Nie dajmy się złamać Łukaszence
2021-10-25 20:51:07(ost. akt: 2021-10-25 19:29:11)
Michałowo, niewielka gmina na pograniczu z Białorusią, stała się sławna za sprawą pierwszej w Polsce szkoły disco polo. Teraz zjeżdżają tu politycy i celebryci. Ciągną dziennikarze z całego świata. Chcą usłyszeć, co o migrantach myślą mieszkańcy tego miasteczka.
Początkiem były dzieci z Michałowa. Stało się o nich głośno po tym, kiedy pod koniec września w mediach ukazały się zdjęcia migrantów z dziećmi z michałowskiej placówki Straży Granicznej. W oficjalnym komunikacie SG poinformowała, że cała grupa została odstawiona z powrotem na granicę, bo nie byli zainteresowani składaniem wniosku o azyl w Polsce. Chcieli to zrobić w Niemczech. Później w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że co najmniej 12 migrantów z tej grupy, w tym troje dzieci, jest bezpiecznych.
Jednak „dzieci z Michałowa” urosły do symbolu, otwierając dyskusję, jak chronić granicę, zapobiec fali nielegalnych migrantów wlewających się do Polski, a jednocześnie pomóc tym ludziom, którzy stali się zakładnikami w rękach Łukaszenki w odwecie za sankcje nałożone na białoruski reżim. Gdzie postawić tę granicę?
Jednak „dzieci z Michałowa” urosły do symbolu, otwierając dyskusję, jak chronić granicę, zapobiec fali nielegalnych migrantów wlewających się do Polski, a jednocześnie pomóc tym ludziom, którzy stali się zakładnikami w rękach Łukaszenki w odwecie za sankcje nałożone na białoruski reżim. Gdzie postawić tę granicę?
To napięcie i ogromne emocje czuć w Michałowie na każdym kroku.
Byliśmy tam w piątek 22 października. Nie tylko my, bo tego dnia byli też dziennikarze z Niemiec, Danii i Francji. Do Michałowa ciągną też politycy, celebryci. Jedni dla fotki na fejsa, drudzy aby przedstawić swoje poglądy i pomysły dotyczące ochrony granicy i naszej polityki wobec migrantów.
Byliśmy tam w piątek 22 października. Nie tylko my, bo tego dnia byli też dziennikarze z Niemiec, Danii i Francji. Do Michałowa ciągną też politycy, celebryci. Jedni dla fotki na fejsa, drudzy aby przedstawić swoje poglądy i pomysły dotyczące ochrony granicy i naszej polityki wobec migrantów.
Z myślą o tych ostatnich gmina uruchomiła w remizie strażackiej „Help Point”. Oficjalna nazwa to „Ogrzewalnia”. To coś na wzór przytulisk, które zimą organizuje się dla polskich bezdomnych. Tu potrzebujący mogą się ogrzać, zjeść posiłek, dostać ciepłą odzież, żywność. Na terenie gminy wiszą plakaty informujące o ogrzewalni, o tym, że można tam uzyskać pomoc. Gmina ogłosiła też zbiór darów. Mariusz Piotrowicz z Białegostoku, którego spotkaliśmy w Michałowie, już drugi raz przywiózł dary, które zebrał też wśród znajomych.
— Teraz przywiozłem artykuły spożywcze, higieniczne i ubrania — mówi. — To odruch serca. Chodzi o to, żeby być przede wszystkim człowiekiem. To jest najważniejsze. Każdy z nas może znaleźć się w takiej sytuacji jak ci ludzie.
— Musi ktoś pomóc — podkreśla pani Irena, wolontariuszka, która segreguje paczki z odzieżą w punkcie pomocy, żeby było wiadomo, że to dla dzieci, to dla dorosłych, to dla kobiet, to dla mężczyzn (dary trafiają do placówek SG na Podlasiu i do szpitali, gdzie przebywają migranci). — Może Bóg za to da nam zdrówka — uśmiecha się wolontariuszka.
— Musi ktoś pomóc — podkreśla pani Irena, wolontariuszka, która segreguje paczki z odzieżą w punkcie pomocy, żeby było wiadomo, że to dla dzieci, to dla dorosłych, to dla kobiet, to dla mężczyzn (dary trafiają do placówek SG na Podlasiu i do szpitali, gdzie przebywają migranci). — Może Bóg za to da nam zdrówka — uśmiecha się wolontariuszka.
Komendant gminny OSP mówi, że ciepłych ubrań, butów to już mają dość. — Teraz przydałoby się więcej bielizny, środków higienicznych, no i żywności, szczególnie dla dzieci — wylicza Krzysztof Oczko, komendant gminny OSP w Michałowie.
Jak długo będzie funkcjonował Help Point? — Zakładamy, że do końca marca — mówi komendant OSP. — Ci ludzie na granicy są wygłodzeni, wychłodzeni. Pójdą szturmem, nic ich nie zatrzyma.
Punkt jest czynny całą dobę. Jak na razie z pomocy tu skorzystały tylko dwie osoby. Później zabrała ich Straż Graniczna. To niewiele, bo też migranci rzadko zaglądają do Michałowa, które jest 30 km od granicy. Pomoc bardziej jest potrzebna w pasie bezpośrednio przy granicy. Dlatego gmina uruchomiła dwa doraźne punkty w Szymkach i Jałówce, które leżą tuż przy granicy. Punkty, czynne są od godz. 16 do północy.
Dla wielu z nas Podlasie kojarzy się z sielskim obrazkami z filmu „ U Pana Boga w ogródku”. Jednak dla kogoś, kto przyjeżdża tutaj dzisiaj z Olsztyna, Michałowo przypomina bardziej strefę przyfrontową. Na każdym kroku spotkamy tutaj kogoś w mundurze. Na drogach ruch jest niewielki, a co drugi pojazd należy do wojska.
Od czasu do czasu przelatują też śmigłowce. Ludzie mówią jednak, że żyją normalnie.
— A czego tu się bać, to takie same ludzie jak my — mówi o migrantach starsza kobieta. — A niech przychodzą.
— Tu mieszkają dobrzy ludzie, to pomagają — dodaje inna kobieta spotkana na ulicy. — Tu, w Michałowie mamy spokój. Jest wszystko normalnie, ale jest dużo wojska. Gorzej mają ci przy granicy. Starsi ludzie to się boją, siedzą wieczorami po ciemku, na noc mocno ryglują drzwi. Po prostu boją się tych migrantów.
Stąd też takie głosy. — A na co są na potrzebni ci migranci, do czego, do roboty? — irytuje się mężczyzna, z którym rozmawiamy przed dyskontem w Michałowie. — A co wyrabiali na Zachodzie, w Ameryce. Po co nam to!
Od czasu do czasu przelatują też śmigłowce. Ludzie mówią jednak, że żyją normalnie.
— A czego tu się bać, to takie same ludzie jak my — mówi o migrantach starsza kobieta. — A niech przychodzą.
— Tu mieszkają dobrzy ludzie, to pomagają — dodaje inna kobieta spotkana na ulicy. — Tu, w Michałowie mamy spokój. Jest wszystko normalnie, ale jest dużo wojska. Gorzej mają ci przy granicy. Starsi ludzie to się boją, siedzą wieczorami po ciemku, na noc mocno ryglują drzwi. Po prostu boją się tych migrantów.
Stąd też takie głosy. — A na co są na potrzebni ci migranci, do czego, do roboty? — irytuje się mężczyzna, z którym rozmawiamy przed dyskontem w Michałowie. — A co wyrabiali na Zachodzie, w Ameryce. Po co nam to!
Dziś w wielu domach w Michałowie palą się zielone żarówki nad drzwiami czy w oknach. To znak dla migrantów, że tu znajdą doraźną pomoc. Dostaną czyste ubranie, posiłek, ogrzeją się. Taka lampka świeci się też oknie domu Marii Ancipiuk, przewodniczącej Rady Miejskiej w Michałowie.
— Zielone światło pali się u mnie dzień i noc — mówi. — To wymyślił ktoś z Podlasia. Zaapelowałam o zapalanie tych zielonych światełek do mieszkańców. To sygnał dla migrantów, że mogą do nas przyjść, że znajdą tu pomoc. Wiem, że nienaruszalność naszych granic jest podstawą, a zawsze mnie uczono, że pomoc dla drugiego człowieka to pomoc dla Boga. To jest nasz obowiązek.
Zgodnie z prawem gospodarz o migrancie, który się do niego zgłosi z prośbą o pomoc, musi powiadomić Straż Graniczną
— I to jest najbardziej bolesne — mówi Maria Ancipiuk. — Jak powiedział nam major SG, możemy taką osobę przewozić, udzielić jej pomocy, ale najpierw musimy powiadomić SG.
Przewodnicza jeździ ze strażakami po gminie i wypatruje migrantów, chcąc im pomóc. Jak mówi tę pomoc niosą też bezimiennie sami mieszkańcy ze strefy. Noszą zupę na pola kukurydzy, gdzie chowają się migranci.
—Teraz trwa koszenie kukurydzy, aż się boję, czy nie znajdziemy tam ludzkich ciał — mówi Maria Ancipiuk.
Od 2 września część gminy Michałowo jak wielu innych w przygranicznym pasie z Białorusi została objęta stan wyjątkowym. Przy drogach stoją tablice ostrzegawcze, patrole policji. Funkcjonariusze zatrzymują każdy pojazd. Sprawdzają dokumenty, zaglądają do bagażnika.
Nie sposób nawet zbliżyć się do tablic ostrzegających o strefie stanu wyjątkowego. — Dlaczego nie możemy podejść do tablicy, skoro strefa zaczyna się za nią — pytamy policjanta, który zatrzymał nas na drodze do Szymek.
— Taki mam rozkaz — odparł.
Zawracamy. Na drodze do Nowosadów też stoi patrol.
— Dalej nie nie można — tłumaczy policjant.
Jest grzeczny, ale stanowczy.
— Taki mam rozkaz — odparł.
Zawracamy. Na drodze do Nowosadów też stoi patrol.
— Dalej nie nie można — tłumaczy policjant.
Jest grzeczny, ale stanowczy.
Andrzej Mielnicki
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Kajko #3078943 26 paź 2021 13:28
Kolejny artykuł na zamówienie z wywiadami z ludźmi bez imion za to wszyscy kochają nielegalnych byczków. Dociekliwy dziennikarz nie zauważył faktu że cała "elita" miejscowości należy do PO i musi wykonywać polecenia targowicy. Stąd zielone lampki i inne wygłupy. Trzeba jeszcze było zabrać ze sobą olsztyńskich aktywistów LPG, dla pełnego cyrku. https://www.newsweek.pl/polska/platforma -obywatelska-pompowanie-kol-polityka-wyb ory-szefow-regionow-w-po-newsweekpl/fy1m nr5
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
Kajko #3078945 26 paź 2021 13:28
Kolejny artykuł na zamówienie z wywiadami z ludźmi bez imion za to wszyscy kochają nielegalnych byczków. Dociekliwy dziennikarz nie zauważył faktu że cała "elita" miejscowości należy do PO i musi wykonywać polecenia targowicy. Stąd zielone lampki i inne wygłupy. Trzeba jeszcze było zabrać ze sobą olsztyńskich aktywistów LPG, dla pełnego cyrku. https://www.newsweek.pl/polska/platforma -obywatelska-pompowanie-kol-polityka-wyb ory-szefow-regionow-w-po-newsweekpl/fy1m nr5
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
Ja. #3078890 26 paź 2021 08:44
"Szczelna" granica? To jakim cudem w całym kraju są zatrzymywane samochody z imigrantami którzy przejechali granicę? Jak choćby wczoraj pod Toruniem 40 osób... Ktoś ich przepuścił i to razem z tymże samochodem pewnie przez któreś przejście drogowe... Jak to wytłumaczyć? Cuda?
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz