Maluje... na ludzkiej skórze
2021-11-17 07:44:30(ost. akt: 2021-11-17 07:51:15)
Kiedyś malowała na płótnie, teraz... tworzy na ludzkiej skórze. A jej dzieła przywracają ludziom uśmiech na twarzy, dają radość, a czasem po prostu pozwalają normalnie żyć. Bez lęków, kompleksów.
Na ścianie wiszą obrazy. Niektóre to jej prace. Ładne. Widać, że gospodyni ma talent.— To ulubiony męża — mówi Milena Olkowska, widząc, że wpatruję się w obraz, który przedstawia łódź na morzu.
Maluje od dawna, ale nigdy nie sądziła, że ta umiejętność przerodzi się w profesję, i jakże nietypową, bo nie maluje na płótnie, ale na ludzkiej skórze. Milena Olkowska jest właścicielem firmy Micro.art, która zajmuje się permanentną pigmentacją skóry. Fach dość nietuzinkowy, a już na pewno jak na socjologa, którym jest z wykształcenia pani Milena. Pracowała w marketingu i — jak mówi — bardzo lubiła swoją pracę, ludzi, z którymi pracowała. I pewnie mogłaby tam jeszcze długo, długo pracować, gdyby nie nagła w niej chęć zmiany czegoś w swoim życiu.
—Zapragnęłam zamiany, odrzucenia rutyny, podjęcia nowych wyzwań. — mówi Milena Olkowska. — Nie wiedziałam jeszcze co to ma być. Mąż rzucił pomysł, żebym może zamiast szukać innej pracy, otworzyła własny biznes. Tylko nie powiedział, jaki?
Jak zawsze scenariusz napisało życie. Kilka miesięcy wcześniej pani Milena chciała zrobić sobie makijaż permanentny brwi. Panie wiedzą o czym mowa, panowie może mniej, tak więc chodzi o popularny zabieg, który polega na wprowadzeniu specjalnego pigmentu w głąb skóry. Zabieg wykonuje się metodą mikropigmentacji. Taki makijaż w zależności od jakości użytych pigmentów może wytrzymać kilka lat. Wprawdzie trochę to kosztuje, ale nie trzeba biegać ciągle do kosmetyczki.
— Tylko nie mogłam znaleźć w Olsztynie gabinetu, gdzie zrobiliby mi to, tak żeby to wyglądało bardzo naturalnie, żeby brwi nie były przerysowane, żeby były delikatne — opowiada pani Milena. — Akurat koleżanka zrobiła sobie taki makijaż, jak ją zobaczyłam, to stwierdziłam, że ja chyba zrobiłabym to lepiej. I wtedy mnie olśniło, że może zamiast na płótnie, to może malować na skórze. I teraz skóra jest moim płótnem.
Została linergistką, zajmuję się mikropigmentacją estetyczną i medyczną. To wąska specjalizacja, a pozwala wykonać makijaż permanentny brwi, ust, oka. Urządzenie do zabiegów wygląda trochę jak długopis, który jest podłączony kabelkiem do aparatu. W środku tego długopisu jest igła, która porusza się w górę i w dół z odpowiednią prędkością, podobna jest do maszynki do tatuażu. Jednak pigmenty, których używają linergiści różnią się od tych do tatuażu, nie są tak trwałe, bo też o to chodzi w mikropigmentacji, żeby po kilku latach pigment zaniknął. Zwykle ten utrzymuje się od roku do pięciu lat.
Pani Milena skorzystała z unijnego wsparcia z Funduszy Europejskich. Dostała dofinansowanie z programu „Dotacje na start”. Za 25 tys. zł dotacji plus trochę z oszczędności kupiła urządzenie do mikropigmentacji i otworzyła swój biznes.
— Dzięki dotacji mogłam kupić dobre urządzenie— podkreśla. — Ale wiedziałam, że to dopiero początek, bo zdawałam sobie sprawę, że przed mną wiele kursów, szkoleń, bo jest różnica w malowaniu na płótnie, a na skórze. To ogromna odpowiedzialnością. I świadomość tego jest dla mnie najważniejsza w pracy.
— Jednak bez wsparcia z UE nie mogłabym pozwolić sobie na lepszy sprzęt, dobre pigmenty i na profesjonalne szkolenia — podkreśla pani Milena.
Skończyła wiele kursów, uczyła się od najlepszych, było to możliwe także w dużej mierze dzięki dofinansowaniu szkoleń z Funduszy Europejskich. A te nie są tanie, bo kosztują nawet 10 tys. zł.
Oczywiście poprawianie urody nie jest tanie, ale dla wielu z nas wygląd jest bardzo ważny, dlatego gotowi jesteśmy wiele poświęcić, żeby wyglądać tak jak sobie zamarzymy. Jednak są sytuacje, kiedy mikopigmentacja pozwala ludziom po prostu żyć bez lęku, bez kompleksów na tle swojego wyglądu. Tak jest chociażby w przypadku kobiet po mastektomii w wyniku nowotworu (na raka piersi chorują też mężczyźni, ale w niewielkim procencie).
Milena Olkowska z nawiązką oddaje to, co dostała. Pomaga kobietom po odjęciu piersi. I robi to za darmo, bo jak podkreśla w życiu trzeba nie tylko brać, ale też dawać.
Pani Milena nauczyła się odtwarzać metodą mikropigmentacji brodawki piersiowe kobietom po mastektomii. Po amputacji piersi kobiety mają wszczepiony implant, czasem lekarzom udaje się odtworzyć też sutek.
— Czegoś jednak brakuje i ja robię im tę kropkę nad i, ten przysłowiowy guziczek, odtwarzam otoczkę brodawki piersiowej — mówi pani Milena. — Po zabiegu z bliska praktycznie nie widać różnicy między obu piersiami.
Nic dziwnego, że kobiety po tym zabiegu patrzą w lustro i cieszą się, czasem płaczą, ale to są dobre łzy, bo teraz mogą iść na basen, mogą się rozebrać przed partnerem. Ich kobiecość jest pełna, znika to poczucie niepewności, obawy. Wiele kobiet nie wie, że można coś takiego zrobić. Dlatego jak mówi pani Milena trzeba o tym mówić, nagłaśniać. Bo to szybki, bezpieczny zabieg, który trwa około dwóch godzin.
W swej praktyce odtwarzała też brodawkę piersi mężczyźnie, który miał wypadek. Dzięki mikropigmentacji można też pomóc osobom z rozszczepem podniebienia. Dzięki zabiegowi, który pozwala przywrócić symetrię ust, ich deformacja jest mniej widoczna. A panie po zabiegach w końcu mogą sięgnąć po pomadkę, żeby pomalować usta. Wcześniej nie robią tego ze względu na deformację, pomadka na ustach jeszcze bardziej by ją podkreśliła.
Pani Milena zajmuje się również odtwarzaniem włosów. Nie jest cudotwórcą nie sprawi, że nagle zaczynie nam rosnąc bujna czupryna, ale dzięki mikropigmentacji można nieco oszukać ludzkie oko. Łysina nie będzie tak widoczna.
Jak to możliwe? Przy łysieniu androgenicznym zanikają mieszki włosowe, po prostu włosy przestają rosnąć. Najczęściej dotyka to mężczyzn, choć też kobiety, które jednak zdecydowanie bardziej to przeżywają, bo fryzura na „Kojaka”, jest dla facetów.
— Odtwarzam wizualnie ścięty mieszek włosów — tłumaczy linergistka. — A mówiąc prosto robię kropki na skórze głowy. Wykonuje się je pod pewnym kątem. Wrażanie jest takie, jak byśmy wyszli od fryzjera, który ogolił nas na łyso.
W swojej praktyce trzy razy odmówiła klientkom wykonania zabiegu permanentnego makijażu brwi i ust.
Panie chciały coś, co ona uważała za fatalny pomysł, że będą wyglądały gorzej. Jednak te zrobiły zabiegi w innych gabinetach, potem przyszły do niej z płaczem, żebym coś z tym zrobiła. I zrobiła. W przypadku mikropigmentacji trzeba mieć jednak te świadomość, że każdy taki zabieg zostaje z nami na kilka lat.
Ubiegły rok był trudny dla wszystkich, a już szczególnie dla branży kosmetycznej, która z powodu obostrzeń praktycznie cały rok była zamknięta. Teraz są klienci. Jak mówi pani Milena nie jest łatwo na swoim, ale prowadzenie własnego biznesu to ogromna satysfakcja.
Więcej o możliwościach wsparcia na temat Funduszy Europejskich przeczytasz na stronie www.rpo.warmia.mazury.pl
Andrzej Mielnicki