Bogowie na ulicy
2021-07-08 08:00:00(ost. akt: 2022-01-25 11:53:17)
Żeby się spotkać z rzymskimi bogami wcale nie musimy lecieć do Italii. Wystarczy zajrzeć do naszej Iławy. Zatem jak jest czwartek to jesteśmy na Mazurach. Choć w sumie niekoniecznie, bo jednak Iława to nie Mazury. Dokładniej to nie są historyczne Mazury.
Zatem zanim zajmiemy się bogami wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Dzisiejsze województwo warmińsko-mazurskie nie składa się tylko z Warmii i Mazur. Bo nasz region obejmuje też Powiśle zwane czasem także Pomorzem Mazowieckim albo z niemiecka Prusami Górnymi. I to tam leży nasza Iława, podobnie jak zresztą Elbląg czy dajmy na to Pasłęk. Z Mazurami czy Warmią nic wspólnego nie ma też na przykład Nowe Miasto Lubawskie czy Bartoszyce. Ba, w naszym województwie mamy nawet niewielki kawałek Mazowsza a nawet Kurpi.
To jednak rzymskich bogów z Iławy niespecjalnie zapewne by zainteresowało. Są zapewne bardziej zatroskani tym, kto się nimi zajmie i czy dalej będą stać w centrum Iławy. A pojawili się tam w 1976 roku. Wcześniej, przez jakieś dwieście lat, stali sobie w pałacu w pobliskim Kamieńcu Suskim zbudowany w 1720 roku. Licząca sobie sobie 55 metrów szerokości i 41 metrów długości budowla to było prawdziwe cudo i nie bez kozery nazywano go Pruskim Wersalem. Pałac w pełni na tę nazwę zasługiwał.
Gościł w nim sam cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte w towarzystwie Marii Walewskiej. W 1937 roku Amerykanie uwiecznili to wydarzenia w filmie “Pani Walewska”, choć nie wiadomo czy sceny rzeczywiście kręcono w Kamieńcu czy też w studio.
W styczniu 1945 roku pałac ograbili sowieccy żołnierze. Dzieła zniszczenia dokończyli polscy szabrownicy. Którzy bardziej przyłożyli się do ograbienia pałacu tego już się nigdy nie dowiemy.
Pałac w Kamieńcu należał do rodziny von Finckensteinów. W 2017 roku 11-letni chłopiec w niedalekich Gubławkach (też należały do nich) znalazł zakopane w ziemi blaszane bańki a w nich dokumenty i różne przedmioty, w tym biżuterię, należące do hrabiego Hansa Joachima von Finckenstein i jego żony. Zostały tam ukryte najprawdopodobniej już po przejściu frontu.
Świadczyć może o tym to, że ukryto tam także dokument wystawiony hrabiemu przez sowieckiego oficera, który napisał: "Towarzysze dowódcy i żołnierze. Proszę nie wyrządzać krzywdy mieszkańcom tego domu. Przyjęli nas bardzo dobrze"...
Znalezione w Gubławkach przedmioty osobiste zwrócono córkom hrabiego.
W każdym razie z wojennej i powojennej pożogi wyszły cało XVIII-wieczne rzeźby Jowisza, Junony oraz Meduzy i Herkulesa, którzy bogami oczywiście nie byli. I to one trafiły wprost na iławską ulicę Niepodległości. A stało się to dzięki księdzu Lucjanowi Gellertowi, który do pomysłu przeniesienia rzeżb do Iławy przekonał ówczesnego naczelnika miasta.
I stały tak sobie przez kolejne kilkadziesiąt lat, aż okazało się, że trzeba poddać je renowacji, bo są w fatalnym stanie. I wtedy okazało się też, że nie bardzo wiadomo kto jest ich właścicielem: miasto Iława czy też prywatny właściciel ruin w Kamieńcu. Bo kiedy przenoszono rzeźby z Kamieńca do Iławy nie przejmowano się specjalnie kwestiami własnościowymi. Teraz ma to rozstrzygnąć Generalny Konserwator Zabytków. Bo kto by nie okazał się ich właścicielem, to będzie musiał zapłacić za ich renowację.
W każdym razie obecny właściciel ruin rozpoczął starania o ich powrót do Kamieńca, który chciałby odbudować...
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez