Jak Polska może wyleczyć się z samotności?
2023-02-06 12:40:00(ost. akt: 2023-03-25 10:30:10)
Gdyby istniał jakiś kanon lektur obowiązkowych dla parlamentarzystów, to z jej znajomości senatorowie i posłowie powinni byli być odpytywani ze szczególną starannością. Można z tezami w niej zawartymi się nie zgadzać, ale każdy, komu jest bliskie bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, powinien ją znać.
— W anarchicznym świecie relacji międzynarodowych, w których głównymi aktorami są państwa, zawsze liczy się w ostatecznym rachunku, kto kogo może zabić — to pierwsze zdanie, jakie sobie podkreśliłem, czytając od początku „Samotność strategiczną Polski” Marka Budzisza. Brutalne, niepoprawne politycznie, ale jakże prawdziwe. Trzeba aż było rosyjskiego ataku na Ukrainę, żeby stało się akceptowalne, przynajmniej w naszej części Europy. Problemem jest jednak, jakie wnioski wyciągamy z prawdziwości tego zdania.
Dlaczego „od początku”? Bo przeczytałem ją trochę od „końca”, od rozdziału, który jest odpowiedzią na pytanie, co Polska powinna zrobić, żeby choć ograniczyć swoją strategiczną samotność. I jest to propozycja bardzo mi bliska. Jaka? O tym za chwilę.
Dlaczego „od początku”? Bo przeczytałem ją trochę od „końca”, od rozdziału, który jest odpowiedzią na pytanie, co Polska powinna zrobić, żeby choć ograniczyć swoją strategiczną samotność. I jest to propozycja bardzo mi bliska. Jaka? O tym za chwilę.
Polska i Ukraina: geostrategiczna całość
Książka Marka Budzisza to prawie 400 stron świetnej analizy, publicystyki, komentarzy poświęconych międzynarodowej pozycji Polski w kontekście zagrożeń, jakie niesie ze sobą istnienie Rosji, ale też i polityka Chin, o których nad Wisłą i Łyną często zapominamy. No i dodajmy jeszcze, że analiza Marka Budzisza dotycząca bezpieczeństwa jest pesymistyczna, jeżeli chodzi o „dzisiaj”, ale daje nam nadzieję na jutro. Pod warunkiem oczywiście, że to jutro zaczniemy budować już dzisiaj.
Książka Marka Budzisza to prawie 400 stron świetnej analizy, publicystyki, komentarzy poświęconych międzynarodowej pozycji Polski w kontekście zagrożeń, jakie niesie ze sobą istnienie Rosji, ale też i polityka Chin, o których nad Wisłą i Łyną często zapominamy. No i dodajmy jeszcze, że analiza Marka Budzisza dotycząca bezpieczeństwa jest pesymistyczna, jeżeli chodzi o „dzisiaj”, ale daje nam nadzieję na jutro. Pod warunkiem oczywiście, że to jutro zaczniemy budować już dzisiaj.
Pytanie tylko: z kim? Z NATO? Na pewno, ale czy Sojusz ma armię zdolną do wojny z Rosją? Analiza zdolności bojowych wojsk lądowych Niemiec i Francji jest bardzo przygnębiająca.
Dość wspomnieć, że jego zdaniem te drugie są zdolne co najwyżej do działań o charakterze ekspedycyjnym, misji stabilizacyjnych czy interwencyjnych, „w mniejszym zaś stopniu [są] w stanie uczestniczyć w konfliktach o wysokich stopniach intensywności”. Nie lepiej, a może i gorzej jest z Bundeswehrą. Niemcy w razie wojny są w stanie do tygodnia od godziny „W” wystawić… kilka batalionów wojska.
W 2031 roku Niemcy mają mieć możliwość rzucenia do walki 3 pełnych dywizji w terminie do 3 miesięcy od wybuchu wojny. Wychodzi na to, że Niemcy, nawet gdyby bardzo chcieli, to i tak nie są w stanie wesprzeć nas w normalnych działaniach wojennych na lądzie. Zresztą, jak informowała niedawno Rzeczpospolita, w tegorocznej edycji rankingu Global Firepower niemieckie siły zbrojne spadły daleko za armię Polski.
Kwestie militarne zajmują ważne miejsce w książce Budzisza, ale nie najważniejsze. Najważniejsze jest bowiem dla niego szukanie sojuszników Polski, którzy realnie są w stanie stanąć ramię w ramię z Rzeczpospolitą w razie jej zagrożenia ze strony Rosji. Oczywiście to są Stany, Wielka Brytania, NATO, ale Budzisz patrzy dalej.
Jego zdaniem dzisiaj Polska i Ukraina stanowią dzisiaj geostrategiczną całość. — Rosjanie… zdają sobie sprawę, że złamanie oporu Kijowa jest niemożliwe, kiedy naród ukraiński może liczyć na wsparcie Polski. Oznacza to, że z geostrategicznego punktu widzenia Polska jest już w Moskwie traktowana jako jeden organizm z Ukrainą i droga do podporządkowania sobie Kijowa wieść musi przez uprzednie złamanie lub doprowadzenie do zasadniczej zmiany polityki Warszawy — pisze w swojej książce Marek Budzisz. I wyciąga z tego logiczny wniosek, że czas myśleć o kolejnych krokach.
A warunkuje je przekonanie autora „Samotności strategicznej Polski”, że w dającej się przewidzieć przyszłości Rosja nadal będzie państwem agresywnym, dążącym do zmiany ładu globalnego. Żadne rozstrzygnięcie wojny tego nie zmieni.
Co proponuje Budzisz? Budowę. Działania na rzecz „nowej architektury bezpieczeństwa, nie alternatywnej wobec NATO, ale komplementarnej”, której elementem ma być zbudowanie „koalicji chętnych”, czyli „lokalnej konfiguracji państw zainteresowanych wspólną polityką w zakresie bezpieczeństwa i podobnie oceniających zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej”. A jej „musi być oparcie polityki bezpieczeństwa na możliwie bliskiej współpracy dwóch najludniejszych i największych państw tej części Europy – Polski i Ukrainy”.
W innym miejscu i w innym czasie Marek Budzisz pisał już o potrzebie zbliżenia Polski i Ukrainy. Czy jest możliwa jakaś unia czy federacja Polski i Ukrainy? Marek Budzisz uważa, że trzeba stawiać to pytanie i szukać na nie odpowiedzi. Przy czym nie chodzi mu o jakiś precyzyjny plan polityczny, ale o „deklarację ideową”, wizję.
Wczoraj RFN, dzisiaj Ukraina
Jej początkiem powinno być jednak przyjęcie Ukrainy do Unii i NATO. Ukraina nie może być dłużej jakimś pomostem pomiędzy Wschodem i Zachodem, musi być „przesunięta” na zachód. Czy Francja i Niemcy są na to gotowe? Dzisiaj na pewno nie. Ale przypomnijmy sobie, że Niemiecka pomoc dla Ukrainy zaczęła się od 5 tysięcy hełmów. Dzisiaj Niemcy zdecydowali się dostarczenia Ukrainie Leopardów 2, a jest to przecież broń ofensywna.
Paradoks w tym przypadku polega na tym, że prawie 70 lat temu ówcześni członkowie NATO nie bali się podjąć odważnego kroku i przyjąć w 1955 roku do paktu Republiki Federalnej Niemiec.
— Konieczność takiego kroku w oczywisty sposób wynikała z analizy strategicznej ówczesnej sytuacji – bez zachodniej części Niemiec niemożliwa była obrona Europy w sytuacji agresji ZSRR. Dzisiaj sytuacja jest analogiczna, tylko dotyczy Ukrainy, nie Niemiec — pisze Marek Budzisz.
Kiedy mówi o strategicznej pozycji Polski, to ważnym pytaniem jest, po co Rosja zaatakowała Ukrainę?
Znam przynajmniej kilka dobrych odpowiedzi, ale jedna z tych, które podaje Budzisz, trochę mnie zaskoczyła.
Znam przynajmniej kilka dobrych odpowiedzi, ale jedna z tych, które podaje Budzisz, trochę mnie zaskoczyła.
— W okolicach 2020 roku rosyjskie elity zrozumiały, że mają co najwyżej 10 lat na podejmowanie fundamentalnych decyzji. — Również i z tego powodu, że do pewnego stopnia obecna światowa zielona rewolucja przypomina rozpoczęty za czasów Ronald Reagana wyścig zbrojeń, na który wówczas ZSRR nie miał pieniędzy, tak jak współczesna Rosja nie ma środków na przebudowę własnej gospodarki, ale przede wszystkim na przebudowę niezbędnych technologii — pisze.
A o co gra Rosja? Ukraina to tylko przystawka. Rosji chodzi bowiem o wyparcie USA z Eurazji, ale też o likwidację Ukrainy, jako „problemu” w relacjach z Niemcami i Francją. Jak to ujął cytowany przez Budzisza jeden z ważniejszych rosyjskich ekspertów, „Ukrainy nie będzie – nie będzie powodu do konfliktu między Rosją a francusko-niemiecką Unią Europejską”.
Nie brak zresztą analityków, którzy twierdzą, że Niemcy I Francja przez pierwsze dni wojny „stawiały” na rosyjski „blitzkrieg”, który pozwoliłby na dalsze „cywilizowanie” Rosji przez pogłębienie relacji gospodarczych z Kremlem, którego symbolem był Nord Stream 2 czy wcześniej skandaliczne kontrakt, jaki podpisała Francja na budowę dwóch okrętów wojennych dla Rosji, które tam na szczęście jednak w końcu nie trafiły.
Na szczęście „blitzkrieg” się nie udał. A co by było, gdyby się udał? Marek Budzisz przypomina coś, o czym już zapomnieliśmy, czyli o rosyjskim planie z grudnia 2021 roku, który zakładał między innymi wycofanie wojsk NATO rozmieszczonych na terytoriach nowych państw członkowskich NATO po maju 1997 roku, a więc także Polski.
A zasadniczo stanowił próbę fundamentalnej rewizji „obecnego europejskiego ładu bezpieczeństwa na korzyść Rosji i na niekorzyść państw członkowskich i partnerskich NATO, zwłaszcza państw wschodniej flanki Sojuszu, w tym Polski” (analiza Ośrodka Studiów Wschodnich z grudnia 2021). Rosjanie wtedy wróciliby do swojego planu…
Dzisiaj sytuacja jest inna, ale Rosja pozostała Rosją. — Jeśli Amerykanie i Europejczycy okażą się teraz słabi, w przyszłości mogą zapłacić za to straszliwą cenę, zwłaszcza ci mieszkający na wschód od linii Odry I Nysy — twierdzi cytowany przez Budzisza Julin Lindley-French, analityk z Oxfordu.
Igor Hrywna
Marek Budzisz to znany i ceniony ekspert ds. Rosji i postsowieckiego Wschodu, absolwent historii UW. Pracował jako dziennikarz. Był doradcą ministra szefa kancelarii premiera oraz ministra finansów w rządzie Jerzego Buzka. Obecnie analityk regularnie piszący na tematy postsowieckiego Wschodu. Opublikował między innymi „Iluzja wolnej Białorusi” (2020), „Wszystko jest wojną. Rosyjska kultura strategiczna” (2021), „Samotność strategiczna Polski”, wydawnictwo Zona Zero, grudzień 2022: zonazero.pl.
fot. Twitter
Wpis Dmytra Kułeby, ministra spraw zagranicznych Ukrainy, z podziękowaniem Polsce za to, że jako pierwsza zadeklarowała dostarczenie Leopardów Ukrainie
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez