Kurpiowskie tradycje przekazuje kolejnym pokoleniom
2022-04-18 09:20:00(ost. akt: 2022-04-18 11:02:19)
Wielkanoc to jedno z najbarwniejszych świąt chrześcijańskich — bardzo radosne, przepełnione symboliką. Pani Elżbieta kultywuje tradycje swoich kurpiowskich przodków i przekazuje swoją wiedzę kolejnym pokoleniom.
Elżbieta Kasznia jest emerytowaną bibliotekarką z Rozóg w powiecie szczycieńskim. Rodzina pani Elżbiety pochodzi z Kurpiowszczyzny. Kobieta od najmłodszych lat interesowała się kulturą ludową, przede wszystkim kurpiowską, uczyła się wierszy, pieśni i specyficznego śpiewu.
Pani Elżbieta pamięta, jak jej rodzice przygotowywali się do świąt wielkanocnych. Ona sama też pomagała w przygotowaniach do tego ważnego święta.
Pani Elżbieta pamięta, jak jej rodzice przygotowywali się do świąt wielkanocnych. Ona sama też pomagała w przygotowaniach do tego ważnego święta.
— Przed świętami bieliło się w domu ściany, u nas najczęściej na niebiesko — wspomina. — W oknach wieszało się zrobione z papieru wycinankowe firanki, a pod sufitem zawieszało się tzw. pająki. Były zrobione z bibuły kwiaty i kolorowe wstążki. W rogu największej izby na stoliku stała figura Matki Boskiej, ozdobiona bukietami kwiatów, takimi jak ozdobione były palmy. Ważnym elementem były niewątpliwie pisanki, czyli jajka malowane farbami. Niektórzy wyskrobywali wzorki na umalowanym jajku, inni przed ufarbowaniem jajka zdobili je wzorkami przy pomocy wosku nanoszonego szpileczką. Mówiło się wtedy, że jajka się „pisze”, stąd nazwa „pisanki”. Na Kurpiach i Mazurach jajka barwiono w naturalny sposób, wykorzystując do tego wywary z łupin cebuli, kory dębowej, ziaren i pędów żyta, owsa, pszenicy, bazi topoli, kory leszczyny, czy też mchu.
Na Kurpiach w Wielką Sobotę przygotowywano „święconkę” — jajka, mięso, wędliny, sól, ser, chleb, ciasto i inne potrawy.
Na Kurpiach w Wielką Sobotę przygotowywano „święconkę” — jajka, mięso, wędliny, sól, ser, chleb, ciasto i inne potrawy.
— W moim domu zawsze do święconki wkładano baranka zrobionego z masła i korzeń chrzanu — opowiada. — Chrzan w koszyku ze święconką wkładany był na pamiątkę tego, że Pan Jezus przed śmiercią pojony był octem. W niektórych regionach wszyscy domownicy musieli zjeść przed śniadaniem cały korzeń chrzanu. Uważano, że chrzan ma właściwości lecznicze: poprawia trawienie, chroni przed chorobami brzucha, gardła i głowy. U nas poświęcony korzeń chrzanu był wrzucany do studni. W koszyku zanoszonym w Wielką Sobotę do kościoła musiały się znaleźć potrawy, które przygotowywało się na śniadanie wielkanocne. Przez poświęcenie nabierają szczególnej mocy, a skosztowanie ich w wielkanocny poranek ma gwarantować zdrowie i pomyślność.
— Całą rodziną szliśmy na mszę rezurekcyjną. Mama w kurpiowskim stroju niosła obraz podczas procesji, a ja z siostrami sypałam kwiatki — wspomina pani Elżbieta.
Pierwszy dzień świąt rozpoczynał się po przyjściu z rezurekcji świątecznym śniadaniem, było ono jednak zdecydowanie skromniejsze niż współczesne. Na stole stały jajka na twardo, masło w formie figurki baranka, chleb, twaróg oraz różnorodne ciasta. Następne posiłki były już bardziej urozmaicone i składały się z potraw mięsnych.
Pierwszy dzień świąt rozpoczynał się po przyjściu z rezurekcji świątecznym śniadaniem, było ono jednak zdecydowanie skromniejsze niż współczesne. Na stole stały jajka na twardo, masło w formie figurki baranka, chleb, twaróg oraz różnorodne ciasta. Następne posiłki były już bardziej urozmaicone i składały się z potraw mięsnych.
Ciekawym zwyczajem jest popularny śmigus występujący powszechnie na wsi kurpiowskiej. Oblewano się wzajemnie, choć w niektórych wsiach w Puszczy Zielonej panował zwyczaj, że w drugi dzień świąt mężczyźni oblewali kobiety, a następnego dnia odwrotnie: kobiety oblewały mężczyzn. Z dyngusem łączy się zwyczaj, że oblana przez chłopca dziewczyna, jeżeli się jej podobał, obdarowywała go pisankami. Jedno z wierzeń wiąże się z pozostaniem w stanie wolnym przez najbliższy rok panny, która nie została oblana w drugi dzień świąt.
— To było prawdziwe polewanie — śmieje się pani Elżbieta. — Nikt nie patrzył, czy to dom, czy podwórko, tylko oblewał, gdzie się dało. Pamiętam, jak oblewaliśmy się u mojej cioci, to w korytarzu wody było po kostki. Nikt się nie obrażał, taka była tradycja.
— To było prawdziwe polewanie — śmieje się pani Elżbieta. — Nikt nie patrzył, czy to dom, czy podwórko, tylko oblewał, gdzie się dało. Pamiętam, jak oblewaliśmy się u mojej cioci, to w korytarzu wody było po kostki. Nikt się nie obrażał, taka była tradycja.
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Grzes #3097673 18 kwi 2022 20:34
A co mnie, Warmiaka obchodzą Kurpie ???
odpowiedz na ten komentarz
GregOlsztyn #3097658 18 kwi 2022 09:44
Droga Pani Joanno. Dziękuję za ciekawy artykuł, ale jeżeli nie wie Pani jak obrócić zdjęcie tak, aby uwieczniona na nim pani Elżbieta nie leżała, to chyba trzeba poprosić o pomoc kolegów z redakcji.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)