Swift mówi „tak” – ale komu?

2024-09-11 11:35:37(ost. akt: 2024-09-11 12:13:45)

Autor zdjęcia: PAP/Instagram Taylor Swift

Polityczny wybór Taylor Swift, jednej z największych ikon popkultury, z pewnością przyciągnął uwagę mediów i fanów. Swift, z milionami fanów na całym świecie, jest nie tylko gwiazdą muzyki, ale także wpływową postacią na scenie społecznej i politycznej. Z tego względu jej poparcie może być istotnym wsparciem w kampanii wyborczej.

Taylor Swift zabiera głos: poparcie, które nie pozostawia wątpliwości


Wybór Taylor Swift, jednej z największych ikon popkultury, z pewnością przyciągnął uwagę mediów i fanów. Jej publiczne wsparcie dla Kamali Harris, ogłoszone tuż po debacie, wzbudziło niemałe emocje. Swift, z milionami fanów na całym świecie, jest nie tylko gwiazdą muzyki, ale także wpływową postacią na scenie społecznej i politycznej. Z tego względu jej poparcie może być istotnym wsparciem w kampanii wyborczej Harris.

Podczas debaty, która miała miejsce w kluczowym momencie kampanii, Swift wyraziła swoje zaniepokojenie przyszłością praw kobiet, jednocześnie podkreślając, że Kamala Harris jest liderką, której kraj potrzebuje. Jak zaznaczyła, walka o prawa kobiet to dla niej priorytet, a Harris, jej zdaniem, jest osobą, która może efektywnie te prawa bronić. Swift napisała, że „spokój, a nie chaos” powinien być motywem przewodnim nadchodzących wyborów, co z pewnością było aluzją do stylu rządzenia Donalda Trumpa.

W świecie gwiazd nic nie jest przypadkowe?


Jak podkreślają komentatorzy Taylor Swift długo zwlekała z ujawnieniem swojego politycznego poparcia, jednak tylko ktoś naiwny mógłby uwierzyć, że jej decyzja zapadła pod wpływem samej debaty. Jako produkt globalnej rozrywki, Swift nie mogła postąpić inaczej – musi być wierna swojemu środowisku, które obecnie mocno skłania się ku lewicowym wartościom. Przedstawianie tego przez niektóre media jako sensacji jest wręcz absurdalne. Nikt rozsądny nie spodziewał się przecież innego rozwoju wydarzeń.

Amerykańskie społeczeństwo jest często manipulowane, ośmieszane na arenie międzynarodowej, a potem zaskoczone, gdy politycy tacy jak Putin czy inni dyktatorzy traktują Stany Zjednoczone z pogardą. Podobnie elity Europy odrzucają ich oferty współpracy gospodarczej. Z resztą to przedziwny kontrast między zdecydowaniem i bezwzględnym kierowaniem się interesem Ameryki przez środowiska związane z armią i przemysłem zbrojeniowym a infantylną sterroryzowaną intelektualnie sferą show biznesu amerykańskiego.

Tam, gdzie powinna kwitnąć wolność słowa i różnorodność poglądów, mamy do czynienia z klakierstwem i brakiem odwagi intelektualnej. Wydaje się, że dla Rosji amerykańska scena polityczna staje się coraz bardziej przewidywalna.


red./02.pl