WM.pl
13 lipca 2025, Niedziela
imieniny: Danieli, Irwina, Małgorzaty
  • 23°C
    Olsztyn

  • Cywilizacja
  • Rodzina
  • Biznes i ekonomia
  • Moto
  • Redakcja poleca
  • Rolnicze abc
  • Moje Mazury
  • Poczta
  • Ogłoszenia
  • Anty-defamation
  • Kongres Przyszłości
  • Europe Direct
  • Plebiscyt Sportowy
  • Krasnal.info
PODZIEL SIĘ

Klaudia Bartoń: Arktyka skradła moje serce

2023-12-11 14:00:00(ost. akt: 2023-12-11 17:24:03)

Autor zdjęcia: Klaudia Bartoń

Giżycczanka Klaudia Bartoń, absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego w Giżycku, zrealizowała swoje marzenie i stała się częścią 15-osobowej wyprawy polarnej, która wyruszyła w czerwcu do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund im. Stanisława Siedleckiego. Jest to najdalej na północ wysunięta całoroczna polska instytucja badawcza. Po czteromiesięcznym pobycie wyznaje: „Arktyka skradła moje serce”.

Warto przeczytać

  • [WIDEO] Marsz Wołyński w Olsztynie
  • Z Warszawy będzie łatwiej dopłynąć na Mazury
  • Olsztyn szykuje się do świętowania! Przed nami Dni Olsztyna...
Już samo zakwalifikowanie się na 46. wyprawę polarną, było zadaniem trudnym. Oprócz procesu rekrutacji, należało „przebrnąć” przez 19 badań lekarskich. To jednak nie zniechęciło Klaudii, która o tej wyprawie marzyła od dawna. W ostatnich latach była już bardzo blisko zakwalifikowania, ale ostatecznie dwukrotnie znalazła się na liście rezerwowej. Wszystko zmieniło się jesienią 2022.


— Rekrutacja na 46. wyprawę zaczęła się w listopadzie 2022 roku od wysłania CV i listu motywacyjnego, otrzymałam ponownie zaproszenie na rozmowę. W ubiegłych latach kończyłam na etapie „listy rezerwowej”, niecierpliwie oczekując na wiadomość, że wybrana osoba nie przeszła badań lekarskich, co otworzyłoby moją furtkę do udziały w wyprawie. Tak się jednak nie stało, więc obiecałam sobie, że będę próbować aż do skutku — mówi Klaudia. — W połowie grudnia odebrałam tak długo oczekiwany telefon od kierownika wyprawy, informujący o zakwalifikowaniu się. Niedowierzanie, łzy radości, ekscytacja i... przerażenie rodziców, którzy mieli nadzieję, że ten pomysł wypadł mi z głowy już kilka lat temu.


Samo zakwalifikowanie się, nie oznaczało jednak, że Klaudia może zacząć pakować walizki. Zanim 6 czerwca 2023 roku giżycczanka wsiadła na statek naukowo-badawczy Horyzont II, który miał przetransportować grupę 15 uczestników wyprawy na polską stację zlokalizowaną nad Zatoką Białego Niedźwiedzia (Spitsbergen), czekały ją: badania krwi, dentysta, internista, ginekolog, chirurg, neurolog, laryngolog, usg jamy brzucha, RTG klatki piersiowej, EKG, test sprawności psychoruchowej i jedne z ważniejszych, czyli badania pod kątem orzeczenia na broń: okulista, badanie widzenia zmierzchowego, komputerowe pole widzenia, psychiatra, audiometr.
— Kiedy lekarz przystawiał pieczątkę na ostatnim orzeczeniu, naprawdę poczułam, że kilkuletnie marzenie o Arktyce jest już blisko! — wspomina Klaudia Bartoń.


Po spotkaniu organizacyjnym w marcu i tygodniowym szkoleniu w maju, w końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień „zero”, gdy Klaudia wraz z pozostałymi uczestnikami rozpoczęła „podróż życia”, wypływając z gdyńskiego portu. Podróż trwała 8 dni i przez większość tego czasu warunki były idealne, najgorsze okazały się dwa ostatnie dni rejsu, gdy nastąpiło załamanie pogody.
— Część osób wzięła leki i to przespała, ja nie byłam w stanie funkcjonować pod pokładem i spędziłam te dni w części wspólnej na wyższym pokładzie. Posiłki okazały się niemałym wyzwaniem, bo raz, że my jeździliśmy na krzesłach wzdłuż stołu, a dwa trzeba było łapać wszystko, co się na nim znajdowało — opowiada giżycczanka.


Wraz ze zbliżaniem się do Spitsbergenu, przestało zachodzić słońce i uczestnicy wyprawy wkroczyli w dzień polarny.
— Było to przedziwne uczucie, które na początku przyprawiło mnie o niemałe kłopoty ze spaniem. Ciężko się przestawić, kiedy o 3 w nocy, słońce świeci tak samo jak w ciągu dnia — relacjonuje Klaudia.


— Doskonale pamiętam, jak kapitan powiedział, że lada moment będzie widać szczyty Arktyki, staliśmy jak zaczarowani na mostku kapitańskim, wypatrując lądu, każdy przeżywając to na swój sposób. Wyłoniły się! A wraz z nimi nasza euforia, łzy wzruszenia i ulga... Dopływamy! — opowiada giżycczanka. — Nie potrafię opisać, jak się czułam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam stację. Miejsce, o którym marzyłam przez sześć lat, miejsce ze zdjęć w Internecie, filmików na youtubie, artykułów polarnych, książek.


Czekała na nas ekipa 45. wyprawy, zaczął się kilkunastogodzinny rozładunek – razem z nami Horyzontem przypłynęło całe zaopatrzenie na lato. Stacja znajduje się pośrodku niczego, więc międzyczasie nie ma możliwości otrzymania jakichkolwiek dostaw, chyba że poprzez docierające do nas grupy naukowe, z którymi jeśli nawiązaliśmy kontakt odpowiednio wcześnie, to były w stanie dowieźć jakieś drobiazgi czy to z Polski, czy Longyearbyen, gdzie znajduje się lotnisko. Nie miałam pojęcia, ile radości może sprawić dostawa świeżych pomidorów, które dotarły do nas w sierpniu.


Pobyt w Arktyce to nie były wakacje, tylko praca na rzecz stacji. Z racji tego, że jest ona całoroczna, potrzeba ludzi do jej obsługi i do prowadzenia regularnych badań. Praca jest zadaniowa i często uczestniczy się w bardzo różnych obowiązkach. Zadaniem Klaudii było zarówno administrowanie częścią socjalno-noclegową, przekazywanie kontrolek do Instytutu Geofizyki w Warszawie, jak i asystowanie w pracach terenowych. Dodatkowo każdy uczestnik miał wyznaczony dobowy dyżur, który wiązał się z czuwaniem przy radio czy pomocy przy posiłkach i sprzątaniu wyznaczonych części stacji.


— Przebywałam w terenie bardzo często, towarzysząc przede wszystkim hydrochemikowi, meteorologom, oceanografowi. Było to dla mnie absolutnie ciekawe doświadczenie, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z pomiarami przepływu rzeki, mierzeniem i zatapianiem tyczek ablacyjnych w lodowcu, pomiarami piezometrycznymi, pułapkami sedymentacyjnymi czy obserwacją arktycznych alczyków — mówi uczestniczka wyprawy.

Niezapomniane przeżycia u Klaudii wywoływały zjawiska pogodowe oraz zwierzęta żyjące na wyspie. Obserwacja zorzy polarnej oraz „bliskie spotkania” z niedźwiedziami polarnymi zapadły jej szczególnie w pamięć.

— Już od szkolenia w Warszawie byliśmy wyczuleni na zagrożenie jakie stanowią, w końcu to największe z lądowych mięsożerców. Jako, że sezon letni na ogół nie sprzyja wielu możliwościom ich obserwacji, możemy mówić o dużym szczęściu, ponieważ w trakcie lata niedźwiedzie pojawiły się przy stacji z 5 czy 6 razy. Co więcej, była to zwykle niedźwiedzica z dwoma młodymi. Nie wszyscy wiedzą, że skóra niedźwiedzi polarnych jest czarna, a futro przezroczyste – odbija się od niego światło, dlatego wydaje się być białe. Każda ich obecność wywoływała niemałe poruszenie, po całej stacji rozchodził się donośny krzyk: miiiiiiiisie! Wszyscy chwytali za aparaty, lornetki i ruszali na obserwację, oczywiście przy zachowaniu bezpiecznej odległości. Miśki są pod ścisłą ochroną, każda sytuacja postrzelenia niedźwiedzia wiąże się z wszczęciem dochodzenia, może skończyć się nałożeniem ogromnej kary finansowej oraz... dożywotnim zakazem wjazu na Svalbard. Zwierzęta te budzą ogromny respekt, czuje się to na każdym kroku, poruszając się w terenie, gdyż nigdy nie wiadomo, czy za którąś ze skał nie odpoczywa właśnie miś.




Wyjazd Klaudii na Spitsbergen wywołał wielką fascynację i zainteresowanie jej znajomych. Były pytania o pingwiny i siarczyste mrozy.
— Wiele osób pytało mnie, czy widziałam pingwiny – zasada jest prosta: tam gdzie żyją niedźwiedzie, tam nie ma pingwinów i odwrotnie. Pingwiny żyją na południu. W lipcu miewaliśmy takie dni, kiedy przy bezwietrznej i słonecznej pogodzie chodziliśmy w teren "na krótki rękaw", nie było śniegu, jak może się wydawać na myśl o Arktyce, jego resztki po zimie widzieliśmy po przyjeździe, a potem zaczęło się bielić dopiero we wrześniu. Ale bywało i tak, że miałam na sobie pięć warstw ubrań, a na to jeszcze wodoodporny kombinezon i nie umierałam przy tym z przegrzania.


Codziennością ekipy były renifery i lisy polarne spacerujące przy stacji. Z fascynacją obserwowali jak wraz mijającym latem zwierzaki te dostosowują się do panujących warunków.
— Jak przypłynęliśmy zarówno renifery i lisy były brązowe, pod koniec lata zaczęły się już bielić. Wielką przyjemność czerpałam z obserwacji ptaków, moje serce skradły przede wszystkim alczyki, urocze maskonury i arktyczne fulmary, które towarzyszyły nam zawsze kiedy wypływaliśmy na badania — twierdzi Klaudia.


Pobyt w Arktyce pozwolił giżycczance lepiej zrozumieć szeroko omawiany temat globalnego ocieplenia i topniejących lodowców. Wraz z pozostałymi uczestnikami wyprawy, regularnie chodzili na spacery pod oddalony o ok. 40 min marszu lodowiec Hansa. Bardzo często obserwowali, jak kilkudziesięciometrowa ściana lodu obrywa się i z hukiem wpada do morza. Zdarzało się, że działo się to w odstępie kilkunastominutowym, co było zarówno przerażające jak i fascynujące.

— Nawet będąc pod stacją, słyszeliśmy kiedy lodowiec Hans się "cieli", powodując tym niejednokrotne odcięcie nas od jakiejkolwiek możliwości wypłynięcia na fiord, którego brzeg przypominał olbrzymi festiwal rzeźb lodowych — opisuje giżycczanka.
Czteromiesięczny pobyt Klaudii w Arktyce dał jej możliwość poznania samej siebie, uświadomienia sobie jak wieloma zbędnymi rzeczami otaczamy się na co dzień i jak niewiele potrzeba nam do codziennego funkcjonowania.


— Nie mieliśmy możliwości wyjścia do sklepu, odwiedzenia jakiegokolwiek miasteczka. Na kilka miesięcy można zapomnieć o zabieraniu ze sobą portfela, ale nigdy nie można wyjść bez broni. Największą bolączką były kończące się zapasy świeżych owoców czy warzyw. Na stacji jest internet, nie ma natomiast zasięgu – kolejny plus – super jest nie słyszeć dźwięku dzwoniącej komórki.

Nie mogłem nie zadać Klaudii najważniejszego pytania: Czy chciałabyś tam jeszcze wrócić?
— W książkach o tematyce polarnej często pojawia się termin „gorączki polarnej”. Wkrada się w człowieka ogromna potrzeba powrotu w tamte rejony, przejmująca tęsknota za tym miejscem, której nie da się przekazać nikomu, kto tego nie doświadczył. Tak, zachorowałam. Wyjazd z Arktyki bolał mnie każdą komórką ciała, za chwilę miną dwa miesiące odkąd wróciłam, a może tylko wróciło moje ciało, bo czuję że serce zostało tam. Tęsknię codziennie... do natury, krajobrazów, zapachu powietrza, odcięcia od pędu życia, chłonięcia arktycznej codzienności i absolutnie wyjątkowej atmosfery domu pod biegunem. Tęsknię za ludźmi, z którymi tak bardzo się zżyłam. Poznawanie się w warunkach izolacji ma zupełnie inny wymiar, jest zdecydowanie bardziej zintensyfikowane niż w normalnym życiu. Żyjemy pod jednym dachem, jesteśmy w swoim gronie od rana do wieczora, jemy razem, pracujemy, musimy na sobie polegać, przeżywamy zmieniającą życie przygodę. Zmienia się postrzeganie dotychczas nam znanej codzienności — twierdzi Klaudia. — Wiem, że nie każdy przeżywa to w ten sam sposób, osoby lubiące tętniące życiem wielkie miasta, najpewniej nie odnajdą się tam tak jak naturoholicy, do których zaliczam samą siebie. Oczywiście, każdemu towarzyszy tęsknota za rodziną i przyjaciółmi, zwłaszcza że możliwości odwiedzin są właściwie zupełnie ograniczone.

— Teraz wiem, jak warto było czekać na swoją kolej, jak warto było się nie poddawać i rok w rok startować w rekrutacji. Na pewno nie chcę, aby była to tylko przygoda, wiem, że zrobię co w mojej mocy, aby wrócić w tamte strony, mam nadzieję, że uda się kiedyś ponownie otworzyć drzwi do stacji. Arktyka zostaje w sercu.
Paweł Andruszkiewicz

Fot. Klaudia Bartoń, Łukasz Kreft

Subskrybuj "Gazetę Olsztyńską" na Google News
Tagi:
Giżycko Arktyka wyprawa Spitsbergen Zatoka Białego Niedźwiedzia stacja badawcza
Katarzyna Tomaszewicz
więcej od tego autora

PODZIEL SIĘ

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zaloguj się lub wejdź przez FB

GazetaOlsztyńska.pl
  • Koronawirus
  • Wiadomości
  • Sport
  • Olsztyn
  • Plebiscyty
  • Ogłoszenia
  • Nieruchomości
  • Motoryzacja
  • Drobne
  • Praca
  • Patronaty
  • Reklama
  • Pracuj u nas
  • Kontakt
ul. Tracka 5
10-364 Olsztyn
tel: 89 539-75-20
internet@gazetaolsztynska.pl
Biuro reklamy internetowej
tel: 89 539-76-29,
tel: 89 539-76-59
reklama@wm.pl

Bądź na bieżąco!

Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj.

  • Polityka Prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B