Rowerowa Obwodnica Olsztyna (45): Pasym-Dźwierzuty-Targowo-Grom
2022-09-27 11:15:00(ost. akt: 2023-09-29 07:56:42)
Tym razem do kolejnej rowerowej wyprawy natchnęła mnie okładka książki Janusza Małłka "Zanik ludu mazurskiego". A dokładniej umieszczony na niej krzyż z podszczycieńskiego Targowa. To chyba najbardziej znany mazurski krzyż. Pełen niesamowitej symboliki.
Trasa: Pasym. Grzegrzółki, Małszewko, Dźwierzuty, Tragowo, Olszewki, Linowo, Kobyłocha, Piece, Jęcznik, Grom. Długość 42 kilometry. Trasa: asfalt, szutr. Mój czas przejazdu 3,5 godziny.
Startuję zatem pociągiem do Pasymia a potem spod dworca PKP jadę ścieżką rowerową do miasta. Tam chwilę pokręciłem się po Pasymiu, którego rynek i zjawiskowy ratusz urzekają mnie za każdym razem, kiedy tam jestem, choć tym razem bardziej urzekł mnie ewangelicki kościół.
Więcej informacji o tym przecudnym miasteczku znajdziecie tutaj: Pasym widziany z góry
Stamtąd asfaltem pojechałem do Dźwierzut. Tam najpierw zajrzałem na cmentarz i obszedłem kościół ewangelicki zbudowany w końcu XVIII wieku, w którym zachował się 100 lat starszy ołtarz. To największa zachowana i nadal użytkowana ewangelicka nekropolia na Mazurach.
Centrum wsi przywitało mnie pomnikiem i lokalem z ulubionym daniem Polaków czyli kebabem. Kariera kebabowych barów w Polsce jest naprawdę oszałamiająca i to chyba rzeczony jest dzisiaj narodową potrawą w miejsce schabowego. W czym nie ma oczywiście nic złego. Stwierdzam tylko fakt, bo kebabów, jak i schabowych po równi nie jadam.
A w tym pomniku odbija się w pewnym sensie historia Mazur. Po Wielkiej Wojnie na Mazurach i Warmii stawiano pomniki poświęcone tym, którzy w niej zginęli.Taki stanął też w Dźwierzutach z niemieckim napisem: Bohaterom poległym w czasie wojny światowej 1914-1918. W 1970 roku na głazie umieszczono nową tablicę: "1945-1970. W DWUDZIESTĄ PIĄTĄ ROCZNICĘ POWROTU DO POLSKI. MIESZKAŃCY DŹWIERZUT". Ten napis nieco mija się z prawdą. Dźwierzuty, inaczej niż np. warmiński Olsztyn, nigdy nie były częścią Rzeczypospolitej, więc nie mogły do niej wrócić.
Z Dźwierzut do Targowa jest raptem parę kilometrów. Tuż za wsią przecinam ścieżkę rowerową, która docelowo połączy Szczytno z Biskupcem (brakuje jeszcze odcinka na terenie gminy Biskupiec). Z tego miejsca jest 10 kilometrów do Nowych Kiejkut i nieco ponad 20 do Biskupca. W Targowie zaglądam zatem na cmentarz i w końcu w naturze widzę krzyż, który do tej pory istniał dla mnie tylko w książkach i w sieci.
We wsi warto zobaczyć poewangelicki kościółek, który budowano dokładnie 50 lat, bo od 1884 do 1934 roku. Jest nietypowy, bo zamiast z pruskiej cegły postawiono go z kamieni polnych.
Tamtejszym Mazurom nie posłużył zbyt długo. Po wojnie w powiecie szczycieńskim zostało ich ponad 11 tysięcy, więcej było ich tylko w powiecie mrągowskim. Byli także w Targowie. Pod koniec lat 60 było ich jeszcze osiemdziesięciu. Potem i oni wyjechali. Od połowy lat 70-tych pustą świątynię starali się przejąć miejscowi katolicy, co stało się ostatecznie w 1981 roku. Od tego czasu Mazurzy mieszkają już tylko na miejscowym cmentarzu.
W czasach kiedy budowali swój kościół mówili jeszcze po polsku, w powiecie szczycieńskim w 1961 roku używało go 86,9% mieszkańców. Potem jednak było ich coraz mniej.
W czasach kiedy budowali swój kościół mówili jeszcze po polsku, w powiecie szczycieńskim w 1961 roku używało go 86,9% mieszkańców. Potem jednak było ich coraz mniej.
— Wyróżnia ich [Mazurów] polskie pochodzenie i niemieckie wykształcenie, słowiańskie zwyczaje i obyczaje oraz niemiecka tradycja, polskie nazwiska i niemieckie imiona, polskie przysłowia i niemieckie pieśni, słowiańska religijność i ewangelicka profesja. Jest to typ osobowości “przejściowej”, na drodze od Polaka do Niemca — pisał po I wojnie Edward Szymański (1895-1966) polskim działacz z mazurskiej działdowszczyzny.
Wracajmy jednak z książek na rower. W Targowie skończył się asfalt i aż do Gromu, z małymi wyjątkami, jechałem sobie szutrem pomiędzy lasami i polami. Tak jest tuż za Targowem, gdzie natrafiam na gigantyczne kukurydziane pole.
Mi kukurydza nie kojarzy się jednak z filmem "Dzieci kukurydzy, który miał chyba z 5 części, ale towarzyszem nieświętej pamięci Nikitą Chruszczowem, I sekretarzem KPZR w latach 1953-1964. Chruszczow będąc na jednej z amerykańskich farm zachwycił się kukurydzą i kazał ją siać po całym sojuzie, a najbardziej zagorzali czerwoni hodowali ją nawet w doniczkach w swoich mieszkaniach. Gensek był przekonany, że dzięki kukurydzy da się rozwiązać problemy żywnościowe Związku Radzieckiego. Co oczywiście okazało się awykonalne.
Ten wiodący pomiędzy polami odcinek był chyba najciekawszy widokowo.
Po dotarciu do Linowa zajechałem na chwilkę na tamtejszy cmentarz ewangelicki, z najstarszymi grobami z lat 60tych.
A potem kawałek asfaltem i znowu szutrem, ale tym razem leśnym prowadzącym przy jeziorze Sasek Wielki, które ma aż 12 kilometrów długości. Wsi tam już nie ma, tylko daczowiska. Więc łatwiej tam spotkać WE czy WA niż NO czy NSZ. I tak dojechałem sobie nieśpiesznie do Gromu, gdzie przygarnął mnie pociąg do Olsztyna.
Igor Hrywna, wrzesień 2022
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
grand #3105599 27 wrz 2022 14:47
Drzewa wrastają w różne przedmioty. Nic nadzwyczajnego.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz