WM.pl
22 maja 2025, Czwartek
imieniny: Emila, Neleny, Romy
  • 16°C
    Olsztyn

  • Cywilizacja
  • Rodzina
  • Biznes i ekonomia
  • Moto
  • Redakcja poleca
  • Rolnicze abc
  • Moje Mazury
  • Poczta
  • Ogłoszenia
  • Anty-defamation
  • Kongres Przyszłości
  • Europe Direct
  • Plebiscyt Sportowy
  • Krasnal.info
PODZIEL SIĘ

Wilk nie żywi się koniczyną

2021-03-26 09:43:37(ost. akt: 2021-03-26 10:14:53)

Autor zdjęcia: Krzysztof Leśny Mikunda

... czyli człowiek wilkowi człowiekiem. Bo kogo z nas nie karmili w dzieciństwie bajką o Czerwonym Kapturku? Albo opowieściami o napaści krwiożerczych wilków na wóz lub nawet sanie sunące przez las…? No właśnie. Tymczasem ostatnio wychodzi na to, że to człowiek jest dla wilka największym zagrożeniem…

Warto przeczytać

  • Ten budynek będzie żółty? Zaglądamy na placu budowy wielkiego...
  • Znów polecimy z Olsztyna do ważnego europejskiego miasta
  • Niewybuch i ewakuacja w Iławie. Saperzy zakończyli działania
Mnie akurat wilk kojarzy się przede wszystkim z piękną legendą o założeniu Rzymu, którą mama opowiedziała mi zdaje się w charakterze dobranocki, kiedy lat liczyłam sobie nie więcej niż cztery. Słuchałam z wypiekami na twarzy i oczami wielkości spodków i to wrażenie — niech pęknę! — noszę w sobie chyba do dziś! Do dziś z furią awanturuję się także na najmniejszy cień podejrzenia, jakoby wilki gdzieś tam kogoś zaatakowały, a może nawet zagryzły na śmierć. — Chyba człowiek wilki zaatakował, w dodatku z dwururką — to mój jedyny komentarz, wygłoszony przez zaciśnięte z bezsilnej złości zęby.


— W ostatnim czasie wilki najwyraźniej komuś się naraziły. I idą do odstrzału — mówi Marcin Nadolski, miłośnik i fotograf lasu. — Jeden odstrzał już został przeprowadzony — w odwecie za rzekomy atak wilków na pilarzy. Drugi też już jest zaplanowany. To wszystko jest efektem nagonki na „złe” wilki, która z tygodnia na tydzień przybiera na sile. Dlatego chcielibyśmy porozmawiać o wilkach. O naszych obserwacjach i doświadczeniach z wilkami. Chcielibyśmy dać odpór tym oskarżeniom i po prostu wziąć wilki w obronę. Stanowczo sprzeciwiamy się bowiem myśliwym, którzy życzyliby sobie powrotu wilka na listę zwierząt łownych. A my będziemy mówić tak, jak jest! Wiedza podparta badaniami i doświadczenia własne, też bez koloryzowania.


Wilcza natura

— Zacząłbym od biologii wilka i uporządkowania pewnych kwestii — proponuje Krzysztof Leśny Mikunda, którego przydomek „Leśny” mówi wszystko o nim i jego zamiłowaniach. — Generalnie wilk w naszej kulturze od zarania, chyba zgoła od początków ludzkości, był prześladowany i odsądzany od czci i wiary. Pozytywnym wyjątkiem jest tu historia Romulusa i Remusa, ale to naprawdę wyjątek. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ setki lat utrwalania stereotypu „złego” wilka spowodowały, że ten gatunek na widok, a jeszcze bardziej na zapach człowieka reaguje po prostu panicznym lękiem. Ucieka. Czasem przygląda się człowiekowi, ale zawsze czyni to z bardzo bezpiecznej dla siebie odległości. Proszę mi wierzyć: te opowieści o ataku na myśliwego i jego plecak, na jakichś rowerzystów, a ostatnio na wspomnianych pilarzy — to bzdury, popularnie zwane fake newsami. Dopóki nie zaczęła się nagonka, której celem jest zdjęcie moratorium i wciągnięcie wilków na listę zwierząt łownych, śmiertelny atak wilka na człowieka odnotowywano na całym świecie tylko jeden rocznie. Jeden atak, biorąc pod uwagę statystyki światowe! A tymczasem — o czym już mało kto chce pamiętać — bezpańskie psy rocznie zagryzają kilkadziesiąt tysięcy ludzi na świecie. W zależności od źródeł między 25 tys. a 40 tys. ludzi! Z tego powodu zachęcam, by przykładać właściwą miarę do problemu wilków i zagryzania ludzi. Jeśli w Polsce mamy jakiś problem z zagryzieniami, to wynika on właśnie z setek bezpańskich psów wałęsających się wszędzie. To one są groźne, ponieważ często egzystują w bardzo licznych sforach i w przeciwieństwie do wilków, nie boją się ludzi. Też wbrew powszechnej opinii wilki nie żyją w watahach, bo watahę zwyczajowo tworzą osobniki niespokrewnione między sobą. To tam potrzebny jest tzw. samiec alfa. Tymczasem wilki żyją w trzypokoleniowej rodzinie, którą tworzy ojciec, matka, dwuletnie szczenięta z ubiegłego roku i miot tegoroczny. Jeśli ktoś będzie miał szczęście i spotka taką rodzinę w czerwcu — szczenięta z tego roku będą miały jakieś dwa miesiące, a te z roku poprzedniego — 14 miesięcy. Bo młode wilczki przychodzą na świat mniej więcej w kwietniu. Oczywiście te najmłodsze szczenięta w czerwcu nawet nie wezmą udziału w polowaniu. Na przełomie jesieni i zimy, kiedy tegoroczne szczenięta będą miały gdzieś od sześciu do ośmiu miesięcy, wyglądem, zwłaszcza wysokością w kłębie będą już blisko dorosłego wilka. Jedynie ich masa będzie znacznie mniejsza, ale w polowaniach mogą już brać udział. Może bardziej jako obserwatorzy, ale jednak. A w czasie polowania jedynym egzekutorem jest ojciec: jako jedyny z całej rodziny jest w stanie zaatakować i położyć duże zwierzę. Nie oszukujmy się: wilki nie potrafią przeżyć jedynie na zającach, nornicach i innych mniejszych gryzoniach. Żeby przeżyć i wykarmić całą rodzinę, muszą upolować jelenia, dzika… Sytuacja robi się trudniejsza, kiedy z jakiegoś powodu, choćby w wypadku samochodowym, ginie ojciec. Taka rodzina już nie jest w stanie polować na duże zwierzęta. I wtedy rzeczywiście może się zdarzyć, że w akcie desperacji ta osierocona w połowie rodzina zaatakuje owcę lub inne zwierzę gospodarskie. Bo potrzebny im łatwy łup. I dobrze by było, żeby ludzie zrozumieli ten mechanizm — tę sytuację rozpaczy i bezradności wilczej, pozbawionej ojca rodziny. Oni tej owcy nie atakują z rozmysłem! Sytuacja wcale nie jest łatwiejsza, gdy rodzina traci matkę. Bo matka jest w czasie polowania strategiem — to ona ustala taktykę i odgrywa kluczową rolę w nagonieniu przyszłej ofiary na samca. Powinniśmy mieć pełną świadomość, że wilk jest drapieżnikiem i rozumieć tego konsekwencje. Wilk nie żywi się koniczyną. Warto też pamiętać, że te wilczki z miotu z poprzedniego roku wprawdzie aparycję dorosłego osobnika już mają, ale samodzielnie polować jeszcze nie są w stanie. W rodzinie pełnią więc rolę gońców. Tak naprawdę sprawność łowną wilk zyskuje dopiero w wieku 2-3 lat: ma już wystarczającą masę ciała, ale i rzecz o wiele ważniejszą — doświadczenie. Dopiero wtedy może upolować coś większego. A też pamiętajmy, że te dorosłe i niby już samowystarczalne dwulatki, nawet jeśli połączą się w parę i zaczną żyć na własną łapę — to ten ich pierwszy rok jest raczej trudny. To nie jest jeszcze w pełni samodzielna rodzina. Dwulatki odłączają się od rodziny gdzieś w grudniu następnego roku po przyjściu na świat — czyli de facto one mają jakiś rok i 8 miesięcy. A matka i ojciec, którzy zostają z tegorocznymi szczeniętami — też nie mają lżej, bo te maluchy jeszcze w polowaniach nie radzą sobie zbyt sprawnie. Zatem i te okresy przejściowe są dla wilczych rodzin dość trudne. A do tego w naturze wilka, który tworzy spójną, pełną rodzinę — kompletnie nie leży podchodzenie do ludzkich gospodarstw. One polują na swoje ulubione jadło we własnym rewirze, w lesie. Nie potrzebują podejmować ryzyka zbliżać się do miejsc pełnych zapachów, których się boją. To tyle.


— Rzeczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy wilcze rodziny podchodzą pod gospodarstwo — potwierdza Marcin Nadolski. — Z jednej strony to wina naszego planowania przestrzennego, bo okolice leśne są po prostu dość gęsto poprzetykane wioskami. Skutek jest taki, że wilk, by przejść z jednego lasu do drugiego — musi przejść przez zabudowania ludzkie. Po drugie, jest coraz więcej monitoringu, na który wilki się coraz częściej nagrywają — i ci, co podglądają, widzą raptem mnóstwo wilków. One tam wcześniej też były — tylko monitoringu nie było! A po trzecie, wilki może i czasem podchodzą i zagryzają psa, ale to są naprawdę akty desperacji. Bo wilk, który ma na co polować w lesie, do domostwa nie podejdzie. Warto też wczytywać się w suche dane. Z raportu stacji badawczej Polskiego Związku Łowieckiego z monitoringu zwierząt wynika, że w sezonie 2018/19 myśliwi zwiększyli liczbę pozyskiwanych jeleni do 83 tys. — z 30 tys., które pozyskiwali w latach poprzednich. Prawie trzykrotny wzrost! Nic dziwnego, że coraz częściej trafiają się tzw. przełowione łowiska, z których człowiek pozyskuje tyle, że wilk już nie ma na co zapolować. Pamiętajmy też, że rodzina wilcza do przeżycia potrzebuje rewiru o powierzchni ok. 300 m kw. — to mniej więcej, dla porównania powierzchnia Gdańska. Spotkanie na takim terenie rodziny wilków, która liczy 6-8 sztuk — raczej graniczy z cudem. Trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia. Jeśli zaś mowa o wypadku pilarzy — tam zdarzyła się inna rzecz. Wilki, które ich zaatakowały, to były praktycznie jeszcze szczenięta, którym rok wcześniej zabito rodziców i które w ogóle nie zdążyły się jeszcze sztuki polowania nauczyć. Potem sekcja zwłok jednego z tych wilków ujawniła w jego żołądku obierki marchwi…! To jawny dowód na to, że te wilki szukały pokarmu, gdzie mogły, a i tak nie bardzo umiały go znaleźć. A rozmawialiśmy też z pilarzami, którzy pracują w okolicy Olsztyna — oni wspominają, że wilki parę razy ich rzeczywiście minęły. Ale nie wolno nam zapominać, że te wilki przyszły na świat w lesie. Więc od szczenięcych lat przyzwyczajają się do wszystkich dźwięków lasu, także tych powodowanych przez człowieka. A poza tym ze swej natury wilk jest ciekawski. A już szczególnie szczenięta! Ile razy znajdziemy się gdzieś blisko wilka, a wiatr wieje w naszą stronę — on natychmiast się interesuje, kto tu jest, ale potrzebuje kilku dłuższych chwil na identyfikację tego obcego osobnika. Spore znaczenie ma też słaby wzrok wilków i fakt, że widzą dwuwymiarowo. No, i stąd biorą się te pełne grozy historie, że wilk stał i bacznie przyglądał się ludziom…! Pewnie, że stał, bo musiał się dobrze przyjrzeć, z kim ma do czynienia, i uspokoić, że to jemu nic nie grozi!


Wilk ciekawski

— Ciekawość jest generalnie cechą wszystkich zwierząt drapieżnych, bo to im zwyczajnie pozwala poszerzać kartę dań dodaje Krzysztof Leśny Mikunda. — Warto też uświadomić sobie, dlaczego wilk atakuje psy. Bo po prostu pies jest dla wilka innym wilkiem na jego własnym terytorium, naruszył mu to terytorium i dlatego trzeba go zaatakować i przepędzić. Jeśli ktoś z psem pójdzie choć raz do lasu na spacer i wilk go zwącha — dzięki swojej genialnej pamięci węchowej zapamięta na całe lata. I za każdym razem takiego konkurenta będzie chciał zlikwidować. Stąd nie ma co się obawiać nadpopulacji wilków — one same nie dopuszczą innych osobników, spoza ich stada, do wtargnięcia na swój teren. I załatwią to między sobą. A jeśli nawet raz na jakiś czas tych wilków rzeczywiście zrobi się za dużo — to przecież one muszą się zmagać także z wirozami, świerzbem i innymi chorobami pasożytniczymi, które stada wilków po prostu dziesiątkują. Śmiertelność wśród szczeniąt też jest wysoka, bo one muszą z kolei często walczyć choćby z nosówką. Nie ma zatem co się obawiać nadzwyczajnego wzrostu liczby wilków w naszych lasach.


— Wilki polują głównie na jelenie i trzeba wiedzieć, że to zapewnia i jakąś równowagę w populacji jeleni, ale też powoduje, że stado jeleni nie czuje się w lesie zbyt swobodnie, że wiedząc o bliskiej obecności wilków muszą zachowywać większą czujność. A to się przekłada na ich zachowanie w lesie w ogóle: jeśli nie czują wilka, potrafią w kilka nocy poczynić poważne spustoszenia w uprawach leśnych. Nikt ich nie płoszy. Czując wilka za plecami, nie pasą się aż tak swobodnie i częściej się przemieszczają. A to z kolei ważny aspekt gospodarki leśnej i warto, by jak najwięcej ludzi o tym wiedziało — przypomina Krzysztof Leśny Mikunda.

Oko w oko z wilkiem

— Historii o wilkach, które zaatakowały pilarzy tak ostro, że ci aż piłami elektrycznymi musieli się bronić, to ja nawet nie chcę komentować — Krzysztof Leśny Mikunda nie kryje irytacji. — Podobnie opowiastka o myśliwym, który schodził z ambony, a wilk mu plecak porwał. Smutne jest, że teraz to właśnie myśliwi świętują, bo blisko im do przywrócenia możliwości polowania na wilki — a towarzyszy im jakby cicha, moralna zgoda społeczeństwa na te polowania. Wszystko przez to, że od dziecka indoktrynuje się nas m.in. bajką o Czerwonym Kapturku. Wilk jest stworzeniem złym, niebezpiecznym, krwiożerczym i skłonnym atakować człowieka nawet bez racjonalnej przyczyny. Albo Jana Brzechwy „Powiem ci w słowach kilku, co myślę o tym wilku: gdyby nie był na obrazku, zaraz by cię zjadł, głuptasku.” A potem to w dorosłych umysłach zostaje. Raczej wierzę w filmy, których pełno w sieci, choćby o kobiecie, którą uchwyciła fotopułapka, a chwilę potem widać, że jej śladem przeszedł czujnie rozglądając się wilk. I co? I ten krwiożerczy wilk kompletnie nie zainteresował się bytnością tej kobiety w jego rewirze — już raczej to on pilnował, by ta kobieta go nie zauważyła. Ot, znaleźli się niedaleko siebie w mniej więcej tym samym czasie. I z pewnością wilki wiele razy nas bacznie obserwują, gdy jesteśmy w lesie, a my nawet o tym nie wiemy. Przynajmniej moje dotychczasowe spotkania z wilkami były dziełem wielkiego przypadku.


— Ja sam mam wspomnienie przygody z wilkami z 2018 roku — opowiada Krzysztof Leśny Mikunda, a ja znów ma te oczy jak spodki! — Matka z dwulatkami podeszła do mnie naprawdę blisko, na odległość jakichś ośmiu metrów. Siedziałem na ziemi, uzbrojony wyłącznie w aparat fotograficzny. Wilki, szczególnie dwulatki, zaciekawione mną nieprzytomnie, podchodziły, wąchały, obserwowały mnie … Cała ta scena trwała kilkanaście minut — w tym czasie wykonywałem im bliskie zdjęcia, a one badały. Wadera, czyli matka wróciła lasem, ja poszedłem za nimi jeszcze jakieś 800 metrów i nawet udało mi się dostrzec basiora, czyli ojca. Byłem w obecności całej rodziny — matki, ojca i czwórki dwulatków i nic mi nie zrobiły! A byłem naprawdę blisko. Byłem też blisko innego wilka — z odległości jakichś 30 metrów widziałem dokładnie, jak bawił się resztkami po łani, konkretnie jej racicą. Również na mnie nie reagował. Mam 17 udokumentowanych spotkań z wilkiem, ogółem tych spotkań było 20 — jak widać nic mi się nie stało. Nawet z Marcinem ostatnio spotkaliśmy basiora, przemknął koło nas wcześnie rano jak duch. I nic.

— W październiku ubiegłego roku spotkałem stado wilków liczące 11 osobników — opowiada Paweł Figlant, kolejny miłośnik lasu i przyrody, zwłaszcza tej ożywionej. — Trójka z nich odłączyła się, a ja podszedłem blisko tych pozostałych ośmiu i robiłem im zdjęcia przy wodopoju. Kiedy mnie zauważyli, było tylko jedno warknięcie i ucieczka w popłochu, byle dalej ode mnie. A zatem opowiadania pseudo-myśliwych są dla mnie zwyczajnymi herezjami. Spotkań z wilkami miałem ogółem cztery i tylko raz jeden wilk się mną zainteresował, choć myślę, że znaczenie miało słońce za moimi plecami i wiatr, który wiał od niego. A zatem ani mnie dobrze nie widział, ani nie czuł, niepewny był, z kim ma do czynienia — i stąd to jego nadmierne zainteresowanie. W każdym z tych spotkań ani przez chwilę nie czułem zagrożenia ze strony wilków, standardowo sytuacja wyglądała w ten sposób, że dochodziło do krótkiego spotkania między nami, które kończyły się ucieczką wilków na mój widok. Ukazujące się w ostatnim czasie informacje w prasie i mediach są dla mnie i wielu innych osób, które miały styczność z wilkami i interesują się przyrodą — zwyczajnymi fake newsami, których celem jest postawienie wilka w bardzo negatywnym świetle.


— Wprawdzie to opowieść o spotkaniu z dziką lochą i jej warchlakami, ale ona doskonale obrazuje jak zachowują się zwierzęta — dodaje Marcin Nadolski. — Na nieszczęście tej lochy las był dość ciemny, a dzika wzrok też nie jest zbyt dobry. Wiatr wiał w moją stronę, więc było jej dodatkowo trudno. No, i locha zaczęła mnie obchodzić. Zaniepokojona locha wydaje z siebie przerażający dźwięk, trudny do określenia, ale przypominający fuknięcia przeplatane z warczeniem. Ktoś niezaznajomiony z naturą dzika z pewnością uznałby, że tu za chwile rozegra się jakaś straszna scena. Ale ja spokojnie odczekałem, aż locha wreszcie poczuła wiatr ode mnie, zorientowała się, że ja to ja — i zwyczajnie uciekła!

Sieroty

— 1 marca niedaleko ambony w pobliżu wsi Wenecja niedaleko Morąga znalazłem zastrzelonego wilka — opowiada Paweł Figlant. — Zgłosiłem sprawę policji, ta zabezpieczyła wszystko na miejscu. Dwa dni po zgłoszeniu i nagłośnieniu sprawy w mediach społecznościowych dotarła do mnie informacja poparta zdjęciem z telefonu, że wilk tam leżał już 26 lutego. Na zdjęciu widać wyraźnie, że kruki jeszcze nie zdążyły rozdziobać rany wystrzałowej, co oznacza, że ktoś zastrzelił wilka w nocy z czwartku na piątek. W rozmowach z mieszkańcami dowiedziałem się też, że w tej okolicy widziano jeszcze jednego wilka. Ten zastrzelony to był młody basior i jeśli on właśnie zaczął tworzyć parę z młodą waderą, a ona w tej chwili być może jest już szczenna — to kiedy młode przyjdą na świat, ona nie da rady ich wychować. A wadera nie poluje na dwa tygodnie przed rozwiązaniem i przez pierwsze dwa tygodnie połogu — w połogu karmi tylko młode i pije wodę. Za chwilę na łąki wyjdą krowy i ona, zmuszona swoją sytuacją, zacznie na te zwierzęta hodowlane polować, bo instynkt nakazywać jej będzie walkę o życie młodych. A wszystko przez jednego zabitego wilka — to naprawdę ma wpływ na życie całej wilczej rodziny. W następstwie takiej tragedii pozostali członkowie stada muszą walczyć o przetrwanie, a w społeczeństwo idzie czarna legenda. Bo o tym, że ani wadera, ani młode mogą nie przeżyć z powodu tego zastrzelenia jednego wilka — już nikt nie pomyśli, nikt się nie przejmie.


— Pamiętajmy, że kiedy rodzina wilków traci np. ojca lub matkę, a bywa, że oboje rodziców jednocześnie — w tym stadzie spada skuteczność polowań. I to z tego powodu wilki idą po „łatwy łup”, po zwierzęta gospodarskie. A zatem jeśli myśliwi chcą znów swobodnie do wilków strzelać, to każde takie rozbite stado będzie tak się zachowywać i o tych podchodach będziemy słyszeć coraz częściej. I nastąpi błędne koło — ostrzega Marcin Nadolski.
.
— Ta wadera nie da rady wykarmić młodych — zmarnowany miot… — podsumowuje tę smutną historię Krzysztof Leśny Mikunda i wszyscy milkniemy na długą chwilę.

Ku pamięci

— Jeśli wróci prawo polowania na wilki, to skończy się tak, jak na Łotwie: że populacja wilka będzie szybko malała, ale za to ataki na domostwa będą częstsze, bo tak jak już mówiliśmy: stado pozbawione matki lub ojca ucieka się do łatwiejszych metod polowania, dbania o wyżywienie i o przetrwanie — uważa Paweł Figlant.


A mnie się przypomina taki mem latający po wszystkich mediach społecznościowych. Mały wilczek pyta taty-wilka: — Nauczysz mnie być złym? Na co tata-wilk odpowiada: — Nie, ja nauczę cię być oddanym i wiernym. Złości nauczą cie ludzie…
Magdalena Maria Bukowiecka



Subskrybuj "Gazetę Olsztyńską" na Google News
Tagi:
wilk wilki ochrona myśliwi las łowiectwo Marcin Nadolski Krzysztof Leśny Mikunda Paweł Figlant
Magdalena Maria Bukowiecka
więcej od tego autora

PODZIEL SIĘ

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zaloguj się lub wejdź przez FB

GazetaOlsztyńska.pl
  • Koronawirus
  • Wiadomości
  • Sport
  • Olsztyn
  • Plebiscyty
  • Ogłoszenia
  • Nieruchomości
  • Motoryzacja
  • Drobne
  • Praca
  • Patronaty
  • Reklama
  • Pracuj u nas
  • Kontakt
ul. Tracka 5
10-364 Olsztyn
tel: 89 539-75-20
internet@gazetaolsztynska.pl
Biuro reklamy internetowej
tel: 89 539-76-29,
tel: 89 539-76-59
reklama@wm.pl

Bądź na bieżąco!

Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj.

  • Polityka Prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B