeprowadzić transformację energetyczną szybciej i taniej niż inne państwa.
W Niemczech obowiązuje już krajowy system BEHG, w którym podmioty gospodarcze kupują certyfikaty emisji CO₂ za pośrednictwem Europejskiej Giełdy Energii (EEX). Koszt jednej tony dwutlenku węgla w ostatnich latach wynosił 45–55 euro. Obciążeniem w praktyce obciążeni są konsumenci – użytkownicy gazu, paliw kopalnych, biletów transportu publicznego czy samochodów spalinowych. To dopiero pierwsza faza kosztów, które wkrótce wprowadzi ETS2.
ETS2, podobnie jak niemiecki system BEHG, wpływa na wzrost cen towarów wymagających transportu. Wydaje się, że ETS2 jest wręcz kopiowanym „modelem niemieckim”, co potwierdza kolejność jego wdrożenia i podobieństwo zasad.
Choć BEHG obowiązuje od 2021 r., niemiecka gospodarka odczuwa spadek konkurencyjności – według raportu IFO z sierpnia 2025 r. co czwarta firma przemysłowa odnotowała pogorszenie pozycji względem konkurentów spoza UE, a 12 proc. przedsiębiorstw branży przemysłowej traciło przewagę nawet wobec konkurentów z innych krajów UE. Dlatego, zgodnie z umową koalicyjną rządu Merza, ETS2 jest konieczny dla zapewnienia „równych warunków konkurencji w całej Europie”.
Problem dotyczy nie tylko Niemiec – podobne systemy wprowadziły Austria, Dania i Szwecja, a Francja już od 2014 r. rozwijała własny podatek węglowy TICPE, który obejmuje energię elektryczną, gaz, paliwa i inne produkty energetyczne. Polskie nadzieje na wsparcie Paryża w opóźnieniu ETS2 są więc iluzoryczne, zwłaszcza że system ten może korzystać z unijnego Funduszu Społecznego na rzecz Klimatu (SCF) – łącznie ok. 86 mld euro, z czego część pochodzi od państw członkowskich. Fundusz ma wspierać obywateli najbardziej dotkniętych kosztami ETS2, w tym dopłaty do rachunków i bony paliwowe.
W praktyce oznacza to, że Niemcy i Francja przerzucą część kosztów na poziom unijny, a polski rząd może liczyć co najwyżej na krótką odroczenie wprowadzenia ETS2, aby wybory w 2027 r. odbyły się bez nadmiernego obciążenia obywateli. Nadciągające skutki systemu są więc nieuniknione.
Na początku skutki wprowadzenia ETS2 nie będą odczuwalne gwałtownie. W pierwszym roku ustalono mechanizmy bezpieczeństwa – jeśli ceny gazu będą wysokie, liczba uprawnień sprzedawanych na aukcjach wzrośnie o 30 proc., a w razie przekroczenia 45 euro za tonę CO₂ przez dwa kolejne miesiące trafi na rynek dodatkowe 20 mln uprawnień. Dzięki temu koszty życia Polaków nie powinny od razu znacząco wzrosnąć.
Jednak po pewnym czasie zabezpieczenia znikną, a ceny uprawnień będą się wahać – mogą wynosić 50 euro, a nawet ponad 100 euro za tonę CO₂, jak pokazał dotychczasowy handel w systemie EU ETS. Do tego dojdą koszty transformacji energetycznej i modernizacji budynków, wymuszane dyrektywą budowlaną. Kumulacja tych obciążeń może nastąpić za trzy–cztery lata, wtedy ostrzeżenia Donalda Tuska o ryzyku dla demokratycznych rządów w UE mogą okazać się prorocze – a sam premier może znaleźć się w ogniu skutków polityki, o której dziś mówi.
Źródło: interia.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez