ROK Z PANDEMIĄ W TLE || Tęsknię za ludźmi
2021-04-06 08:00:00(ost. akt: 2021-04-02 15:24:20)
Rok temu iławianka Anna Murdzek zaproponowała wyjście z latarkami na balkony, by okazać wsparcie m.in. medykom. Spotkała się wówczas z bardzo krytyczną reakcją.
Anna Murdzek to iławska przedsiębiorczyni, żona i mama. Chętnie angażuje się w różnego rodzaju akcje charytatywne. Nam opowiedziała, jak przetrwała pierwszy rok z koronawirusem w tle. - Wszędzie w mediach mówiono o tym, ale na początku nie dopuszczałam do siebie, że to jest aż tak groźne. Nie zdawałam sobie sprawy, co się dzieje albo co się wydarzy już za chwilę. Musiał zadziałać jakiś mechanizm psychologiczny. Wyparłam to! „Do Europy to nie dojdzie”, „Mnie to nie dotyczy”. W styczniu, lutym jeszcze to była dla mnie bardzo odległa sytuacja. Jednak wirus trafił też do nas. To był duży szok dla mnie osobiście. Musieliśmy siedzieć w domach. Z takiego bardzo ułożonego, fajnego życia, w którym idziesz do pracy, a dzieci do szkoły i przedszkola , zostało niewiele. Dotychczasowe stabilne życie, w którym są też restauracje czy kino, zmieniło się o sto procent. Dla mnie jako mamy i przedsiębiorcy pierwsze sześć tygodni, kiedy byliśmy całkowicie zamknięci w domach, kiedy nie można było wyjść nawet na dwór – to był najgorszy moment. Byłam z dziećmi cały czas w domu, jednocześnie pracowałam, mój mąż organizował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ten początek wspominam jako najgorszy.
W marcu Anna zaproponowała iławianom, żeby o określonej porze wyszli na balkon i zapalili latarki. Miał to być gest wsparcia dla pracujących nie tylko w służbie zdrowia, chodziło też o np. panie pracujące w sklepach. Niestety, po tym apelu na Anię wylała się ogromna fala hejtu, mimo że w wielu miastach na całym świecie takie akcje przeprowadzano z powodzeniem, jako dodające animuszu i chorym, i zdrowym i medykom. Dziś nie chce o tym rozmawiać. Mówi, że musiała to „przepracować”. - Dziś, z perspektywy czasu, mogę tylko powiedzieć, że współczuję wszystkim, których spotyka hejt – podkreśla, że było jej bardzo przykro z powodu takiego potraktowania. - Nie zależało mi na, jak to pisano, „fejmie” i nie sądziłam, że tak zostanę odebrana – dodaje. Podziwia tych, którzy „żyją w internecie”, będąc narażonym na ciągłą krytykę. - Takich propozycji nikt ze złej woli nie daje. Chciałam dobrze, a wyszło niefajnie – kończy.
Firma Ani i jej męża, Michała, nadal działała. - Rok 2020 był dobrym rokiem w naszej firmy, choć bardzo stresującym. Branża transportowa ucierpiała, ale w dużej mierze były to firmy zajmujące się przewozami pasażerskimi - wspomina Anna, której samochody nie tylko jeżdżą w Polsce, ale także za granicami kraju. - Fabryki normalnie działały, było co wozić. Pod tym względem więc pandemii koronawirusa nie odczuliśmy. Co więcej, żaden nasz pracownik nie zachorował.
Natomiast szerokim tematem jest z perspektywy Anny nauczanie zdalne. - Nazwałabym to życiowym tetrisem. Pod względem logistycznym jest to duże wyzwanie. Dzieci są a to z nami, a to z babcią, z ciocią lub u koleżanki. Natomiast moim takim małym marzeniem jest pójście do jednej z iławskich restauracji, by spotkać się ze znajomymi – za tym tęskni najbardziej.
Anna wychodzi z założenia, że skoro przetrwała poprzedni rok, to gorzej być nie może. - Byle do czerwca! - kończy z nadzieją.
Natomiast szerokim tematem jest z perspektywy Anny nauczanie zdalne. - Nazwałabym to życiowym tetrisem. Pod względem logistycznym jest to duże wyzwanie. Dzieci są a to z nami, a to z babcią, z ciocią lub u koleżanki. Natomiast moim takim małym marzeniem jest pójście do jednej z iławskich restauracji, by spotkać się ze znajomymi – za tym tęskni najbardziej.
Anna wychodzi z założenia, że skoro przetrwała poprzedni rok, to gorzej być nie może. - Byle do czerwca! - kończy z nadzieją.
Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez