Dobrze mieć sąsiada? Niestety, nie zawsze [FELIETON]
2021-05-25 07:04:53(ost. akt: 2021-05-25 10:33:20)
25 maja, czyli dziś, obchodzimy Europejski Dzień Sąsiada. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie miał kiedyś uciążliwego sąsiada. W każdym bloku, na każdej klatce znajdzie się taki gagatek. W mojej klatce też, jak refren w piosence, powtarzali się tacy, których miałam dość. Wszyscy mieszkali „pod dziewiętnastką”. Fatum?
Dobrze jest mieszkać po sąsiedzku z pustym mieszkaniem. A gdy się zapełnia, nigdy nie wiesz, co jest w środku. Kto w nim zamieszka i jakie będą łączyć cię z nim relacje. I czy w ogóle będą. Ale życie w bloku jest pełne niespodzianek. I tak, jak nieszczęścia chodzą parami, tak niektóre mieszkania je przyciągają.
Pod dziewiętnastką długo było cicho. Na początku mieszkali tu Ukraińcy. Był uśmiech i „dzień dobry z akcentem” na klatce. Byli to sąsiedzi idealni. Spokojni, żyjący bez szmeru. Później zamieszkała tu Weronika, która już cicha nie była. Prowadziła bogate życie towarzyskie. Często przyjeżdżał do niej pewien dżentelmen. Miał największy kark w okolicy i równie duży samochód, którym zawsze tarasował wjazd. Na szczęście nie siedział u Weroniki długo. Wchodził i po godzinie wychodził. W międzyczasie ona krzyczała. Bo typ raz ją miłował, a innym razem bił i wyzywał. Mogłabym stworzyć słownik tej „kultury osobistej”. Nie byłam jednak w stanie zapisywać tych słów...
Ona, jak gdyby nigdy nic, krzyczała za każdym razem, tylko zmieniała oktawy. Na początku częściej były to okrzyki miłości. Tylko czy do końca szczere? Zdarzały się kilka razy dziennie, trwały bite dwadzieścia minut… Nie zmieniały częstotliwości. Nie było tak, że im dalej w las, tym więcej drzew.
Najczęściej przyczyniał się do tych rozkoszy gość od samochodu, ale pojawiał się też rowerzysta. Może był ktoś jeszcze, aż tak się nie przyglądałam. Ale sąsiedzi chichotali, bo na klatce można było boki zrywać. Pojawiła się nawet kartka na drzwiach Weroniki, że "uprzejmie prosi się panią o cichy seks w tym domu". A mi wszystko wychodziło bokiem, bo hałas ten miałam za ścianą. Ale na szczęście, ups, dosyć szybko Weronice przestawało się układać z „tym od samochodu”. Trzymałam nawet perfidnie kciuki za rozpad ich związku. Ale ten rozpadał się długo i dosyć burzliwie. Były nie tylko kłótnie, bijatyki, ale — do czego już się przyzwyczaiłam — okrzyki rozpaczy. Kochała, błagała, bo tak jej zależało. Raz nawet wybiegła za nim nago, jak pan Bóg ją stworzył. Innym razem, po kłótni, „typ” zabrał jej klucze do mieszkania. Weronika musiała więc włamywać się do niego. Podziurawiła drzwi, ale do środka nie weszła. Siadła na wycieraczce, żeby przepłakać pół nocy. Pisała do typa, dzwoniła. W końcu się zlitował...
Aż w końcu przyjechała matka do Weroniki i… sprawa ucichła.
Dziewiętnastka stała pusta przez tydzień. Potem wprowadziła się rodzina z dziewczynką i szczeniakiem. Pies załatwiał się na balkonie, a dziewczynka mu śpiewała. To była dziwne, bo nikt nie wychodził z psem. W sumie sąsiedzi wychodzili, ale na balkon z papierosem. Pomyślałam, że na tę rodzinę trzeba mieć oko. Tym bardziej, że zaczynały się wakacje i temperatura sięgała zenitu. Ktoś inny jednak mnie wyprzedził. Gdy zobaczyłam swój blok na stronie gazetaolsztynska.pl, zdębiałam. Bo przyjechała straż pożarna, żeby ściągnąć przerażonego psiaka z balkonu. Został zamknięty na nim, bez miski z wodą. Może właściciele, tak jak ja, wyszli do pracy? Pies zniknął, ale dziewczynka również przestałą się pojawiać. Nie śpiewała na balkonie. Głośno było jednak od kłótni.
Aż przyjechała policja i... sprawa ucichła.
Jakieś fatum dziewiętnastki? Na razie jest tam cicho.
Sąsiedzi są fajni… gdy są fajni. W sumie w tej chwili bardziej od innych znam tylko jednych sąsiadów, z widzenia i mówienia sobie „dzień dobry”. Raz pożyczyłam im mąkę, a innym razem żelazko. To jednak wszystko, co mogę o nich powiedzieć. Z innymi nawet takiej relacji nie udało mi się nawiązać. A pomyśleć, że kiedyś życie w jednym bloku towarzysko kwitło. Wszyscy znali wszystkich i wszystko o sobie wiedzieli. Dziś jesteśmy anonimowi. Zamykamy się nie tylko w sobie, ale i w swoich mieszkaniach. A gdy mijamy się na klatce, trudno nam się nawet przywitać. Przykre to… Ale wolę mieć sąsiadów z którymi nie rozmawiam, niż takich, o których opowiadam.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
AtoJa #3067141 25 maj 2021 09:37
W cywilizowanych krajach ludzie w większości mieszkają w wynajmowanych lokalach,u nas też wszystko zmierza ku temu, ale tam szanujące sie wspólnoty wprowadzają zasadę, że potencjalnego najemcę musi zaakceptować wspólnota. Może i czas u nas wprowadzić takie zasady, Bo u nas póki co jest tak ,że właściciele wynajmują mieszkania komu popadnie jak z łapanki, bez oglądania się na sąsiadów, którym taki lokator może bardzo życie zatruć.Znam całe mnóstwo takich przypadków, łącznie z najemcami którzy rozpalili ognisko na balkonie, o grillu nie wspomnę. W cywilizowanych krajach to cisza obowiązuje właściwie przez cały dzień , nie można nawet w butach zbytnio stukających chodzić.A mój sąsiad , niby inteligent, a remont do późnych godzin robi.W sobotę to nawet po godz.23 zbudził mnie hałas wiertarki.Jesteśmy chamskim narodem i tyle. Ja rozumiem remont trzeba zrobić,ale uprzedza się sąsiadów i przynajmniej o godz 21 powinno się ;prace zakończyć.Mam uzasadnione obawy że kompletne lekceważenie i nieliczenie się z innymi ludzmi żyjącymi obok mamy we krwi. Egoizm, egoizm i jeszcze raz egoizm dominuje wśród narodu
Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz