Kupiły nas e-sklepy. Mamy do nich zaufanie?
2021-03-15 07:30:45(ost. akt: 2021-03-14 17:56:45)
Zmieniła nam się codzienność. Zmieniły też zwyczaje zakupowe. Trochę z konieczności, z braku wyjścia, ale i… dla zabicia czasu. Branża e-commerce w Polsce wręcz wystrzeliła. Tylko czy zawsze mamy do niej zaufanie?
Pandemia wywróciła nasze życie do góry nogami. Dzieci nie chodzą do szkoły, pracujemy z domu, musieliśmy zrezygnować z wielu rozrywek i hobby, odwołać wyjazdy. Wiele z rzeczy, które robiliśmy na co dzień, przenieśliśmy do internetu. To samo stało się z zakupami. Już 80 proc. Polaków kupuje online. Co ciekawe — 11 proc. z nas zaczęło robić zakupy w sieci w ciągu ostatniego roku. Bo jest to po prostu wygodne, łatwe, a często to się po prostu opłaca. A poza tym zakupy można robić całą dobę i w kapciach.
Pozory nas zniechęcają
Mimo rekordowych wyników, co druga osoba kupująca w internecie uważa, że e-sklepy nie poradziły sobie z pandemią. Mało tego, napotykamy na problemy przy zakupach online. Jak wynika z badań Izby Gospodarki Elektronicznej, życie utrudniają nam długie terminy dostaw i mała dostępność produktów. Denerwują nas też wysokie koszty dostawy i natrętne reklamami produktów już wcześniej obejrzanych. Nie podobają nam się też pozorne promocje, w których ceny są sztucznie zawyżane. Naszą bolączką bywa również zła prezentacja i braku opisu produktów. Często jest to słabo widoczna informacja, że przedmiot będzie dostarczany z zagranicy, na przykład z Chin. Wiele do życzenia pozostawia nam też kontakt z e-sklepem. Lubimy, gdy sprzedawca szybko wyjaśni wątpliwości lub odpowie szybko na pytanie. A jeśli coś nam nie pasuje, jesteśmy nawet w stanie „porzucić koszyk” i szukać gdzie indziej. Nie chcemy dawać sklepom drugiej szansy.
— Lubię płacić z góry za jakiś produkt. Mam wtedy z głowy i czekam na przesyłkę. Ostatnio jednak kupowałam dywan. Jeden wpadł mi w oko, ale że nie mogłam wybrać opcji zakupu za pobraniem, zrezygnowałam — opowiada Barbara Młynarczyk z Olsztyna. — Bałam się zapłacić z góry, bo sklep miał kilka nieprzychylnych opinii. W jednej wyczytałam, że dywan szedł dwa miesiące, w drugiej z kolei… że przyszedł z plamą. Wahałam się więc z zakupem, ale gdy okazało się, że muszę zapłacić od razu, natychmiast zamknęłam stronę. Znalazłam podobny dywan gdzie indziej.
Według badania przeprowadzonego przez SW Research, 80 proc. z nas najczęściej wybiera płatności natychmiastowe — na przykład przelew online czy najbardziej popularny BLIK. Tylko 6 proc. decyduje się na płatność przy odbiorze, a 3 proc. na ratalną.
Chleb przez internet
Co najczęściej kupujemy online? Przede wszystkim jest to sprzęt komputerowy, RTV/AGD, kosmetyki, ubrania i meble. Dobrze mają się też produkty spożywcze. Zyskały na popularności zwłaszcza w czasie pandemii. Dużo do powiedzenia w tej kwestii ma Artur Ziemacki, mistrz piekarski z Bartoszyc. Otworzył piekarnię w czasie, gdy… koronawirus zaczął zbierać żniwo. Znalazł patent na sprzedaż — sprzedaje go w internecie i wysyła na adres klienta.
— Rozpoczęła się pandemia i dla trudny czas dla nas, ale nie daliśmy się. Od stycznia nasz chleb można jeść w całej Polsce. Wysyłamy go w każdy zakątek kraju — opowiada Artur Ziemacki. — W przygotowaniu sprzedaży wysyłkowej pomagali nam nasi przyjaciele z całej Polski. Dwa miesiące wysyłaliśmy im testowo nasze chleby, a oni sprawdzali świeżość, jakość opakowania, wymiar higieniczny i estetyczny. Dziś chleb wysyłamy do dużych miast, ale też na krańce Polski — na przykład w Bieszczady do Ustrzyk Dolnych, do Wałbrzycha, Gorlic czy Gubina. Wszyscy chcą jeść więzienny chleb z Warmii i Mazur, z Bartoszyc!
Używki mają wzięcie
W czasie pandemii zaczęliśmy też sami sprzedawać lub oddawać rzeczy, których nie używamy. Oczywiście robimy to z pomocą sieci. Aż 60 proc. z nas sprzedaje w ten sposób to, co niepotrzebnie zalega nam w szafie. Oczywiście coraz chętniej też decydujemy się na takie zakupy. Jedni nazywają to „less waste”, czyli ograniczanie konsumpcji do minimum i stawianie tylko na przemyślane decyzje zakupowe. Inni mówią, że „kupują z drugiej ręki”. Bo jest po prostu taniej. Bo, jak wynika z Barometru Providenta, najwięcej uwagi w czasie e-zakupów poświęcamy cenie produktu. Niemal równie istotna jest jakość. Dopiero na trzecim miejscu znalazła się estetyka opakowania. Ważna może być też „historia produktu”. Nie bez powodu piosenkarka Halina Mlynkova otworzyła sklep internetowy, w którym sprzedaje swoje używane rzeczy. Ceny jednak sporo odbiegają od tych w przeciętnych sklepach z odzieżą używaną. Za sukienkę czy sweterek trzeba zapłacić średnio 300 zł, a za kurtkę bomberkę nawet 1000 zł. Aby mieć buty, w których chodziła była gwiazda Brathanków, trzeba mieć w portfelu nawet 1300 zł.
Pytanie tylko, czy można zwrócić używane rzeczy, jeśli okaże się, że mają wadę lub po prostu zmienimy zdanie? Na szczęście towar używany również podlega reklamacji w reżimie rękojmi. Rękojmia, czyli odpowiedzialność sprzedawcy za zgodność towaru z umową, trwa 2 lata od dnia odebrania przesyłki. A czy można go zwrócić? Z każdego zakupu online można zrezygnować w ciągu 14 dni. W tym czasie należy odesłać produkt do sprzedawcy. Należy go też o tym poinformować.
Warto wiedzieć
15 marca 1962 roku John F. Kennedy, wygłosił przed Kongresem USA słynną sentencję: „Wszyscy, z definicji, jesteśmy konsumentami”. Prezydent przekonywał, że konsumenci są najważniejszym ogniwem systemu ekonomicznego. Są jednocześnie grupą, której głos jest często ignorowany. Kennedy zaproponował projekt ustawy, w której sformułował cztery fundamentalne prawa konsumenta, a mianowicie: prawo do bezpieczeństwa, prawo do informacji, prawo do wyboru i prawo do wyrażania opinii.
Na pamiątkę tego wystąpienia międzynarodowa organizacja Consummers International ustanowiła Światowy Dzień Praw Konsumenta. W Polsce Światowy Dzień Praw Konsumenta obchodzony jest oficjalnie od 2000 roku, na świecie od 1983 roku.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez