Ceny paliwa szybują. Już niedługo dobiją do 6 zł za litr?
2021-10-12 14:32:28(ost. akt: 2021-10-11 18:44:04)
Ceny paliw dobijają do 6 zł za litr, a im bliżej tej granicy, tym większa frustracja kierowców. I trudno się temu dziwić, bo takiej drożyzny na stacjach nie było od dawna. Co gorsze, nie widać końca podwyżek cen paliw.
Ceny paliwa oszalały i tylko czekać, kiedy przebiją kolejną psychologiczną granicę 6 zł za litr. Przypomnijmy, że 6 zł płaciliśmy za litr zwykłej benzyny na początku 2012 roku. Nic dziwnego, że internauci, których zapytaliśmy, ile litrów paliwa mogą kupić za swoją pensje, nie kryli frustracji i złości...
— Ja średnio 1000 zł wydaję na benzynę i gaz!
— Moje 60 km dziennie bije ostro po kieszeni.
— Tankowałem gaz do pełna za 80 zł. Wczoraj 120 zł!
— Ja sobie jazdę mogę ograniczyć, ale jak ktoś dojeżdża kilkadziesiąt kilometrów do pracy, to ja szczerze współczuję.
— 1433 litry za diesla, 1187 litry benzyny.
— Pamiętajcie, że 2/3 zabiera państwo, czyli tankując za 200 zł, to rząd kradnie jakieś 130 zł. )to nowy zielony wał.
O cenie paliwa decydują głównie cena ropy i kurs dolara. Dziś baryłka ropy Brent kosztuje ok. 80 dolarów. Wprawdzie ropa drożeje, ale jest dużo tańsza niż w latach 2011-2014, kiedy notowania wahały się w granicach 90-130 dolarów za baryłkę. Wprawdzie złotówka mocno osłabła, bo kurs dolara zbliża się do 4 zł, ale też nie jest rekordowy. Dlaczego jest więc tak drogo? Bo — jak zauważa słusznie internauta — państwo okłada paliwa wysokimi podatkami.
Rzeczywiście, gdyby nie podatki, to ceny paliw byłby dużo niższe. Tyle że wszędzie na świecie paliwa obłożone są wysokimi podatkami, choć różnie to wygląda. Jednak w Polsce pazerność fikusa jest naprawdę ogromna. Bo gdyby nie podatki (akcyza, opłata paliwowa, VAT) litr benzyny kosztowałby niecałe 3 zł.
Jak podaje Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, przy średniej cenie benzyny 5,27 zł za litr w trzech pierwszych kwartałach tego roku podatki stanowiły 52 proc. ceny (2,75 zł), a w przypadku oleju napędowego (5,16 zł za litr ) — 49 proc., czyli 2,53 zł. Łatwo więc sobie obliczyć, ile byśmy płacili za benzynę czy diesla, gdyby nie ten haracz, który muszą zapłacić kierowcy. Do tego dochodzi jeszcze marża operatorów stacji. Jednak średnia marża za pierwsze 9 miesięcy 2021 roku to 13 groszy na litrze benzyny i 11 groszy na litrze oleju napędowego. Tak więc trudno winić operatorów stacji za paliwową drożyznę.
Prezes Orlenu Daniel Obajtek zapewnia, że koncern robi wszystko, żeby przynajmniej podstawowe paliwa na stacjach Orlenu kosztowały poniżej 6 zł. Podkreśla też, że ceny paliw w Polsce należą obecnie do najniższych w Europie, bo taniej jest tylko w Bułgarii i Rumunii.
To akurat prawda, ale rzecz nie w cenie litra benzyny, ale w tym, ile tych litrów benzyny można kupić za swoją wypłatę. I tu wpadamy bladziutko, chyba że do sprawy podejdziemy, jak w tym dowcipie o pewnej pani, która zapytana o rosnące ceny paliw odparła, że ją podwyżki nie ruszają, bo zawsze tankuje za 50 zł.
Jak podaje portal e-petrol.pl w ubiegłym tygodniu najtańsza benzyna była w Bułgarii ( 5,35 zł), a najdroższa w Szwecji (8,51 zł). Jeszcze w Norwegii, Wielkiej Brytanii i Danii cena benzyny zbliżała się do 8 zł za litr. Za diesla najmniej płacili też Bułgarzy, bo 5,39 zł, a najwięcej Holendrzy, bo aż 9,10 zł. Jeszcze we Włoszech, Norwegii i Danii ceny oleju napędowego przekraczały 8 zł za litr.
Patrząc na tę paliwową drożyznę, można byłoby się pocieszać, że u nas wcale nie jest tak drogo. Otóż jest, gdy ceny paliw zestawimy z zarobkami. Dlatego nie ma co płakać nad losem Szweda czy Holendra przy dystrybutorze, bo jeśli już, to raczej oni powinni załkać nad losem kierowców nad Wisłą.
Według danych Eurostat, średnie zarobki netto w Unii Europejskiej na koniec 2019 roku wynosiły miesięcznie 2109 euro na rękę, a w Polsce było to 863 euro netto. Jak widać jest to ok. 40 proc. średniej europejskiej.
Porównajmy ceny paliw z zarobkami w Polsce choćby z naszymi najbliższymi sąsiadami. W ubiegłym tygodniu Polak mógł kupić za swoją średnią 678 litrów benzyny i 685 litrów diesla.
Jak to wyglądało u sąsiadów?
Otóż Czech za swoją średnią mógł kupić u siebie 719 litrów benzyny i 767 litrów oleju napędowego, Słowak — 582 litrów benzyny i 611 litrów diesla, Litwin — 560 litrów benzyny i 598 litrów oleju napędowego. A Niemiec aż 1647 benzyny i 1779 litrów diesla, a więc grubo ponad dwa razy więcej niż Polak czy Czech.
Dlatego dziś kierowcy w Polsce raczej nie mają powodów do radości. I aż drżą na myśl, że być może niebawem za podstawowe paliwa przyjdzie płacić już ponad 6 zł za litr. W minionym tygodniu olej napędowy w Polsce kosztował już średnio 5,83 zł zł i i podrożał w ciągu tygodnia 10 gr za litr. Średnie detaliczne ceny autogazu wzrosły w skali tygodnia 12 groszy za litr do 3,08 zł za litr. Za litr benzyny Pb95 płaciliśmy 5,85 zł , czyli 2 grosze więcej niż przed tygodniem. I raczej nie ma szans, że będzie taniej. Na Warmii i Mazurach średnia cena benzyny wynosiła 5,86 zł za litr, a diesla — 5,85 zł.
Analitycy Gabriela Kozan i Grzegorz Maziak z e-petrol.pl zwracają uwagę na relację cenową dzielącą diesel i benzynę, która z każdym tygodniem maleje i możliwe, że niebawem ceny obu tych paliw się zrównają i będą oscylować wokół 6 zł za litr.
Jak tłumaczy Rafał Zywert, ekspert z BM Reflex, wzrost cen ropy naftowej i obawy o podaż paliw opałowych windują ceny diesla w Polsce do nowych tegorocznych rekordów. Ekspert nie wyklucza, że już wkrótce diesel będzie droższy niż benzyna Pb95 i taka relacja cen utrzyma się aż do wiosny, szczególnie jeśli tegoroczna zima na półkuli północnej okaże się mroźna.
Andrzej Mielnicki
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez