WM.pl
11 maja 2025, Niedziela
imieniny: Igi, Mamerta, Miry
  • 11°C
    Olsztyn

  • Cywilizacja
  • Rodzina
  • Biznes i ekonomia
  • Moto
  • Redakcja poleca
  • Rolnicze abc
  • Moje Mazury
  • Poczta
  • Ogłoszenia
  • Anty-defamation
  • Kongres Przyszłości
  • Europe Direct
  • Plebiscyt Sportowy
  • Krasnal.info
PODZIEL SIĘ

Smutny koniec młodego łosia z leśnictwa Wilkus

2021-12-13 10:58:53(ost. akt: 2021-12-14 10:46:20)

Autor zdjęcia: arch. Straż Ochrony Przyrody

Tydzień temu mieszkańcy wsi Wilkus (gmina Pozezdrze) wraz ze strażą ochrony przyrody walczyli o życie młodego łosia. Udało się. Łoś samodzielnie stanął na nogi i wrócił do lasu. Nie odszedł daleko. W minioną sobotę łoś skonał.

Warto przeczytać

  • Będzie tak, jak zapowiadano? IMGW ostrzega przed przymrozkami
  • Kwarantanna dla studentów Akademii Policji w Szczytnie...
  • Tragedia na trasie Chorzele-Szczytno. Droga jest zablokowana...
Nie wiadomo, czy z powodu zatrucia, jak przypuszczają specjaliści z ośrodka rehabilitacyjnego dla zwierząt w Olsztynku, czy w wyniku osłabienia będącego efektem odrzucenia przez matkę, jak domyślają się leśnicy z Nadleśnictwa Borki. Faktem jest, że nikt — poza mieszkańcami wsi Wilkus i strażą ochrony przyrody — zwierzęciu nie pomógł, co niezwykle zbulwersowało lokalną społeczność. Łoś skonał w pobliżu wiejskiej drogi, niedalejo lasu.

Fot. archiwum prywatne

— Do środy łoś chodził, żywił się gałązkami i warzywami podrzucanymi przez ludzi, przemieszczał się, więc uznano, że sobie poradzi — mówi Jolanta Futera, komendant powiatowy Straży Ochrony Przyrody w Giżycku. — Otrzymywałam zdjęcia i filmiki, jak porusza się w okolicy. Wiadomość, że łoszak nie wstaje, dostałam w piątek wieczorem. W sobotę rano jeszcze wstał na nogi. Potem już się nie podnosił. Z godziny na godzinę było coraz gorzej. Potrzebował specjalistycznej pomocy i leków.

Pani komendant udało się skontaktować z pracownikami Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Olsztynku. Niestety było za późno na pomoc.

— Pan z ośrodka rehabilitacji dziwił się, że nikt w tygodniu go nie obejrzał, żółte ślady wskazywały na zatrucie, a fakt, że stanął na nogi, nie wróżyło, że przeżyje — twierdzi komendant Futera. — Zwierzę potrzebowało kroplówki, antybiotyku, koca. Prawdopodobnie był odwodniony. Sam fakt, że łoś nie odchodził od ludzi powinien zastanowić, że coś jest nie tak. Leśnicy powinni wezwać w tygodniu weterynarza. Kiedy pojawił się tam leśniczy stwierdził, że już za późno nawet na lekarza.

Fot. arch. Straż Ochrony Przyrody

O tym, że łoś nie przeżył nadleśniczy dowiedział się od naszej redakcji.

— Od środy mieszkańcy wsi byli w stałym kontakcie z moim zastępcą, który szukał ośrodka dla łosia, gdzie można byłoby go umieścić — twierdzi Adam Morko, nadleśniczy Nadleśnictwa Borki. — Zastępca był na miejscu i widział łosia, który przebywał na terenie Leśnictwa Wilkus. Łoś był w słabej kondycji, być może cielaczek został odrzucony przez matkę lub coś jej się stało. Trudno powiedzieć. Po prostu nie przetrwał.

Najgorsza jest bezsilność


W sobotę, kiedy mieszkańcy zauważyli, że zwierzę skonało, próbowano zawiadomić nadleśnictwo i lokalne instytucje. Powtórzyła się sytuacja sprzed poprzedniego weekendu.

Fot. archiwum prywatne

— Od rana telefonowałam do różnych instytucji i nic, nikt nie pracuje, niektóre telefony stacjonarne leśnictw są nieaktualne, prywatne nie odpowiadają — wyjaśnia Jolanta Futera. — Nie wiem, co powiedzieć, bezsilność wobec systemu państwowego… Przyszedł weekend i znowu nie ma komu pomóc. Minister klimatu i środowiska twierdzi, że niepotrzebne jest utworzenie Państwowej Straży Ochrony Przyrody, bo przecież istnieją instytucje, które dbają o przyrodę. Owszem, w tygodniu w godzinach od do... A w weekend? — pyta.

I dodaje: — Cisza, nikt nie odbiera telefonu, bo przecież urzędy nie pracują, nadleśnictwo ma wolne, zarządzanie kryzysowe zajęte, kilka numerów i dopiero czwarty odbiera, szukają kontaktów. Do ośrodka rehabilitacji zwierząt łosia trzeba dowieźć — lekarz weterynarii decyduje o tym — chyba na własnym grzbiecie. Straż pożarna podała numer prywatny do lekarza weterynarii, "abonent ma wyłączony telefon" Ech... zastanawiam się, czy zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, może ktoś ma jakieś pomysły, cenne uwagi, przecież człowiek uczy się całe życie i wyciąga wnioski na przyszłość. Najgorsza jest bezsilność.

Jak poinformował nas nadleśniczy, Nadleśnictwo Borki posiada numer telefonu interwencyjnego do leśników – 608632119, który jest aktywny przez 7 dni w tygodniu i w podobnych sytuacjach pod tym numerem należy zgłaszać sygnały.

Renata Szczepanik





Subskrybuj "Gazetę Olsztyńską" na Google News
Tagi:
Węgorzewo Pozezdrze wieś Wilkus łoś dzikie zwierzę chory łoś
Katarzyna Tomaszewicz
więcej od tego autora

PODZIEL SIĘ

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. zenON #3084507 13 gru 2021 23:33

    Taka jest właśnie przyroda - eliminuje słabe osobniki. Być może przykre, ale tak to właśnie działa.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    GazetaOlsztyńska.pl
    • Koronawirus
    • Wiadomości
    • Sport
    • Olsztyn
    • Plebiscyty
    • Ogłoszenia
    • Nieruchomości
    • Motoryzacja
    • Drobne
    • Praca
    • Patronaty
    • Reklama
    • Pracuj u nas
    • Kontakt
    ul. Tracka 5
    10-364 Olsztyn
    tel: 89 539-75-20
    internet@gazetaolsztynska.pl
    Biuro reklamy internetowej
    tel: 89 539-76-29,
    tel: 89 539-76-59
    reklama@wm.pl

    Bądź na bieżąco!

    Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj.

    • Polityka Prywatności
    • Regulaminy
    • Kontakt
    2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B